To zdjęcie obiegło w kwietniu 2018 roku dużą część światowych mediów. Zapłakany kilkuletni Manuel wtulony w papieża Franciszka i zadający mu na ucho pytanie, którego nie był w stanie wypowiedzieć do mikrofonu. Nie chodziło o błahostkę. Chłopczyk chciał wiedzieć, czy jego zmarły niedawno tata, który był niewierzący, jest w niebie. Wszystko działo się w niedzielne popołudnie w leżącej na peryferiach Rzymu parafii św. Pawła od Krzyża.
Za zgodą malca papież głośno powtórzył jego pytanie i udzielił na nie odpowiedzi, którą usłyszeli wszyscy zebrani. „Był dobrym tatą, jest teraz z Bogiem” – stwierdził Franciszek, zwracając uwagę, że zmarły, choć nie miał daru wiary, a jednak ochrzcił swoje dzieci. „Bóg jest dumny z twojego taty” – zapewnił chłopczyka, zachęcając go, aby modlił się za swego tatę i by często z nim rozmawiał.
Franciszek ma nadzieję
Niespełna cztery lata wcześniej, w grudniu 2014 r., podczas środowej audiencji, papież pocieszał innego chłopca, który cierpiał po śmierci swojego psa. „Pewnego dnia zobaczymy nasze zwierzęta podczas ponownego przyjścia Chrystusa. Niebo jest otwarte dla wszystkich stworzeń Bożych” – powiedział Franciszek, co ucieszyło zapewne miłośników zwierząt, ale mogło zdenerwować teologów. Niektórzy z nich błyskawicznie przypomnieli wypowiedź Benedykta XVI, który w 2012 r. oświadczył, iż „zwierzęta nie są przeznaczone do życia wiecznego”. Zapewnili też, że słowa Franciszka nie zmieniały doktryny Kościoła, lecz były formą dodania dziecku otuchy.
W duchu uspokajającym komentowano również sytuację, do której doszło w połowie stycznia br. we włoskim programie telewizyjnym „Che Tempo Che Fa”. Zapytany przez prowadzącego Fabio Fazio, jak wyobraża sobie piekło, Franciszek odparł: „To, co powiem, nie jest dogmatem wiary, ale moim osobistym poglądem. Lubię myśleć o piekle jako pustym; mam nadzieję, że tak jest”. Ktoś zauważył, że chociaż pytanie dotyczyło piekła, papieska odpowiedź dotyczyła nieba. No bo skoro nikogo nie ma w piekle, a czyściec ma charakter tymczasowy, to znaczy, że w ostatecznym rozrachunku wszyscy trafią do nieba.
Będą się smażyć w ogniu
Wszystkie przywołane cytaty, dotyczące wprost lub pośrednio nieba, są elementem pozytywnej narracji, obecnej w nauczaniu Franciszka. Nie znaczy to, że aktualny następca św. Piotra zrezygnował z tego, co czasem określane jest jako „straszenie piekłem” przez Kościół. „Nawróćcie się, jest jeszcze czas, aby nie skończyć w piekle, co was czeka, jeśli będziecie żyli tak dalej” – zwrócił się 21 marca 2014 r. do ludzi związanych z mafią, w czasie czuwania modlitewnego poświęconego ofiarom popełnianych przez nich przestępstw.
Trudno jednak u Franciszka znaleźć tak ostre słowa, jak na przykład te wypowiedziane w marcu 2007 roku przez Benedykta XVI. W homilii wygłoszonej w parafii w Fidene na przedmieściach Rzymu stwierdził: „Grzesznicy będą się smażyć w ogniu piekielnym po wsze czasy”, dodając, że piekło nie jest wcale religijnym symbolem, który został wymyślony po to, żeby zastraszać wiernych i zmusić ich do przestrzegania dekalogu.
W tej samej homilii Benedykt XVI zwrócił uwagę, że o piekle mało się mówi w naszych czasach. Zauważył ten problem również św. Jan Paweł II w wydanej w roku 1994 książce Przekroczyć próg nadziei. Na pytanie Vittorio Messoriego, dlaczego tylu ludzi Kościoła nieustannie komentuje sprawy aktualne, a nie mówi nic o wieczności, papież Polak odpowiedział: „Tak, człowiek się zgubił, kaznodzieje się zgubili, katecheci się zgubili, wychowawcy się zgubili. Nie mają już odwagi straszyć piekłem. Może nawet słuchacze przestali się go lękać”.
Znacząca nierównowaga
Można się zastanawiać, jak Jan Paweł II skomentowałby opublikowane w zeszłym roku wyniki badań religijności, przeprowadzone w dwudziestu sześciu krajach przez znane m.in. z sondaży wyborczych międzynarodowe przedsiębiorstwo Ipsos. Wynika z nich nie tylko, że wiara w niebo nie jest dziś tak powszechna, jak można by się tego spodziewać, ale również, że istnieje znacząca nierównowaga dotycząca wiary w istnienie nieba i piekła.
Po uśrednieniu wyników z dwudziestu sześciu krajów okazało się, że w istnienie nieba wierzy 52 proc. badanych. Najwięcej, bo aż 79 proc. ankietowanych, potwierdziło taką wiarę w Brazylii i w Peru. O jeden procent mniej wierzy w niebo w Kolumbii, Południowej Afryce i w Turcji. Najmniej wierzących w istnienie nieba odnotowano w Belgii (22 proc.), Japonii (28 proc.) i we Francji (31 proc.)
W istnienie piekła w badanych dwudziestu sześciu krajach średnio wierzy 41 proc. ankietowanych. Najwięcej w Turcji (76 proc.), Brazylii (66 proc.) i Tajlandii (63 proc.). Najmniej wierzących w istnienie piekła jest w Belgii (18 proc.), Japonii (20 proc.) oraz w Szwecji i Hiszpanii (22 proc.). Jak widać z przytoczonych liczb, więcej ludzi wierzy w istnienie nieba niż w piekła. Ta reguła dotyczy także Polski. 54 proc. zapytanych Polaków potwierdziło wiarę w niebo i tylko 44 proc. przyznało, że wierzy w istnienie piekła.
Pozytywna strona religii
Według komentującej wyniki badania przeprowadzonego w naszym kraju Joanny Skrzyńskiej, Public Affairs Leader w Ipsos Polska, wskazują one, że religia odgrywa pozytywną rolę w życiu większości Polaków. Badaczka stwierdziła, że zdaniem Polaków religia nadaje sens i pomaga przezwyciężać problemy, takie jak choroby czy nieprzewidziane wypadki. „Pozytywna strona religii objawia się również w fakcie, że Polacy chętniej wierzą w niebo niż w piekło” – wskazała.
To dające do myślenia spostrzeżenie. Przedstawicielka branży badań rynku i konsultingu zwróciła uwagę na coś, co może być ważną wskazówką dla Kościoła katolickiego w Polsce. A także na coś, co być może uświadamia sobie i uwzględnia w odniesieniu do całego świata papież Franciszek, rozkładając akcenty w swoim nauczaniu. W czym rzecz? W tym, że istnieje dziś zapotrzebowanie na religijny przekaz pozytywny. I wcale nie chodzi tylko o rezygnację ze „straszenia piekłem”, o którym w wywiadzie z Vittorio Messorim wspomniał Jan Paweł II. Zwłaszcza że faktycznie tego rodzaju narracji, nastawionej przede wszystkim na budzenie lęku przed wiecznym potępieniem, również z polskich ambon słychać niewiele.
Brak pozytywnej narracji przejawia się w Kościele także w inny sposób. Na przykład w traktowaniu wiary i religii jako przede wszystkim narzędzia „porządkującego” życie człowieka i otaczającą go rzeczywistość. Do takiego podejścia skłania m.in. uporczywe moralizowanie, stosowane na przykład przez duszpasterzy, katechetów, ale czasami także członków rodziny.
Niewystarczająca oferta
Paradoksalnie wcale pozytywnym przekazem nie okazują się uprawiane przez niektórych kaznodziejów nieustanne narzekania dotyczące postawy tych, których w kościele nie ma. Choć pozornie tego rodzaju wystąpienia mogłyby być odbierane jako pochwała i umocnienie tych, którzy starają się żyć zgodnie z Ewangelią, to w rzeczywistości niejednokrotnie budują przeświadczenie, że ci właśnie siedzący w kościelnych ławkach wcale nie interesują kaznodziei. Skoro mówi do nieobecnych, a nie do tych, których ma przed sobą…
Chrześcijaństwo jest w swej istocie pozytywnym przesłaniem dla świata. Ewangelia to dobra, a nie zła nowina. Jezus powiedział jednoznacznie, że „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17). Św. Paweł nie miał wątpliwości, że ojczyzna uczniów Jezusa jest „w niebie” i że stamtąd jako Zbawcy wyczekujemy Chrystusa, „który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała” (por. Flp 3, 20–21). Pytanie jednak, przed którym stoi dziś Kościół w wielu miejscach na świecie, także w Polsce, brzmi: Jak przekonać do tego pozytywnego przekazu ludzi, którym tu, na ziemi, jest na tyle dobrze, że niebo nie okazuje się wystarczająco atrakcyjną ofertą i czują się na tyle bezpiecznie, że nie widzą potrzeby zbawienia?