Procesja wcale nie ma korzeni chrześcijańskich. Jest obrzędem znanym w wielu religiach i kulturach. Chrześcijaństwo przejęło je, żeby wyrazić tą formą własne, nowe treści.
Parada, pochód, procesja
Wśród różnych możliwych form wyrazu treści, istotnych dla całej grupy i wspólnoty, jest zamanifestowanie ich w drodze – czyli nie statycznie, ale w ruchu. Robią to zarówno grupy religijne, jak i świeckie – w marszach, manifestacjach, orszakach, paradach czy pochodach. Nie chodzi im o dotarcie w określone miejsce ani o osiągnięcie konkretnego celu. Chodzi o to, żeby wyrazić się w samym akcie przemarszu, doświadczając jednocześnie tworzenia w ten sposób wspólnoty. Często wiązane jest to ze śpiewem, tańcem lub – w grupach religijnych – noszeniem przedmiotów kultu. Czasem w tychże grupach procesje służyły do zakreślania swego rodzaju magicznych kręgów, gdy obejście kilka razy danego terenu miało zapewnić mu bezpieczeństwo. Wynoszono wówczas i obnoszono figury czy inne przedstawienia bóstw tak, żeby przez kontakt fizyczny strzegły one powierzane im przestrzenie.
Taki sposób ekspresji idei znany był już w starożytności. Zarówno w Grecji, jak i w Rzymie używano pojęcia „pompa” na określenie sakralnych lub świeckich przejść z różnego rodzaju dostojnikami, gladiatorami czy nowożeńcami. Celem procesji religijnych w najróżniejszych religiach było lub jest albo wyrażenie wdzięczności bóstwom, albo ich przebłaganie.
Jak Dawid przed Arką
Procesje znał również świat żydowski. Jozue przed zdobyciem Jerycha zorganizował procesję wokół miasta. Przez sześć dni kapłani i żołnierze okrążali Jerycho, niosąc Arkę Przymierza i grając na baranich rogach – wszyscy jednak milczeli. Siódmego dnia okrążyli miasto siedem razy, a w trakcie przemarszu kapłani grali na trąbach. Na koniec cały lud wzniósł wojenny okrzyk, a wówczas mur miasta się rozpadł.
W kilku miejscach Starego Testamentu znajdujemy opisy procesyjnego przeniesienia Arki Przymierza do Jerozolimy, a później do świątyni Salomona. Przenosząc Arkę do Jerozolimy, Dawid wziął trzydzieści tysięcy wojowników, a samą Arkę umieścił na wozie. Sam szedł przed Arką, tańcząc i śpiewając, a muzycy grali na cytrze, harfach i na bębnach. Procesyjnie poświęcano mury Jerozolimy, odbudowane za czasów Ezdrasza i Nehemiasza. W procesji z tańczącymi kobietami w oliwnych wieńcach szła Judyta po tym, jak zwyciężyła Holofernesa.
Jezus brał udział w przynajmniej jednej procesji, kiedy wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy na Paschę przed swoją śmiercią i zmartwychwstaniem. I właśnie od tego wjazdu początek wzięły chrześcijańskie procesje. Pielgrzymująca w IV wieku do Jerozolimy pątniczka Egeria opisywała istniejącą już wtedy procesję z Betanii do Jerozolimy – gdy patriarcha na osiołku wjeżdżał do miasta, a witający go rozściełali przed nim swoje płaszcze i gałązki palm.
Pierwsze kroki chrześcijańskie
Jak wyglądały procesje przed IV wiekiem – przed pielgrzymką Egerii i zanim skończyły się prześladowania chrześcijan – tego nie wiemy. Pewne jest, że chrześcijanie nie przejęli w prosty sposób tradycji procesji z pogańskiego świata starożytnej Grecji czy Rzymu. Rozumieli ich pogański lub bałwochwalczy charakter, dlatego choć sami również organizowali uroczyste procesje, zwłaszcza od IV wieku, znaleźli na nie inne nazwy – dla odróżnienia od tamtych mówili o nich nie „pompa”, ale „processiones” lub „prosodoi”.
Wiadomo, że po roku 313, po edykcie mediolańskim, czyniącym chrześcijaństwo religią oficjalną, liturgia przestała mieć charakter domowy i prywatny, a zaczęła nawiązywać do dworskich ceremoniałów. Zaczęto również budować bazyliki. To pociągnęło za sobą pojawienie się procesji do ołtarza, przed rozpoczęciem liturgii. W starożytności w samym Rzymie w każdą niedzielę Wielkiego Postu przechodzono z biskupem w procesji pod kolejny Kościół stacyjny.
Inne niż wszystkie
Wielka liczba najróżniejszego rodzaju procesji pojawiła się w Kościele w okresie średniowiecza. Większość z nich rodziła się w religijności ludowej: procesje odbywały się ku czci Maryi i świętych. Nieco później, w związku z teologicznymi sporami na temat realnej obecności Jezusa w Eucharystii, pojawiły się również procesje eucharystyczne.
Czym jednak procesja chrześcijańska od początku różniła się od procesji, znanych w innych kultach, od pogańskich obrzędów czy świeckich pochodów?
Chrześcijańska procesja zawsze miała być zgromadzeniem lokalnej wspólnoty wokół pasterza Kościoła – biskupa lub działającego z jego polecenia kapłana. Ponadto przebiegać powinna według określonego, liturgicznego porządku. Jej końcem powinno być zawsze jakieś miejsce kultu. Zawsze związana była również z modlitwą i z celebrowaniem misterium chrześcijańskiego. Dopiero wtedy wyraźnie odróżniać ją można od świeckich przemarszów. Oczywiście w szczegółach procesje będą się różnić od siebie: bo mogą być związane z celebrowaniem sakramentów (jak choćby te w trakcie Eucharystii, na wejście, przed Ewangelią, z darami i na komunię) albo związane z cyklem roku liturgicznego (jak procesja w Niedzielę Palmową albo na Boże Ciało).
Nie tylko na Boże Ciało
Nie wszyscy o tym wiedzą, ale kiedy papież Urban IV ustanawiał uroczystość Bożego Ciała, w bulli Transiturus de mundo z 1264 roku ani słowem nie wspomniał o tym, co dziś dla wielu wydaje się być istotą tego święta – nie wspomniał o procesji. Zależało mu na szczególniejszym uczczeniu Eucharystii, jeszcze bardziej uroczystym, oraz na tym, by „zawstydzić perfidię i szaleństwo heretyków”.
Procesje związane z tym właśnie dniem pojawiły się zatem nie jako narzucony przez papieża sposób świętowania, ale jako oddolna inicjatywa wiernych, jako wynikający z ich potrzeb przejaw pobożności ludowej.
Pierwsze procesje eucharystyczne nie były wcale ściśle związane z Bożym Ciałem. Najstarsze wzmianki o nich pochodzą dopiero z drugiej połowy XIV wieku w Kolonii. Procesje były tam przejawem pobożności, jednym ze sposobów na adorację Najświętszego Sakramentu. Urządzano je na Wielkanoc, Zesłanie Ducha Świętego, Wszystkich Świętych, Boże Narodzenie. Oprócz tego Najświętszy Sakrament noszono w procesjach w czasie koronacji królewskich albo po prostu zabierano w podróż, żeby w ten sposób uchronić się przed niebezpieczeństwem, kiedy w taką podróż wyruszał sam papież. Najświętszy Sakrament jechał na białym koniu, na specjalnie na nim umieszczonym „tronie”. Procesyjnie i uroczyście zanoszono też Najświętszy Sakrament do chorych.
Kiedy ustanowiona została uroczystość Bożego Ciała, naturalnym było, że ludzka pobożność i doświadczenia procesyjne przełożą się również i na te nowe obchody. I choć od początku procesje tego dnia miały charakter głównie uwielbienia, to zdarzało się również, że łączono je z błaganiami o urodzaj, o dobrą pogodę czy szeroko rozumianą ochronę przed wszelkimi nieszczęściami.
Procesja zamiast Mszy?
Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii poświęca procesjom cały rozdział. Przypomina między innymi, na jakie niebezpieczeństwa i ryzyko narażona jest ta właśnie forma pobożności
Pierwszym takim niebezpieczeństwem jest więc przewaga nabożeństwa nad sakramentem oraz rozumienie procesji jako kulminacyjnego punktu święta. Choć procesja w uroczystość Bożego Ciała mocno wrosła w naszą tradycję i ma swoją niezaprzeczalną treść, to sednem i istotą świętowania nadal pozostaje Eucharystia. Błędem jest zatem, jeśli ktoś uczestniczy w procesji, a zaniedbuje tego dnia udział we Mszy św. Zastanowić by się należało również nad proporcjami we współczesnych obchodach Bożego Ciała, gdzie Msza św. na rozpoczęcie lub zakończenie procesji jest traktowania jako dodatek, sprawowana pośpiesznie, niejako „przy okazji”. Tymczasem sedno uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej tkwi nie w samym przejściu ulicami miast, ale w godnym uczczeniu Eucharystii i publicznym wyznaniu wiary w obecność Boga w tym sakramencie. Bez Mszy św. sama tylko procesja staje się pustą, wyłącznie kulturową formą – ładną, ważną, ale bez zbawczej siły.
Bez klucza świeckiego
Innym niebezpieczeństwem, na jakie zwraca uwagę Dyrektorium, jest skupienie się na manifestacji zewnętrznej, a nie na wewnętrznym przeżyciu. Stajemy zwłaszcza dzisiaj wobec silnej pokusy czytania procesji Bożego Ciała w kluczu świeckim – widzenia w niej manifestacji wiary, swoistego pokazu siły i żywotności Kościoła. Z taką intencją idzie na procesje wielu świeckich, ale pokusie ulegają również często duchowni, nawet biskupi, głosząc tego dnia kazania szczególnie mocno dotykające przestrzeni społecznych. W ten sposób Kościół zdaje się wykorzystywać okazję do podkreślenia swojego miejsca w społeczeństwie i do ukazania swojego wciąż istotnego wpływu.
Bożego Ciała nie powinno się ani czytać, ani przeżywać w kluczu świeckim. Nie jest ono okazją do głoszenia poglądów, ale sposobem manifestacji, wyznania wiary. Wiara zaś jest doświadczeniem przede wszystkim wewnętrznym. Idący w procesji – i duchowny, i świecki – powinien mieć świadomość podążania za Jezusem. W jej trakcie odczytywać powinien to, w jaki sposób on sam ma nieść Jezusa na tych ulicach, po których kroczy za Nim. Mniejsze znaczenie mają sztandary, feretrony i liczba dziewczynek sypiących kwiaty na drogę. To wszystko łatwo może stracić swój sens, jeśli człowiek wewnętrznie nie będzie pytał siebie o to, w jaki sposób niesie Jezusa w świat po każdej przeżytej Eucharystii. To samo Dyrektorium zauważa, że niebezpieczna jest „degeneracja samych procesji, które zamiast stanowić świadectwo wiary, stawały się czystym spektaklem lub paradą wybitnie folklorystyczną”.
Kościół w drodze
Czym zatem według Dyrektorium ma być procesja? Ma być znakiem Kościoła, który nieustannie jest w drodze i nie ma na świecie swojego stałego miejsca. Ma być świadectwem wiary, danym przed światem cywilnym. Ma być również świadectwem misyjności Kościoła, który wychodzi na krańce świata, żeby głosić Ewangelię.
„Procesje, nawet te o charakterze bardziej ludowym, powinny być ukierunkowane na celebrację liturgii przez ukazanie, że przejście z jednego kościoła do drugiego jest symbolem drogi, jaką przebywa żyjąca na tym świecie społeczność wiernych ku społeczności mieszkającej w niebie. Trzeba też dbać o to, aby każda taka procesja odbywała się pod przewodnictwem Kościoła, co pozwoli na uniknięcie manifestacji niegodnych lub zdegenerowanych. Konieczna jest też chwila modlitwy na rozpoczęcie procesji, w której nie może zabraknąć głoszenia słowa Bożego i odpowiednio dobranego śpiewu, a zwłaszcza psalmów, oraz określenia roli instrumentów muzycznych. Należy też zachęcić wiernych do niesienia w procesji zapalonych świec lub lamp. Trzeba również uwzględnić chwilowe przystanki, które na przemian z kroczeniem w procesji dają obraz naszych dróg życiowych. Procesję należy zakończyć modlitwą doksologijną, skierowaną do Boga jako źródła wszelkiej świętości, oraz błogosławieństwem udzielonym przez biskupa, prezbitera lub diakona” – czytamy w Dyrektorium.