Logo Przewdonik Katolicki

Nie damy się podzielić

Michał Szułdrzyński

Uczestnicy zwracali uwagę, że prezydent szukał tego, co łączy, a nie tego, co dzieli.

Ponieważ zdarza mi się na tych łamach często ganić, krytykować i narzekać, tym razem postanowiłem pójść w innym kierunku. I pochwalić wydarzenie, które miało miejsce w ostatnich dniach stycznia, gdy prezydent Andrzej Duda zaprosił do Pałacu Prezydenckiego ministrów rządu PiS i przedstawicieli opozycji w formule Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Choć pojawiły się wątpliwości dotyczące tego, że nie zaproszono Donalda Tuska, myślę, że błędem byłoby doszukiwanie się małostkowości ze strony prezydenta. Po prostu zaprosił najważniejszych ministrów oraz po jednym przedstawicielu parlamentarnych klubów i kół. Nie zapraszał szefów partii, ale szefów klubów i kół, które reprezentują posłów wybranych bezpośrednio Polaków. Donald Tusk nie jest posłem, a jeśli chciał brać udział w spotkaniu, mógł zostać wyznaczony przez szefa klubu PO Borysa Budkę. Wszak szef koła Porozumienie Michał Wypij poinformował, że jego partię będzie reprezentował szef ugrupowania, czyli Jarosław Gowin. Borys Budka, zamiast udzielać pełnomocnictw Tomaszowi Siemoniakowi, którego warto szanować z czasów, gdy był ministrem obrony w rządzie PO-PSL podczas rosyjskiej agresji na Ukrainę, mógł poprosić Tuska, by poszedł do Pałacu Prezydenckiego. Ale być może niektórzy potrzebują osobistych zaproszeń i – jeśli ich nie dostaną – wolą publicznie ogłosić, że urażono ich dumę, niż znaleźć rozwiązanie problemu.
Dość jednak powiedzieć, że wszyscy uczestnicy Rady Bezpieczeństwa Narodowego wyszli z niej zbudowani. Choć sama treść jest objęta tajemnicą państwową, uczestnicy zwracali uwagę, że prezydent Duda zdecydowanie szukał tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. I tak starał się poprowadzić spotkanie, by znaleźć formy wsparcia dla Ukrainy – w obliczu zagrożenia ze strony Rosji – które znajdą jak najszersze poparcie wśród partii opozycyjnych. Dzięki temu do Moskwy mógł popłynąć jasny sygnał: choć politycy w Polsce się spierają, choć coraz więcej ich dzieli, choć spór wewnętrzny niekiedy przekracza wszelkie granice, to jednak w sprawach fundamentalnych – takich jak bezpieczeństwo regionu, wszyscy przedstawiciele partii obecnych w parlamencie mówią wspólnym językiem.
I nie szukałbym tu na siłę różnic między ośrodkiem prezydenckim a partią rządzącą. Owszem, wiemy, że istnieją tam pewne napięcia i animozje. Dobrym ich przykładem było weto prezydenta Dudy do ustawy dotyczącej własności mediów, zwanej „lex-anty-TVN”. Wetując tę ustawę, prezydent niedwuznacznie sugerował, że w obecnej sytuacji międzynarodowej relacje z USA wydają mu się kluczowe. I też pod koniec stycznia wziął udział w rozmowie prezydenta Joe Bidena w gronie ośmiu przywódców świata – obok kanclerza Niemiec, premiera Wielkiej Brytanii czy prezydenta Francji.
Ale ważne jest, że w spotkaniu w pałacu prezydenckim brali udział przedstawiciele rządu i opozycji i mieli okazję konstruktywnie porozmawiać o bezpieczeństwie, czyli o tym, co interesuje dziś Polaków bez względu na różnice polityczne. I popłynął z tego spotkania ważny sygnał, że w kwestiach fundamentalnych Polacy nie dadzą się podzielić. Miejmy nadzieję, że nie było to ostatnie tego typu spotkanie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki