Szarość nieba przechodząca w zapadający szybko zmrok – tak można scharakteryzować barwy mijających dni. Listopadowo-grudniowe tygodnie pozwalają nam poczuć zimowy klimat Północy. Tyle że pozbawiony śniegu, oddającej swój blask bieli. Żyjemy wspomnieniami lata, ze wszystkich sił staramy się przeczekać miesiące ciemności, w domu nakrywamy kocem, otulamy swetrem. Żeby się pocieszyć, zapalamy świecę, która pachnie cytrusami, urządzamy sobie enklawę. Właśnie zimą przypomina nam się modny nie tak dawno nastrój hygge, niespiesznego ocieplania i rozjaśniania domowej atmosfery, skandynawski klucz do przeżycia ciemnych miesięcy. Skandynawia znana nam jest przede wszystkim z przyjaznego designu i filozofii hygge. I jeszcze z dramatów Strindberga i sztuki Edwarda Muncha – obaj zaglądali w zakamarki ludzkiej duszy, znajdowali w niej mrok. Teraz mamy możliwość poznać ją lepiej dzięki wystawie „Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910”, bo po raz pierwszy w Polsce zebrano w jednym miejscu ponad sto dzieł artystek i artystów pochodzących z Danii, Szwecji, Norwegii, Finlandii i Islandii. To prace z końca XIX i początku XX w., zestawione z pracami polskich malarzy działających w tym samym okresie, pokazują pewne podobieństwa. Powstałe z daleka od ówczesnych centrów sztuki europejskiej, więc daleko od Paryża czy Monachium, trochę rządzące się własnymi prawami, szukające własnego głosu, zwracające się ku temu, co najbliższe, porzucające obowiązujący akademizm. Bardzo ciekawe, bardzo wpisujące się w obecną porę roku, bardzo klimatyczne i bardzo piękne.
Metafizyka natury
W wystawę wprowadza obraz Richarda Bergha Nordycki letni wieczór. Ten szwedzki malarz razem z Nilsem Kreugerem i Karlem Nordströmem założył grupę artystyczną Varbergsskolan, która odświeżyła szwedzkie malarstwo. Zainspirowali ich francuscy impresjoniści i nordyckie pejzaże oraz symbolizm w literaturze. Koledzy Bergha malowali głównie uderzające pustką i mrokiem pejzaże, Bergh uzupełniał je o postaci. W Nordyckim letnim wieczorze widzimy kobietę i mężczyznę spoglądających z ganku na staw w otoczeniu zielonych drzew. Spokój bijący z otaczającej postaci natury udziela się i nam. Jest zaproszeniem do zanurzenia się w przyrodzie, która w świecie, z którego przyszliśmy, oferuje piękno, spokój, harmonię, wrażliwość. Malarzy skandynawskich nie ominął pesymizm końca wieku, ale i obecne wtedy w sztuce europejskiej trendy narodowościowe. Wszędzie poszukiwano ducha swojego narodu, w krajach Północy odnaleziono go między innymi w krajobrazie. U Bergha widzimy więc jezioro, gdzie indziej podmokłe łąki przechodzące w morze, bezkresne ośnieżone pola pod nocnym niebem, drzewa rzucające cień na połacie śniegu, wzburzone fale stalowego morza. W pejzażach ukryte są emocje, ciemne chmury zwiastują grozę, pusta przestrzeń samotność, mgła zagubienie. Czasem słońce oświetli kwitnące kwiaty, rozjaśni zieloność letniego pejzażu, ociepli i wleje nadzieję w mrok. Artyści przypatrują się życiu prostemu, zgodnego z rytmem natury, obserwują chłopów, rybaków, przeprowadzają się na prowincję, zakładają komuny artystyczne, chcą – jak prości wieśniacy – zanurzyć się w ten urzekający świat. I malują wieś, szukają tematów w ludowych tradycjach, podaniach, legendach. Na wieś przenoszą się między innymi Finowie Pekka Halonen i Akseli Gallen-Kallela, Norweg Christian Skredsvig, Szwed Carl Larsson i grupa malarzy duńskich. Ci ostatni w małej wiosce rybackiej w północnej Jutlandii założyli kolonię. Jej początki należą do Michaela Anchera, którzy ożenił się z Anną pochodzącą ze Skagen i tam osiadł. Oboje malowali. Do nich dołączyli inni, wraz z rodzinami zamieszkali razem i malowali z natury, głównie realistyczne pejzaże, w których główną rolę odgrywało światło oraz codzienność mieszkańców tej niewielkiej wioski. Byli też malarze, którzy czerpali z wyobraźni i zaludniali swe obrazy postaciami z legend, jak np. wspomniany Gallen-Kallela, dla którego główną inspiracją była fińska epopeja Kalevala.
Zaglądając w okna domów, odnajdywali rodzinę zajętą codziennymi sprawami. Mistrzem wnętrz jest znany nam z zeszłorocznych wystaw duński malarz Wilhelm Hammershøi. Puste pokoje, pootwierane drzwi, oświetlone okna rzucające cień na posadzkę, kobieta pokazana niemal zawsze tyłem, z pochyloną głową, zajęta szyciem, czytająca książkę, wyglądająca za okno. Z kolei kobieta we wnętrzu namalowana przez Muncha otoczona jest ostrymi barwami i ekspresyjną niepokojącą formą.
Kobiety i pędzel
Przestrzeń wnętrza to ulubiony temat skandynawskich malarek. Przełom wieków to czas, gdy coraz więcej z nich postanowiło poświęcić się sztuce. Było im łatwiej niż w wielu krajach europejskich, gdzie kobiety długo musiały walczyć o swoje prawa, w tym prawo do studiowania na artystycznych uczelniach. W Szwecji na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych kobiety mogły studiować od 1864 r. Dla porównania: krakowska ASP przyjmowała kobiety dopiero w latach dwudziestych XX w. Wiele z nich wyjeżdżało do Paryża czy innych krajów, dużo wystawiały. Na obrazach przedstawiały swój świat, swoje miejsce, swój kąt. To mogła być pracownia, pokój, zakątek w ogrodzie. Ciekawą postacią jest wspomniana już Anna Ancher, która poślubiwszy malarza, urodziła dziecko i nie odłożyła pędzla na bok. Rejestrowała swoje życie codzienne, pokazywała inne kobiety i dzieci we wnętrzach, a sceny te urzekają światłem i stosowanymi przez nią odważnymi kolorami oraz swobodą formalną.
Autoportret Anny Bilińskiej trzymającej w brudnej ręce pędzle przypomina portret fińskiej artystki Venny Soldan-Brofeldt pędzla Szwedki Hanny Hirsch-Pauli. Soldan-Brofeldt o zmierzwionych włosach, ubrana w czarną suknię siedzi na ziemi w swojej pracowni, w dłoni trzyma kawałek gliny, wokół porozrzucane dłuta. To niejedyny portret malarki na tej wystawie, Skandynawki chciały przedstawiać siebie bardziej jako profesjonalne artystki niż szydełkujące kobiety czy siedzące przy stole z herbatką damy. Obraz Bilińskiej nie jest jedynym polskim akcentem na wystawie, kuratorzy pokusili się o polskie wtrącenia w kilku miejscach, aby pokazać wspólne wątki i ich podobne realizacje. W obszarze tematycznym nazwanym „Pochwała prowincji” zobaczyć można Dropie Chełmońskiego, w „Doświadczeniu pejzażu” wisi Nad morzem Bilińskiej, w „Definiowaniu przestrzeni” – Wnętrze pracowni Boznańskiej i Słońce majowe Mehoffera, a w „Poszukiwaniu korzeni” – Kołomyjka Axentowicza.
Wnętrza Muzeum Narodowego w Warszawie zaaranżowano w barwach północnego nieba: szarawa biel przechodząca gradientem w czerń sufitu może nasuwać skojarzenie z bladym i jasnym nordyckim horyzontem, ale także z polarnym zmierzchem.
---
Wystawę „Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910” można oglądać w Muzeum
Narodowym w Warszawie do 5 marca 2023 r.