O biskupach
Konferencja Episkopatu jest ważna, ale po to, żeby zgromadzić biskupów na wspólnej pracy – przy omówieniu problemów czy opracowaniu programów duszpasterskich. Ale to nie Konferencji Episkopatu powinniśmy poświęcać uwagę. To nie z Konferencją Episkopatu wierni mają relacje. To nie Konferencja Episkopatu ponosi odpowiedzialność za lokalny Kościół. Papież Franciszek przypomina, że to nie Konferencja Episkopatu została powołana przez Jezusa – ale biskupi, konkretny biskup dla konkretnego ludu. I to w relacji między biskupem a jego ludem jest Jezus Chrystus. Biskup musi szukać relacji braterstwa z innymi biskupami, ale najważniejsza jest jego relacja z ludem.
O upolitycznieniu aborcji
O życiu poczętym papież Franciszek mówi jednoznacznie: płód jest żywą istotą ludzką i nie godzi się „pozbywać człowieka w celu rozwiązania problemu”. Jednocześnie jednak papież zwraca uwagę, że niedobrze jest, kiedy rozmowa o aborcji staje się kwestią polityczną, również w ustach księży. Przypomina, że istnieją prawdy uniwersalne, które nie są własnością żadnej partii politycznej i na nie trzeba w Kościele patrzeć z perspektywy nie tyle politycznej, ile duszpasterskiej.
O święceniach kapłańskich dla kobiet
Franciszek przypomina teologię Kościoła, który opiera się na zasadzie piotrowej i zasadzie maryjnej: jest w nim więc i wymiar służebny (wymiar posługi), i wymiar oblubieńczy. Obok tego funkcjonuje również zasada administracyjna. W administracji Kościoła kobiety są, sam papież powołuje je chętnie na różne stanowiska. W wymiarze oblubieńczym ich udział jest oczywisty, Kościół jest Matką, jest Oblubienicą Chrystusa. Papież tłumaczy jednak, że w wymiarze posługi nie ma miejsca dla kobiet, Kościół nie może ich święcić, ale nie jest to dla nich żadnym ograniczeniem – miejsce kobiety jest większe i ważniejsze, choć niestety katecheza tego dotycząca została zaniedbana. „Kobieta jest matką i wyraźniej niż my, mężczyźni, widzi tajemnicę Kościoła. Z tego powodu rada kobiety jest bardzo ważna, a decyzja kobiety jest lepsza” – mówi papież.
O Kościele wobec przestępstw seksualnych
Papież przedstawia statystyki, z których wynika, że sprawcami największej liczby przestępstw seksualnych są członkowie rodziny i sąsiedzi – księża stanowią zaledwie 3 proc. wszystkich sprawców. Natychmiast jednak zauważa, że to nie jest powód do poczucia ulgi, że jest ich tak niewielu. „Nie! – mówi. – Nawet gdyby to był tylko jeden przypadek, byłby potworny”.
Franciszek przypomina dalej, jak w Kościele podjęto decyzję o tym, że żaden przypadek nadużyć nie może być już dłużej ukrywany. Powołuje się tu między innymi na działania papieża Benedykta XVI, który był „liderem w podejmowaniu tych decyzji”. Mówi: „Kiedy uczciwi ludzie widzą, jak Kościół bierze odpowiedzialność za tę potworność, rozumieją, że Kościół to jedno, a oprawcy karani przez Kościół – to drugie (…). Kościół bierze odpowiedzialność za własny grzech, a my, grzesznicy, idziemy naprzód, ufając miłosierdziu Bożemu. (…) Co powinien zrobić teraz Kościół? Iść naprzód z powagą i wstydem” – mówi Franciszek, dodając, że równie ważna jest tu przejrzystość Kościoła, a jej brak jest poważnym błędem.
O podziałach wśród katolików
Franciszek wyraźnie komentuje podział wśród katolików: to nie jest katolickie. Zadaniem chrześcijan jest łączyć ludzi i harmonizować różnice między nimi, a nie je podkreślać. „Im więcej jest harmonii między różnicami i przeciwieństwami, tym bardziej jest to katolickie. Im większa jest polaryzacja, tym bardziej traci się ducha katolickiego, a popada w sekciarstwo” – mówi papież. Franciszek przypomina również, że już w czasach Jezusa ludzie wierzący dzielili się na cztery ugrupowania, na cztery frakcje: byli faryzeusze, saduceusze, esseńczycy i zeloci. Każda z tych grup nieco inaczej rozumiała swoją wiarę i inaczej ją przeżywała, choć wierzyli w jednego Boga i modlili się w tej samej Świątyni. Ale Jezus nie przyłączył się do żadnej z tych grup. Nie został ani faryzeuszem, ani saduceuszem, ani esseńczykiem, ani zelotą. Wyszedł ponad te podziały. Zaproponował światu logikę Błogosławieństw, które również przekraczały znane wcześniej prawa. „W Kościele – mówi papież – zawsze istniała pokusa podążania tymi czterema ścieżkami”. Kościół katolicki ma jednak łączyć tych, którzy myślą w różny sposób, a nie stawać się ideologią.
Czy papież jest komunistą?
Na pytanie o to, czy aby papież, podobnie jak komuniści, zbyt radykalnie nie krytykuje kapitalizmu rynkowego i czy to, co ma do powiedzenia o ekonomii w ogóle jest ważne, Franciszek odpowiada: „Staram się podążać za Ewangelią”. Mówi, że normą, według której będziemy kiedyś sądzeni, są słowa Jezusa o tym, że był głodny, spragniony i nagi, a został otoczony opieką i troską. „Czy zatem Jezus jest komunistą?” – pyta papież. Zwraca przy tym uwagę, że przesłanie Ewangelii nie może być redukowane do tez społeczno-politycznych. Jeśliby patrzeć na nie wyłącznie w kluczu socjologicznym, wtedy owszem, i Jezus, i sam Franciszek byliby komunistami. Ale za treścią Kazania na górze kryje się nie nauka socjologiczna czy teorie polityczne, ale orędzie Jezusa. I to właśnie ta treść jest sednem chrześcijaństwa – nawet jeśli komuniści posłużyli się również wartościami chrześcijańskimi, robiąc z nich katastrofę.
O wojnie w Ukrainie
Papież nazywa naród ukraiński męczennikiem. Wprost również nazywa państwo rosyjskie tym, które dokonuje inwazji. Mówi, że stara się tego bardziej nie precyzować, żeby nie urazić pojedynczego i niewinnego człowieka, ale potępić tych, którzy za tę inwazję ponoszą odpowiedzialność.
Franciszek wraca także do swojego gestu z drugiego dnia wojny, kiedy poszedł do rosyjskiej ambasady, do swoich rozmów telefonicznych z prezydentem Zełenskim – mówi jednak, że jego głównym zajęciem jest przyjmowanie list więźniów cywilnych i wojskowych, a następnie przesyłanie ich władzom rosyjskim. „Odpowiedź zawsze była bardzo pozytywna” – mówi Franciszek.
Swoją decyzję o podróżach tłumaczy tym, że albo pojedzie i do Kijowa, i do Moskwy, albo nigdzie. Nie ukrywa agresji, współpracuje w delegacjami rządu ukraińskiego. Na Ukrainę jeździli po kilka razy kolejni kardynałowie ze Stolicy Apostolskiej. „Dlaczego nie wymieniam Putina? – pyta papież. – Ponieważ nie jest to konieczne. To już wiadomo, wszyscy znają moje stanowisko. (…) Stanowisko Stolicy Apostolskiej polega na dążeniu do pokoju i dążeniu do porozumienia”.