Logo Przewdonik Katolicki

Pieniądze w świecie Jezusa

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. imagedb.com/Adobe Stock, Wikipedia, olgaarkhipenko/Adobe Stock,

Wartość talentów nie do końca zgadza się z przypowieścią. Talent to ponad trzydzieści kilogramów srebra. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś osiem talentów powierzał niewolnikom.

Monika Białkowska: Wcześniej rozmawialiśmy o przedmiotach wyjątkowych i nietypowych, które pamiętają czasy Jezusa i w pewien sposób potwierdzają nam świadectwo Ewangelii. Ale są też takie znaleziska, które odkrywane są na całym świecie, na różnych stanowiskach archeologicznych. Archeolodzy je lubią, bo pozwalają dość precyzyjnie określać czas. Mówię oczywiście o monetach. Pieniądze, wspominane w Ewangeliach i znalezione w Ziemi Świętej, zdecydowanie wymagają uporządkowania – całkiem ich tam sporo…

Ks. Henryk Seweryniak: Ciekawe jest to, że Jezus nie każe swoim uczniom zabierać pieniędzy na drogę i nie przywiązuje do nich większej wagi, a jednocześnie dość często o nich wspomina, choćby w przypowieściach.

MB: Dużo ich odkryto w miejscach, w których przebywał?

HS: W Nazarecie przy grocie Zwiastowania jest druga, mniejsza grota, w której znaleziono pozostałości graffiti. Archeolodzy zaczęli zdejmować kolejne warstwy tynku, było ich aż sześć. W trzeciej znaleziono monetę z wizerunkiem synów Konstantyna, więc z połowy IV wieku. To by świadczyło o tym, że grota była już wtedy w użyciu liturgicznym. 
Mówiliśmy niedawno o łodzi z Ginosar. Przy niej znaleziono monety Heroda Filipa z lat 29-30. W Betsaidzie, w Domu Rybaka, mamy monety Poncjusza Piłata i monety Heroda Filipa z tego samego czasu, z 29 roku.
To są pojedyncze znaleziska, ale trafiają się też większe. Pod synagogą w Kafarnaum odkryto na przykład aż trzydzieści tysięcy monet! Wszystkie z okresu późnego cesarstwa, z drugiej połowy IV w. A kiedy w 1990 r. archeolodzy pracowali w pobliżu klasztoru klarysek, na południe od Jerozolimy, badali tak zwany grobowiec Kajfasza – choć dziś mamy wątpliwości, czy to rzeczywiście jest to. Ale tam znaleźli ciekawą rzecz, bo czaszkę kobiety w monetą wewnątrz. Moneta była prawdopodobnie opłatą dla Charona za przewiezienie przez Styks. Widać po tym, jak mocno kultury się na tamtych ziemiach mieszały.

MB: Różne też były systemy monetarne, które nie ułatwiają nam zrozumienia tego, o jakich właściwie pieniądzach i o jakiej wartości jest mowa w Ewangeliach. Był system rzymski z denarem bitym w srebrze. Był system hellenistyczny, oparty na srebrnej drachmie. Oprócz tego mniejsi królowie bili swoje drobne monety, głównie z brązu. Swoje własne monety mieli też oczywiście Żydzi. I to wszystko było w obiegu jednocześnie. Trudno się w tym połapać.

HS: Spróbujmy więc to poukładać. Najważniejszą monetą będzie oczywiście rzymski denar z podobizną cesarza. To z nim przyszli do Jezusa uczniowie pytając, czy powinni płacić podatek. Wtedy denar musiał być z wizerunkiem Tyberiusza. Jaką miał wartość? Tyle płacono za dniówkę robotnika. Dwa denary kosztowała opieka w gospodzie nad chorym. Ale już funt olejku nardowego był wart aż trzysta denarów – to jest ogromna suma, rok pracy robotnika.

MB: W takim razie możemy też sobie wyobrazić, jakie tłumy słuchały Jezusa, kiedy rozmnożył chleb, skoro Filip mówi, że do ich nakarmienia nie wystarczy chleba za dwieście denarów.

HS: Inną monetą pojawiającą się w Ewangeliach jest drachma. Warta mniej więcej tyle samo, co denar, również była zapłatą za dniówkę. Drachmą płacono również podatek świątynny, do którego zobowiązany był każdy mężczyzna. Wysokość takiego podatku wynosiła dwie drachmy. Specjalnie w tym celu w Tyrze, ale również przez Heroda Wielkiego czy Archealosa bita była moneta o wartości dwóch drachm, tak zwana dwudrachma albo didrachma. W 1960 r., na górze Karmel, odkryto ponad cztery i pół tysiąca tyryjskich monet, dwudrachm i tetradrachm. Przypuszcza się, że to była przesyłka, która z jakiegoś powodu nie dotarła nigdy do Świątyni.

MB: Dwudrachma pojawia się w Ewangelii, kiedy Piotr, na polecenie Jezusa, łowi rybę i w jej pyszczku znajduje monetę na podatek – znajduje tetradrachmę, czyli cztery drachmy. Akurat na podatek od dwóch mężczyzn. Tyle że moneta ta nazwana jest tam staterem.

HS: Stater to właśnie tetradrachma, cztery drachmy. Jedna drachma miała w sobie nieco ponad siedem gramów srebra. Jeśli w tym czasie w Ziemi Świętej żyło około dwóch milionów Żydów objętych podatkiem, to można policzyć, że roczny dochód Świątyni z podatku wynosił czternaście i pół tony srebra.

MB: Jest jeszcze w Ewangeliach grosz – ten, który wrzuciła do skarbony uboga wdowa.

HS: Grosz, nazywany też czasem „pieniążkiem”, to był miedziany lepton, jedna z najmniejszych używanych wówczas monet. Jego wartość była niewielka, tyle otrzymywał robotnik za 15 minut pracy. Ale jeśli mówimy o drobnych pieniądzach, to trzeba wspomnieć też o asie, który był jedną dziesiątą denara. Jezus zauważa, że za pięć wróbli płaci się dwa asy. Ciekawe jest to, że ludzie ubożsi w Izraelu wróble po prostu jedli. Były trochę większe od tych naszych, a łapali je wyspecjalizowani ptasznicy.

MB: Talenty jeszcze nam zostały. Czasem się komuś zdarzy, że będzie tu mówił wprost o talentach, o umiejętnościach – ale to była po prostu waluta.

HS: Z talentem jest trudna sprawa, bo jego wartość nie do końca zgadza się z przypowieścią. Talent to było ponad trzydzieści kilogramów srebra, więc trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś miał w tamtym czasie osiem talentów, i na dodatek powierzał je niewolnikom. Jest możliwe, że Łukasz przekształcił oryginalną przypowieść, że uczynił z niej satyrę na Archelaosa, znienawidzonego przez Żydów następcę Heroda Wielkiego. A może po prostu Jezus posłużył się przesadą, jak zdarzało się to w innych miejscach?

MB: Jeśli jesteśmy przy Jezusie, to zostają nam srebrniki. Już nie z przypowieści, ale wprost związane z Jego śmiercią…

HS: Srebrnik, srebrny sykl, bity był w Tyrze i miał sporą wartość. Według badaczy trzydzieści srebrników to były cztery miesiące pensji wykwalifikowanego robotnika.

MB: Niby sporo, ale jeśli pomyśleć, że to cena, za którą ktoś chciał zdradzić przyjaciela i skazać Go na śmierć… Jezus otaczał się różnymi ludźmi. Nie wszyscy Go zdradzili. I byli wśród nich tacy, którzy z pieniędzmi byli mocno związani.

HS: Spotykamy w Ewangeliach bankierów, ten zawód był dość rozpowszechniony wśród Żydów. Spotykamy handlarzy monetami. To oni, właściciele kantorów, byli upoważnieni do działania na terenie Świątyni. Wymieniali różne inne pieniądze na monety, którymi można było zapłacić podatek świątynny. Oni często oszukiwali, ich też właśnie Jezus ze Świątyni wyrzucił. Byli jeszcze często wspominani celnicy. Istniał cały system opłat celnych, niezwiązanych wyłącznie z przekraczaniem granic, ale z pobieraniem wszelkich podatków: od nieruchomości, od dochodów, od przejazdów, od handlu, od dzierżaw. To również sprzyjało nadużyciom, celnicy byli uważani za grzeszników i kolaborantów Rzymian. Do tego stopnia byli odrzuceni, że celnik, czyli poborca podatkowy, nie mógł zostać faryzeuszem. W Ewangeliach bardzo realistycznie została oddana rzeczywistość tamtego czasu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki