Tak się wreszcie zachwycili tą swoistą ekonomią i doskonale zorganizowanym aparatem usługowo-aprowizacyjnym, że powiedzieli: takiego nam władcy potrzeba! Uczyńmy Go więc królem, bo daje nam chleb. Chcieli Królestwo Chrystusa wyinterpretować na swój sposób, poprzez góry chleba, chociaż Chrystus Pan wyraźnie powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata!”. I oto nowa perspektywa: może zostać królem od chleba, od żołądków ludzkich i wszystkich spraw spożywczych. Władca żołądków!
Po takim „sukcesie”, który prawdopodobnie bardzo się apostołom podobał, trzeba było troszkę skorygować ich plany. Bo oni już zaczęli na własną rękę szykować i urządzać „Królestwo Chrystusa”. Jeden czy drugi spośród apostołów podsuwał się nawet ku prawicy i ku lewicy Chrystusa, aby zostać ministrem w Jego Królestwie. Tymczasem On sam zniknął, uchylił się, odszedł. Oniemiała rzesza pozostała bez Króla, bo „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Apostołowie byli początkowo zaniepokojeni: tak przecież łatwo mógł zostać królem, a oni ministrami, dlaczego więc nie chciał? Powoli dopiero zaczęli rozumieć, że tu chodzi o coś zupełnie innego. Takie jest Chrystusowe wychowanie.
Książkę można kupić tutaj