Logo Przewdonik Katolicki

Działamy na rzecz pokoju

ks. Wojciech Nowicki
fot. www.archpoznan.pl

O tym, po co Kościołowi dyplomacja,czy Stolica Apostolska angażuje się w politykę oraz jak widzi szanse na pokój w Ukrainie, rozmawiamy z abp. Tomaszem Grysą,nuncjuszem i delegatem apostolskim

Stolica Apostolska jest podmiotem prawa międzynarodowego, sekretarz stanu to niejako minister spraw zagranicznych Watykanu, a nuncjusz to ambasador. Czysta polityka. Po co to Kościołowi?
– Dodam, że sekretarz stanu to właściwie odpowiednik premiera, bo nie tylko się zajmuje sprawami relacji z innymi państwami, ale też sprawami wewnątrzkościelnymi i jest właściwie drugą osobą po papieżu.
Dyplomacja jest Kościołowi potrzebna z tego prostego powodu, że Ewangelia ma wymiar społeczny. Jak tylko Kościół wyszedł z katakumb, jak tylko była możliwość brania czynnego udziału w życiu społecznym, to od samego początku papieże starali się wpływać na to, aby rządcy tego świata postępowali zgodnie z Ewangelią. Stąd odbywały się różnego rodzaju spotkania czy też wysyłane były poselstwa. A jeśli chodzi o sam termin Stolicy Apostolskiej, to można powiedzieć, że wykształcił się już w literaturze patrystycznej, a w sensie politycznym około VIII w., kiedy Frankowie panowali w Europie. I od tamtego czasu, czyli dużo wcześniej niż współczesne państwa, które istnieją na świecie, Stolica Apostolska, czyli papież i kuria rzymska (można powiedzieć: centrum zarządzania Kościołem), jest podmiotem prawa międzynarodowego. To nigdy nie było kwestionowane, nawet wtedy, kiedy zabrakło terytorium, czyli w tym okresie, kiedy Włochy się jednoczyły i zajęły całe Państwo Kościelne. Przez mniej więcej 60 lat nie było w ogóle żadnego niezależnego terytorium, ale wtedy także państwa wysyłały swoich ambasadorów do Ojca Świętego, Ojciec Święty wysyłał swoich nuncjuszy, był także proszony o mediacje. Jest to dobry przykład na to, żeby zobaczyć, że sama podmiotowość w prawie międzynarodowym nie zależy tylko od terytorium, ale właśnie od tego, czy dany podmiot jest suwerenny i niezależny, a właśnie Stolica Apostolska taka jest.

Czym w takim razie zajmuje się Stolica Apostolska? Czasem słyszymy, że jest proszona o mediacje między skłóconymi stronami.
– Mediacje to jedno z wielu działań Stolicy Apostolskiej. Do tego potrzeba oczywiście zgody obu stron. Ostatnią z takich głośnych mediacji był spór między Stanami Zjednoczonymi a Kubą za czasów prezydenta Obamy, w który włączył się Ojciec Święty Franciszek. Prezydenci obu państw później publicznie dziękowali za tę mediację. Następnie jednak nastąpiły zmiany w obu państwach, zwłaszcza w Stanach, i konflikt narósł znowu. Ale rzeczywiście Stolica Apostolska, jeśli tylko jest taka możliwość, jeśli jest dobra wola stron, to się podejmuje takich działań.
Natomiast jest też aktywna we wszystkich gremiach międzynarodowych, w organizacjach międzynarodowych, w ONZ czy w instytucjach w Genewie, w Wiedniu czy gdziekolwiek indziej. Chodzi o to, aby wspólnie z innymi państwami starać się przezwyciężać konflikty, budować pokój, zaufanie między narodami i w tym sensie realizować już to, co II Sobór Watykański nakreślił w konstytucji apostolskiej Gaudium et spes, kiedy zachęcał wszystkich katolików do tego, żeby łączyli się z ludźmi pokojowo nastawionymi właśnie do budowania pokoju. To jest główna idea, która przyświeca Stolicy Apostolskiej w tym włączaniu się w pracę różnego rodzaju organizacji międzynarodowych.

Słyszymy często postulat, by Kościół nie mieszał się do polityki. Skoro jednak Stolica Apostolska utrzymuje relacje z różnymi podmiotami prawa międzynarodowego, skoro papież czy jego reprezentanci zabierają głos na forum różnych organizacji międzynarodowych, wypowiada się w bieżących sprawach czy apeluje do polityków, to jednak jakoś w politykę się angażuje.
– W gruncie rzeczy kiedy się mówi, żeby Kościół nie mieszał się do polityki, to ma się na myśli, żeby nie uprawiał polityki partyjnej, czyli żeby nie popierał żadnej partii politycznej. I to jest nawet słuszne. Kościół nie powinien wiązać się z żadną konkretną opcją polityczną, dlatego że ludzie się zmieniają, partie też zmieniają swoje programy, widzieliśmy to wiele razy, a Kościół wchodząc w dialog społeczny, angażując się w rozwiązywanie problemów międzynarodowych czy też społecznych, ma zawsze na względzie dobro wspólne, w tym dobro obywateli, którzy są wiernymi Kościoła katolickiego. I w tym sensie nie można Kościołowi odmawiać prawa do tego, żeby się angażował w życie społeczne, bo przecież bycie chrześcijaninem to nie jest tylko jakiś prywatny wymiar własnego życia, ale ono ma też wymiar publiczny, społeczny i musi mieć gwarancję prawa do wyznawania swojej wiary w sposób uporządkowany, spokojny, bez dyskryminacji, także w sferze publicznej. Osoby wierzące mają także prawo i obowiązek wnosić swój wkład w budowanie dobra własnej ojczyzny czy szerzej całej rodziny ludzkiej.

Ostatni postulat Kongresu Katolików i Katoliczek zawiera życzenie rzeczywistego funkcjonowania i respektowania w codziennej praktyce rozdziału Kościoła od państwa w Polsce. Ta teza wydaje się bardziej nawiązywać do ducha rewolucji francuskiej, niż do zawartej w konstytucji czy konkordacie zasady współpracy Kościoła i państwa i poszanowania wzajemnej autonomii…
– Tak, to jest rewolucyjna teza, która była też lansowana w czasach komunizmu w Polsce i nie oznacza nic innego jak zepchnięcie Kościoła do zakrystii, jedynie do sfery kultu, a przede wszystkim zredukowanie religii do życia prywatnego, a więc stworzenie z Kościoła czy z religii w ogóle pewnego rodzaju subkultury, która by nie miała żadnego realnego wpływu na życie społeczne. Byłaby, powiedzmy, takim rodzajem folkloru, w który ludzie angażują z bliżej nieokreślonych powodów.
Oczywiście, że taki rozdział nie może mieć miejsca, dlatego że ci sami ludzie są jednocześnie obywatelami i katolikami, więc to byłaby jakaś schizofrenia, gdyby w ich sercu nastąpił rozdział. Model, który jest zapisany w konkordacie między Polską a Stolicą Apostolską, to jest autonomia i współpraca i to jest też ten model, który Sobór Watykański II wyraźnie zaproponował światu: kwestie, które mogą się pojawiać w relacjach państwo-Kościół, należy rozwiązywać według tego właśnie modelu, w którym jesteśmy od siebie w pewnym sensie niezależni, każdy ma swoje władze, każdy ma swój system prawny. Przecież w Kościele jest prawo kanoniczne, w państwie jest prawo cywilne, ale jednocześnie troszczymy się o tych samych ludzi i w związku z tym współpraca jest jedynym sposobem rozwiązywania problemów.

Arcybiskup został mianowany nuncjuszem na Madagaskarze, ale też delegatem apostolskim na Komorach i wyspie Reunion. Jaka jest różnica między nuncjuszem a delegatem apostolskim?
– Nuncjusz apostolski ma dwojakiego rodzaju zadania. Jest ambasadorem, czyli jest akredytowany przez władze państwa, w którym reprezentuje Ojca Świętego, i w związku z tym bierze udział w życiu dyplomatycznym tego kraju. A druga funkcja to reprezentowanie Ojca Świętego wobec Kościoła lokalnego. W tej sferze mieści się przede wszystkim współpraca z Konferencją Episkopatu, branie udziału w życiu miejscowego Kościoła, w moim przypadku na Madagaskarze. Natomiast delegat apostolski nie ma tej pierwszej funkcji, czyli dyplomatycznej. Jestem delegatem apostolskim na Komorach, dlatego że z państwem Komory nie mamy relacji dyplomatycznych. To jest państwo w 99 proc. muzułmańskie, co nie znaczy, że w przyszłości tych relacji nie będzie. Dlatego tam mam tylko funkcje kościelne. A z kolei Reunion to jest terytorium zamorskie Francji i nuncjusz apostolski już tam jest – w Paryżu, a mnie Ojciec Święty zlecił tylko troskę o życie kościelne na tej wyspie. Tam jest jedna diecezja i trzeba zadbać o to, żeby wszystko funkcjonowało jak należy, a z Paryża jest to znacznie trudniejsze niż z Madagaskaru.

Wróćmy jeszcze do dyplomacji i działania na rzecz pokoju. Od dziewięciu miesięcy na Ukrainie trwa wojna. Analizowaliśmy już na naszych łamach stanowisko papieża w tym temacie. Także pewną ewolucję jego spojrzenia czy komunikowania. Skoro mamy okazję rozmawiać z dyplomatą watykańskim, chciałbym zapytać, jakie jest stanowisko Stolicy Apostolskiej w sprawie wojny za naszą wschodnią granicą?
– Ten rozwój myśli papieża rzeczywiście jest zauważalny. On wynika głównie z tego, że Ojciec Święty ma wielkie serce i od samego początku chciał rozmawiać z Putinem i patriarchą Cyrylem, żeby tej wojny nie było, żeby ją zatrzymać. To się okazało niemożliwe. Zresztą byłem wtedy w Jerozolimie i organizowaliśmy już spotkanie z patriarchą Cyrylem, ale nie było prawdziwej woli do tego, aby się ono odbyło. Odkąd więc Ojciec Święty zorientował się, że właśnie ze strony moskiewskiej nie ma odzewu na jego apele, to zaczęliśmy być świadkami tego, że na koniec każdej modlitwy Anioł Pański i każdej audiencji generalnej w środę papież nieustannie wzywa do modlitwy za umęczoną Ukrainę.
Tu jest zupełnie jasne, że Stolica Apostolska wie, kto jest agresorem, a kto ofiarą w tym konflikcie. Ale jednocześnie w mediach pojawiają się różne wypowiedzi Ojca Świętego, które bywają źle interpretowane w sensie politycznym. Stolica Apostolska już raz wyjaśniła w komunikacie prasowym, że Ojcu Świętemu zależy przede wszystkim na tym, aby nie było więcej ofiar w tej wojnie, czyli priorytetem papieża jest to, aby ocalić życie ludzkie. I tu trzeba powiedzieć otwarcie, że nikt nie ma recepty, jak najlepiej tego dokonać, w jaki sposób sprawić, żeby bomby nie spadały na cywili, żeby bezbronni ludzie nie ginęli na wojnie. Wszystko to, co słyszymy ze strony Ojca Świętego, jest wyrazem właśnie tej troski, która skierowana jest w różne strony, żeby ocalić jak największą liczbę ludzi, żeby wojnę przerwać jak najszybciej, żeby zasiąść do stołu negocjacji i żeby zacząć mówić o przyszłości dla Ukrainy. Oczywiście mamy świadomość, że pokój tylko wtedy będzie trwały, jeśli będzie oparty na sprawiedliwości, ale z drugiej strony lepszy kiepski pokój niż dobra wojna. Trzeba przede wszystkim zadbać o to, żeby ocalić życie ludzkie.

To będę teraz głosem tych oponentów, którzy pytają, czy papież po prostu nie był naiwny, wierząc, że Putin czy Cyryl są gotowi do rozmów, do pojednania, do zatrzymania wojny? Czy nie mylił się, wzywając do negocjacji, zamiast poprzeć wsparcie dla Ukrainy również w dostawie broni, żeby naród mógł się bronić przed agresorem?
– „Aż do ostatniego Ukraińca”. Taką słyszałem opinię: że Stany Zjednoczone będą walczyć aż do ostatniego Ukraińca. Nie wiem, czy Ukraińcy byliby zachwyceni taką wizją i nie wiem, czy to jest świat, jakiego pragniemy, w którym konflikty mają być rozwiązywane tylko za pomocą środków militarnych i zabijania się nawzajem. Jeżeli jest to naiwność, to taka, która ma korzenie w Ewangelii i w przekonaniu, że człowiek może się nawrócić i że wydarzenia, które go spotykają, a więc także niepowodzenia na wojnie, mogą go skłonić do rachunku sumienia, do zastanowienia się, do zweryfikowania swojej pierwszej opcji.
Widzimy w tej wojnie kolejne niepowodzenia Rosji, która bezskutecznie chciała wziąć szturmem Kijów w pierwszych dniach. Oczywiście bohaterska postawa Ukraińców, którą trzeba pochwalić, jest w tej wojnie niezwykle ważnym czynnikiem, bo sprzyja temu, aby Rosja zastanowiła się, czy jest gotowa na kolejne straty i w ludziach, i w sprzęcie. Natomiast Ojciec Święty ciągle liczy na to, że zdrowy rozsądek przeważy, że w obliczu ponoszonych strat minie zaślepienie spowodowane chęcią zdobyczy terytorialnych czy wpływów politycznych. Nie da się rozwiązać wszystkiego za pomocą środków militarnych, dosyłania kolejnego uzbrojenia, ale trzeba myśleć dalej, bardziej dalekosiężnie. Trzeba myśleć długoterminowo, jak ułożyć relacje międzynarodowe po wojnie, czy też w jaki sposób odbudowywać potem kraj. Te wszystkie elementy mogą sprawić, że zaistnieją warunki do tego, żeby tę wojnę przerwać, żeby ją zakończyć i żeby zacząć wspólnie omawiać problemy, które zostały przez nią spowodowane.

Czy stanowisko Franciszka jest też efektem jego zdecydowanego sprzeciwu wobec kary śmierci, ale też budowania nowej koncepcji pokoju, która mogłaby zastąpić obecną wciąż w nauczaniu Kościoła koncepcję wojny obronnej? Czy Kościół zbliża się w swoim spojrzeniu do postulatów pacyfistycznych?
– Problem jest bardziej złożony, bo w przypadku kary śmierci rzeczywiście nastąpiła ewolucja, ale ona ma swoje korzenie w jednej podstawowej prawdzie, że trzeba bronić życia. Zresztą kara śmierci też była tak rozumiana w przeszłości, jako forma obrony społeczeństwa przed agresorem, kiedy nie istniały inne możliwości jego izolacji. W tej chwili wydaje się, że istnieją tak zaawansowane formy odizolowania agresora, iż nie stanowi on zagrożenia dla życia obywateli, więc kara śmierci nie ma już uzasadnienia.
Natomiast w przypadku wojny obronnej Kościół cały czas podtrzymuje tezę, że państwo, które zostało napadnięte przez agresora, ma prawo bronić swoich obywateli i tutaj nie ma wątpliwości co do tego, że Ukraina także ma prawo bronić się w tej wojnie. To jest moralnie uzasadnione, jest wręcz obowiązkiem państwa wobec swoich obywateli, których życie trzeba chronić. Ale jeśli mówimy o rozwoju doktryny dotyczącej wojny, to różnica leży gdzie indziej. Dotychczas mówiło się o pokoju opartym na równowadze sił, co oznacza w praktyce: na podstawie wzajemnego zastraszania się; jest to zatem swego rodzaju równowaga strachu (ta logika odstraszania pobrzmiewa zresztą często w wypowiedziach wielu polityków). Ponieważ my mamy dużo broni i wy macie dużo broni, my mamy broń atomową i wy też, to lepiej nie zaczynać wojny, bo nie wiadomo, co z tego będzie. Ale właśnie wojna, którą Rosja wywołała, pokazuje, że to nie działa, że wystarczy jeden człowiek, który się nie boi albo który sobie przekalkuluje, że wprawdzie jakieś straty poniesie, ale ostatecznie wojnę wygra, i już ta logika odstraszania nie działa.
To, do czego Stolica Apostolska przekonuje, także na forum ONZ, to jest idea budowania zaufania między narodami. To jest oczywiście proces o wiele trudniejszy i bardziej żmudny, ale przykład Europy pokazuje, że jest możliwe budowanie pokoju opartego na wzajemnym zaufaniu. Przecież my mieliśmy w Europie bardzo długą tradycję wojen, i to krwawych wojen, a jednak w ramach Unii Europejskiej ten proces budowania zaufania przynosi pewne rezultaty. Nie można powiedzieć, że ze wszystkiego jesteśmy zadowoleni, ale akurat w tym aspekcie postęp jest bardzo widoczny. Kiedy więc nad tym pracuje się w perspektywie długoterminowej, to wtedy rzeczywiście można mieć nadzieję na trwały pokój, na relacje, które będą budowane na fundamencie zaufania, bez uciekania się do broni śmiercionośnej w rozwiązywaniu problemów.

---

Abp Tomasz Grysa
Wieloletni pracownik w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, wyświęcony na biskupa 1.11.2022 r. w poznańskiej katedrze, ustanowiony przez papieża nuncjuszem na Madagaskarze i delegatem apostolskim na Komorach i wyspie Reunion. Pochodzi z Poznania


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki