Logo Przewdonik Katolicki

Po co Maryja się objawia?

Elżbieta Wiater
Wolontariusze niosą replikę figury Matki Boskiej podczas procesji maryjnej w Lourdes, gdzie w XIX wieku Maryja ukazała się Bernardetcie Soubirous fot. VALENTINE CHAPUIS/AFP/East News

Objawienia Matki Bożej budzą gorące spory. Po jednej stronie mamy osoby, które pytają, po co dodatkowe objawienia, skoro w Chrystusie jest jego pełnia – nic więcej przekazać się nie da. Po drugiej – ludzi znających słowa przekazane przez Maryję lepiej niż teksty biblijne i to na Jej wypowiedziach opierających swoją wiarę. Co jest pośrodku?

Na początek kilka rozróżnień. Nie wszystkie objawienia maryjne mają tę samą rangę. Część z nich to osobiste wizje świętych, jest jednak nieco takich, które niosły przekaz powszechny, skierowany do wspólnoty wierzących jako całości. Spośród nich zaledwie około dwudziestu zostało oficjalnie uznanych przez hierarchię i to one budzą najbardziej gorące dyskusje.

Wizja modelowa
Najstarszym objawieniem maryjnym, którego prawdziwość oficjalnie stwierdził Kościół, jest to w Guadelupe, w 1531 r. Maryja ukazała się ubogiemu Indianinowi, Juanowi Diego, prosząc, by udał się do biskupa i przekazał prośbę o wybudowanie na miejscu objawień kościoła. Hierarcha domagał się cudu potwierdzającego prawdziwość wizji. Podczas kolejnej wizji, co istotne, mającej miejsce w grudniu, Juan zobaczył na wzgórzu kwitnące kwiaty. Na polecenie Matki Bożej zerwał je, a Ona ułożyła z nich bukiet, który Indianin owinął w swój płaszcz (tilmàtli) i zaniósł biskupowi. Kiedy przed nim rozwinął swoje okrycie, wysypały się z niego kwiaty i ukazał się wizerunek Maryi.
Dla nas najistotniejsze jest to, że zawiera on symbolikę aztecką, m.in. czarną wstążką przepasywały się kobiety ciężarne, wąż, którego miażdży stopami Maryja, był symbolem azteckiego boga, któremu składano ofiary z ludzi, układ gwiazd na płaszczu oddaje wygląd nieba nad Meksykiem. Użyty sposób obrazowania, w połączeniu z dziejącymi się na skutek modlitwy przed nim cudami, sprawił, że ewangelizacja podbitego imperium od momentu objawień nabrała niesłychanego tempa. Chociaż katolicyzm na początku był religią najeźdźców, dzięki Matce Bożej stał się bliski mieszkańcom tamtych ziem. Dostrzegli, że jest czymś więcej niż narzędziem służącym zdobyciu dominacji przez Europejczyków – może dawać życie.
Obecne w tej historii elementy, które omówię później, będą się powtarzać w następnych objawieniach, a ja czytając o tych historiach, mam jedno skojarzenie. Biblijne.

Kana się powtarza
W Ewangelii św. Jana Jezus zaczyna swoją działalność od cudu w Kanie Galilejskiej (zob. J 2, 1–12). Dokonany on zostaje na weselu, na którym jest też Matka Pana, i to Ona odgrywa jedną z kluczowych ról w tej scenie.
Przede wszystkim z właściwą sobie delikatnością dostrzega ubóstwo państwa młodych i to, że zbliża się swego rodzaju katastrofa – brak wina dla biesiadników był powodem do wstydu. Mówi o tym Synowi, a choć ten wydaje się zbywać Matkę, ta idzie do sług i nakazuje im, by uczynili wszystko, co Jezus im poleci. Posłuszeństwo Jej, a przez to Panu, kończy się niewyobrażalną obfitością wina, i to dobrej jakości.
Jest jednak jeszcze jeden, zdecydowanie istotniejszy cud. Mało kto zwraca uwagę na zdania, które kończą ten opis: „Objawił [Jezus] swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni” (J 2, 11b–12). Uczyniona na prośbę Maryi przemiana dotyczy nie tylko wody. Ulegają jej także serca braci Jezusa i Jego uczniów, bo to, że razem idą do Kafarnaum, i pozostają tam, jest lakonicznym opisem „poczęcia się” Kościoła. Kolejne trzy lata działalności Chrystusa można przyrównać do ciąży, zakończonej „porodem” na krzyżu, przy którym notabene znów widzimy Maryję.
Dostrzeżenie potrzeby, zwrócenie się do sług, a przez to z osób mało znaczących uczynienie świadków, wskazanie na potrzebę słuchania Pana i posłuszeństwa, wreszcie cud i narodziny Kościoła. Te elementy znajdziemy w każdych z zatwierdzonych objawień. Maryja nie dodaje nic nowego do treści zawartych w Biblii i Tradycji, jedynie interpretuje w ich świetle doczesność, prawie zawsze wskazując na biedę (częściej duchową, ale i materialną), przestrzegając przed konsekwencjami odejścia od Boga oraz dając narzędzia, za pomocą których można naprawić sytuację, i wskazuje na Chrystusa jako tego, który niesie życie, uzdrowienie i pokój. Miejsca i momenty Jej objawień przynoszą też zawsze ożywienie do Kościoła, jego rozwój i wzrost gorliwości.
Przyjrzyjmy się teraz wybranym zjawieniom Maryi, które zostały uznane przez hierarchię. Wybrałam do tego celu cztery z nich: Guadelupe (1531), Lourdes (1858), Gietrzwałd (1877) i Fatimę (1917).

Powracające motywy
W każdym z tych przypadków wizjonerami są osoby proste, ubogie, ale głęboko religijne: Juan Diego, Bernadetta Soubirous, Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska, Łucja, Franciszek i Jacinta. Kiedy przyjrzymy się bliżej ich charakterystykom, odkryjemy u nich, obok prostoty w zawierzeniu Bogu, olbrzymią trzeźwość myślenia i pokorę. Są dziecięcy w swoim stosunku do Maryi, przez co rozumiem, że bezpośredni i pozbawieni skłonności do manipulacji.
Co ciekawe, Ona w każdym przypadku mówi w ich ojczystym języku. To bywało powodem do podważania prawdziwości objawień. Kiedy jeden z przesłuchujących Bernadettę kpiąco zadał pytanie, skąd Matka Boża zna tamtejszy dialekt, dziewczynka odpowiedziała: „Skoro wysłuchuje naszych modlitw, to musi nas rozumieć”. Jest tu głęboka intuicja wskazująca na bliskość Maryi.
Ta znajomość ludzkich spraw wyraża się także w tym, że Matka Pana odnosi się do codzienności. Za każdym razem poleca budowę sanktuarium, ale też komentuje lub zapowiada wydarzenia historyczne. Dla mnie najbardziej znaczące jest to, co wydarza się w Gietrzwałdzie, gdzie na każde prawie pytanie odpowiada Ona, że potrzebna jest modlitwa, przede wszystkim różaniec. Daje także konkretne wskazówki praktyczne, ale rzadziej. Zapowiada też, podobnie jak w pozostałych miejscach objawień, prześladowania wizjonerów i trudności, zachęca jednak do ofiarowania ich Bogu, wskazuje też na potrzebę pokuty. Pozostaje praktyczna, jak każda matka. Co więcej, Jej objawienia na Warmii ożywiły nie tylko religijność, ale też umocniły polskość w tym regionie, a dla wielu katolików prześladowanych czy to z powodu pruskiej Kulturkampf, czy przez rosyjski carat (przychodziły tam pielgrzymki także z sąsiedniego zaboru) to, że Maryja zwróciła się do wizjonerek po polsku, było utwierdzeniem w ich narodowej tożsamości.

Najważniejszy dowód prawdziwości
Jednym z elementów potwierdzających, że objawia się Ona, nie zły duch, były i są dziejące się w tych miejscach cuda, najczęściej uzdrowienia, ale też wiele nawróceń. Nadto miejsca te stały się celami pielgrzymek i świadkami niesłabnącego kultu. To wszystko wpływa ożywczo na Kościół – wzrasta liczba wiernych, dotychczas letni wierzący stają się gorliwi – co jest zasadniczym znakiem, kto ukazał się na danym miejscu.
W przypadku Lourdes i Gietrzwałdu istotne jest też to, że Maryja własnymi ustami potwierdziła prawdziwość, wtedy niedawno, ogłoszonego dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. To kolejny element spajający wspólnotę i potwierdzający prawdziwość Magisterium. Przypomniała też o tej części wiernych, którzy oczyszczają się w czyśćcu, prosząc o modlitwę i umartwienia w ich intencji, a więc jedność z nimi.
Tam, gdzie jest Matka Pana, tam rodzi się Kościół. Wzrasta jego jedność i gorliwość, zabiera się do tego, by stawać się zaczynem przemieniającym świat. Duchowo, ale to przekłada się też ostatecznie na przemianę relacji społecznych, kultury, rzeczywistości materialnej. Myślę, że to jest podstawowy powód, dla którego Maryja się objawia – Jej troska o naszą jedność i zbawienie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki