Logo Przewdonik Katolicki

W Iranie nie mogłem być sobą

Dawid Gospodarek
fot. Bonnie Cash/Getty Images

Rozmowa, o sytuacji w Iranie, fanatyzmie religijnym i dyskryminacji ze względu na płeć z Michałem Rezazadehem.

Irańczycy protestują po śmierci kobiety zaaresztowanej za niewłaściwe noszenie hidżabu. Musi on zakrywać włosy…
– Tak. Nawet w wioskach i domach tak naprawdę kobiety powinny mieć zakryte włosy, bo policja moralności czy obyczajowa może w każdej chwili to sprawdzać. Oprócz włosów muszą mieć zakryte nogi aż pod kostki i ręce aż pod nadgarstki. Dekolty oczywiście też są zakazane, podobnie pomalowane paznokcie. Ta policja sprawdza też mężczyzn i zgodność ich ubioru z zasadami. Ale kobiety są brutalniej traktowane.

Śmiertelną ofiarą brutalności policji obyczajowej jest Mahsa Amini.
– To straszna historia, która przyczyniła się do aktualnych protestów w Iranie, też brutalnie tłumionych, z kolejnymi ofiarami śmiertelnymi. 22-letnia Mahsa Amini, dziewczyna kurdyjskiego pochodzenia, która pojechała z rodziną zwiedzić Teheran. Za to, że na stacji metra zsunął jej się hidżab, odsłaniając trochę włosy, została zaatakowana przez policję moralności. Pobito ją dotkliwie, aresztowano. Na komisariat dotarła w śpiączce. Trafiła do szpitala, gdzie po dwóch dniach zmarła. Wtedy Irańczycy nie wytrzymali i wyszli na ulice, by sprzeciwić się temu brakowi sprawiedliwości. Temu, że zabija się za nieodpowiedni ubiór. Protesty wciąż trwają. W Europie policja chroni protestujących, mających wolność słowa, a tam policja brutalnie tłumi protestujących. Już w tym roku, a nawet przed tymi protestami ponad tysiąc Irańczyków padło śmiertelną ofiarą policji. Tam protest to ryzyko życia. W ramach protestów kobiety palą hidżaby, ludzie śpiewają, wykrzykują hasła. Trzeba pamiętać, że tu nie ma sprzeciwu dla samego hidżabu, ale dla obowiązkowego nakazu noszenia go. Służby państwowe dokonują też prowokacji, chcąc usprawiedliwić swoją przemoc – np. podpalając meczety czy Koran albo ściągając kobietom chusty i zwalając na „rewolucjonistów” winę za złe traktowanie religijnych kobiet.

Jak to jest prezentowane w irańskich mediach?
– Oczywiście w Iranie jest tylko jedna oficjalna, państwowa telewizja, z propagandową państwową narracją. Żeby blokować wiadomości i możliwość kontaktu, zrzeszania się, państwo wyłącza też dostęp do internetu, mimo że np. Facebook czy inne takie fora już wcześniej były blokowane. Nie mam przez to stałego kontaktu z rodziną.

Czy jacyś islamscy przywódcy duchowi są publicznie bardziej otwarci, krytykując brutalność i zabijanie za brak hidżabu?
– Są tacy duchowni, jednak ze względu na uwikłania w obecną politykę rządu, i może po prostu lęk, milczą.

Urodziłeś się i wychowałeś w Iranie. Dlaczego zdecydowałeś się opuścić swoją ojczyznę?
– Wyjechałem z Iranu w 2017 r. Skończyłem tam studia inżynierskie. Do wyjazdu skłoniło mnie przede wszystkim to, że nie umiałem odnaleźć się w kulturowych ramach, jakie są nakładane na obywateli tego kraju. Nie potrafiłem być takim mężczyzną, jakiego chciałoby we mnie widzieć państwo. Mężczyzna w Iranie wydawałoby się, że musi się wręcz rzucać na kobiety, np. na widok ich włosów. Ja nie potrafiłem być takim dzikim osobnikiem. Bardzo mi przeszkadzała i wręcz bolała mnie irańska ideologia. Nie mogłem tam być sobą. Iran jest krajem, w którym mocno widać podział ze względu na płeć, na płcie są narzucane konkretne kulturowe oczekiwania. Jestem ekstrawertykiem, a tam musiałem to w sobie tłumić, być na zewnątrz introwertykiem. Dziś mam 27 lat, z Iranu wyjechałem, gdy miałem 21. Teraz dużo lepiej znam siebie, bo mogłem przyglądać się sobie w wolności. I w tej wolności mogę być wreszcie sobą. To jest moja filozofia i sens życia. Za nic już bym tego nie oddał. Iran nie pozwala być sobą, nie pozwala żyć w prawdzie.

Czy Twój wyjazd z Iranu wiązał się z jakimiś problemami?
– Tak, to nie jest łatwe. Zaczynając od samego paszportu irańskiego, który jest właściwie jednym z najgorszych paszportów, musiałem wyrabiać wizę. Zapisałem się na kurs językowy na UKSW. Gdy wszystko opłaciłem, gdy mogłem udokumentować cel swojej wizyty, nawet przedstawić zaproszenia i poręczenia od polskich przyjaciół, otrzymałem wizę i mogłem przyjechać do Polski. Chodziło o potwierdzenie, że jestem w kontakcie z Europejczykami, może też, że mam szacunek do tej kultury, i po prostu, że nie jestem jakimś radykalnym muzułmaninem czy jakimkolwiek zagrożeniem dla europejskiego społeczeństwa.

Iran opuściłeś jako młody mężczyzna, tuż po studiach, nawet przed obowiązkową służbą wojskową. Czy ze strony Iranu nie miałeś żadnych trudności z wyjazdem?
– Nie byłem w wojsku, bo na szczęście otrzymałem kategorię zdrowotną, która uniemożliwiała mi służbę. To trochę też komplikuje, bo nie mogę np. odnowić irańskiego prawa jazdy. Ale rzeczywiście służba wojskowa jest powszechna i obowiązkowa, nie jest też łatwym doświadczeniem dla wielu mężczyzn. Ludzie wychodzą z niej z traumami i marnują tam dwa lata swojego życia.

Twój wyjazd do Polski był Twoją pierwszą zagraniczną wyprawą?
– Nie, byłem w Turcji turystycznie. Każdy wyjazd jest zarejestrowany i trzeba przyznać, że wyjazdy są naprawdę problematyczne. Żeby młody mężczyzna mógł dostać paszport, musi odbyć służbę wojskową. Ewentualnie, jeśli jest studentem, może zostawić w urzędzie spory depozyt pieniężny, który będzie mógł odebrać po powrocie. Ja musiałem tak zrobić i tych pieniędzy już nie odzyskam.

Jak na Twój wyjazd z Iranu zareagowała rodzina i znajomi?
– Oni, odkąd dorastałem, już dobrze wiedzieli, że ja raczej nie pasuję do irańskiego społeczeństwa. Sam to mocno czułem, że nie należę do tego kraju. Opanowałem języki obce i dla mnie było oczywiste, że muszę wyjechać, żeby być sobą.

Co nie pozwala tam być sobą, poza tym specyficznym podejściem do płci?
– Chociażby religia. Ona jest narzucona na każdego obywatela. Nawet jeśli nie czułem się muzułmaninem, byłem traktowany jak wyznawca islamu i narzucano na mnie oczekiwania jak na wyznawcę islamu. Oczekiwania egzekwowane karami. Nie potrafiłbym tam odnaleźć siebie, nie umiałem znaleźć dla siebie miejsca.

Jak przejawia się to, że zasady religijne tak mocno wchodzą w kulturę, w codzienne życie, w prawo? Jak Ty tego doświadczałeś?
– Najłatwiej opowiedzieć mi to na przykładach. Teraz mam długie włosy, mam kolczyk w uchu. Gdy podróżuję po Europie latem, noszę krótkie spodenki, a to są rzeczy dla mężczyzny w Iranie nielegalne.

Dużo trudniejszą sytuację mają kobiety…
– Tak, ta niesprawiedliwość i brutalność względem kobiet zawsze mnie bolała, teraz szczególnie rani moje serce w obliczu aktualnych wydarzeń. Kobiety już w ogóle nie mogą ubierać się tak, jak chcą. Każdy, kto urodził się w Iranie jako mężczyzna, już jest niesamowicie uprzywilejowany. W Iranie mężczyzna może wszystko. Jest jak książę. Widać to w prawie, nawet w odszkodowaniach – jeśli na ulicy przejedziesz mężczyznę, twój ubezpieczyciel zapłaci dwa razy więcej rodzinie ofiary, niż gdyby to była kobieta. Nawet w takich kwestiach wartość i godność kobiety nie są poważane, a już w ogóle np. w tradycyjnie religijnych rodzinach. Bardzo często tamtejsze kobiety nawet nie mają świadomości swojej godności, wręcz swego człowieczeństwa – że są indywidualnymi osobami, że mogą myśleć, podejmować jakieś decyzje, realizować swoje marzenia i cele. Stają się po prostu podwładnymi mężczyzny, wręcz niewolnicami, jeśli nie gorzej.

Wspomniałeś, że państwo nie uwzględnia faktu, że obywatel jest niewierzący.
– Tak, to się kompletnie wymyka systemowi, jest nie do pomyślenia. Nie można być niewierzącym i tego deklarować, bo zostanie się skazanym na karę śmierci. Trzeba być szyickim lub sunnickim muzułmaninem – najlepiej szyickim, tak jak większość. Sunnici mają już trochę mniej praw. Można być w mniejszości chrześcijańskiej i wtedy jest się zwolnionym z różnych muzułmańskich zasad, np. jedzenia halal, zakazu picia alkoholu – ale to tylko w Kościołach z dłuższą tradycją na tych ziemiach, a więc w Kościele katolickim czy niektórych Kościołach wschodnich. Skomplikowaną sytuację mają protestanci i inne niezarejestrowane oficjalnie wyznania. Jest mniejszość żydowska. Każda mniejszość religijna jest w jakiś sposób dyskryminowana.

W jaki sposób przejawia się ta dyskryminacja?
– Kwestia publicznego kultu, publicznej działalności. Albo takie prozaiczne rzeczy – na studia ze mną dostał się kolega, Irańczyk turkmeńskiego pochodzenia. Był sunnitą. Dostał się na te same studia co ja, ale musiał mieć na to dwa razy lepszą ocenę z matury. Już jako siedemnastolatek dowiedziałem się, jak duża panuje tu niesprawiedliwość.

Zakazana jest też konwersja z islamu, nie ma wolności religijnej.
– Oczywiście, że nie. To dotyka nie tylko konwertyty, ale też jego rodziny. Nawet gdyby zdarzyło się, że na samą konwersję, np. na katolicyzm, będzie przymknięte oko, to taka osoba jest pod lupą władz i przy każdej innej byle okazji dotknie ją kara – chociażby, jeśli przejedzie na czerwonym świetle, na co normalnie policja raczej nie zwraca uwagi. Na wszelkie sposoby będzie takiej osobie utrudniane życie. A w sytuacji, gdy ktoś konwertował na islam i chce odejść od islamu, skazuje się w Iranie na karę śmierci. Często Irańczycy wyznania protestanckiego, starają się o azyl w Polsce czy Europie, bo w Iranie groziłaby im kara śmierci.

Czy gdy są święta albo ramadan, oczekuje się również od niemuzułmanów publicznego przestrzegania towarzyszących im zasad?
– Zdecydowanie tak. Podczas ramadanu od wschodu do zachodu słońca nikt publicznie nie może jeść, pić czy choćby palić papierosów. Nic nie będę tu mówił o całowaniu się publicznie, bo to nawet bez ramadanu jest zakazane. Nikt nie pyta wtedy o wyznanie. Nie ma oczywiście obowiązku chodzenia do meczetu, ale zdarzają się na to mocne naciski. I też podczas studiów doświadczyłem, że profesorowie preferencyjnie traktowali studentów chodzących do meczetu (który jest obowiązkowo na terenie uczelni), mimo że studiowałem przecież inżynierski kierunek, zupełnie niezwiązany z religią. Na studiach miałem zresztą obowiązkowe przedmioty o islamie – trzy kursy o Koranie, trzy kursy o rewolucji islamskiej, trzy kursy o zasadach religijnych i jeden o cywilizacji islamu.
Mówisz, że na uczelni miałeś zajęcia o Koranie, islamie. A czy jest tam możliwość uniwersyteckiej, naukowej dyskusji – krytycznej, historycznej analizy czy to samego Koranu, czy doktryn, tradycji?
– Oczywiście nie, bo to byłaby już herezja, za co jest kara śmierci. Nie ma możliwości żadnego kwestionowania. To kraj i system dyktatorski, nie da się usiąść przy stole i rozmawiać.

Ty urodziłeś się w szyickiej rodzinie.
– Tak, ale moi rodzice nie wychowywali mnie w takich islamskich zasadach, tylko w wartościach po prostu ludzkich – ucząc mnie, jak postępuje człowiek dobry, a jak nie postępuje. Jaki jest w stosunku do innych. Że na przykład mężczyzna, patrząc na kobietę, ma widzieć w niej drugiego człowieka, a nie zachowywać się jak niepanujące nad prymitywnymi żądzami zwierzę, gdy zobaczy kosmyk włosów pod hidżabem. Ja pochodzę z północy Iranu, gdzie ogólnie ludzie są bardziej otwarci.

Czy widzisz szansę na rewolucję, na zmiany w Iranie?
– Mam nadzieję i marzę o tym. Bardzo bym chciał, żeby tam było normalnie. Żeby z tego zła i krwi na ulicach wyszło coś dobrego, konkretne zmiany. Żeby ludzie mieli swoje prawa i mogli żyć w wolności, szczęśliwie i poczuli swoją wartość jako człowieka.
Niestety, wielu zachodnich polityków nie wspiera tych zmian, bo często układy z aktualnym rządem są dla nich ważniejsze. Nawet europejskie polityczki, które tu są feministkami, w Iranie uniżają się przed zwyczajami systemu i zakładają hidżaby. Sam prezydent USA dał wizę prezydentowi Iranu, mimo że w Iranie dzieje się tyle zła. Politycy światowi milczą, bo ważniejsza dla nich niż krew i szczęście Irańczyków jest ropa. Potrzebna jest też zmiana perspektywy w polityce Zachodu. Obok wytrzymałości Irańczyków ta zmiana jest również bardzo kluczowa, żeby cokolwiek tam się zmieniło.

Mówiąc o tym wszystkim narażasz się w Iranie.
– Wiem, że teraz już ambasada Iranu nie odnowi mojego paszportu.Ale nie mogę milczeć, zwłaszcza iż mogę mówić, że jestem wolny. I chcę tego dla moich sióstr i braci w Iranie. My tu musimy być głosem tych ludzi, którzy tracą życie na ulicach Iranu. Nie można przymykać na to oczu. Pamiętamy słowa Mariana Turskiego: Auschwitz nie spadł z nieba. Nie możemy być obojętni.

------------------------------------------

Michał Mohammadreza Rezazadeh
Wyjechał z Iranu – swojego ojczystego kraju – w 2017 r. i, jak mówi, po przyjeździe do Polski pierwszy raz poczuł wartość człowieka i życia. Zaczął tak bardzo utożsamiać się z Polską, że nie tylko opanował język polski na bardzo wysokim poziomie, ale i zastąpił imię Mohammadreza polskim Michał. Prowadzi kanał na YouTube, gdzie opowiada o sprawach, które go bolą, o których chciałby, żeby ludzie wiedzieli więcej, edukuje i pokazuje Polskę Polakom oczyma przyjezdnego. W tym roku obronił licencjat z kulturoznawstwa i cywilizacji śródziemnomorskiej na UW.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki