Człowieka, który ucieka przed wojną, umieścić w baraku sąsiadującym z poligonem. Niech sobie posłucha jeszcze kilku wystrzałów, zanim dostanie odpowiedź, czy to już ostatnie salwy karabinów, jakie słyszy w życiu, czy może wróci tam, skąd przyjechał. No bo wtedy lepiej, żeby się nie odzwyczajał, prawda? Źle mu było w lesie, za zimno? Proszę bardzo, oto sala pod dachem, ma nawet łóżko, a w tej sali dwudziestu takich jak on. O co chodzi, przecież wszyscy wyglądają tak jak on, czarne włosy, czarne brody, czarne oczy. I co z tego, że jedni to Kurdowie, inni Irakijczycy, inni z Turcji, i na dodatek niezbyt się lubią, więc kłótnie wybuchają co chwila? Zamiast się cieszyć, że są bezpieczni, całymi dniami krzyczą jeden na drugiego. A są bezpieczni, bo przecież w oknach mają kraty, a wokół budynku zasieki z drutu kolczastego i jeszcze tylu żołnierzy, z karabinami gotowymi do strzału, wokół. Nie chcą jeść, a mówią, że są głodni? No jak to, ludzie w szpitalach w naszym kraju dostają podobne porcje i nie narzekają, a oni chcieliby dostawać więcej? A że im nie smakuje? To niech nie jedzą. Właściwie i tak nie jedzą, bo co rusz któremuś protestuje układ pokarmowy w reakcji na nowe składniki, bolą ich brzuchy i narzekają. I o co im chodzi z paleniem papierosów, przecież wolno, niech sobie zapalą. Tylko skąd mają je wziąć, skoro nie wolno im ich przysłać w paczce? I jeszcze to narzekanie na ciągłą nudę, tyle ich siedzi w jednej sali, niech sobie pogadają. Jest nawet takie powiedzenie, że inteligentny człowiek się nie nudzi.
Przepraszam za ten sarkazm, ale tak wyglądają warunki w polskich ośrodkach zamkniętych dla cudzoziemców. To są więzienia. Odwiedziny tylko na przepustki, rozmowa w czasie odwiedzin w obecności funkcjonariusza, brak dostępu do lekarza, zakaz posiadania telefonu z dostępem do internetu. Do takich miejsc trafiają migranci, którzy złożyli podanie o azyl w Polsce, więc teoretycznie powinni czekać na decyzję (a czeka się na nią wiele miesięcy) w ośrodkach otwartych. Tymczasem są izolowani, monitorowani (kamery są nawet w łazienkach) i traktowani jak więźniowie. W takich więzieniach zamykani są mężczyźni, ale i kobiety z dziećmi. Organizacje pozarządowe otrzymują sygnały o wyczerpaniu psychicznym szczególnie od nich. Dzisiaj usłyszałam o dziewczynie, która ma za sobą próbę samobójczą i jest w depresji. Nie ona jedna. Naszego państwa nie interesuje zorganizowanie opieki psychologicznej i tłumaczy. Nasze państwo wciąż za to interesują aktywiści idący z pomocą do lasu, w którym czeka na leki chory człowiek. Można ich straszyć odbezpieczoną bronią i zabrać im sprzęt medyczny. No bo po co komu w lesie defibrylator?
* Informacje na temat pomocy dla uchodźców w ośrodkach dla cudzoziemców można znaleźć m.in. na grupie „Domy bez granic” oraz „Podróżnych ugościć”.