Logo Przewdonik Katolicki

Wydaje się nam, że widzimy

Tomasz Królak
Fot. Magdalena Bartkiewicz

„Miłość zawsze” – duchowy testament Czackiej – powinien nas niepokoić: czy w ciągu roku od jej beatyfikacji coś zmieniło się na lepsze: w Polsce, w Kościele, w nas samych?

Minął rok od beatyfikacji Matki Czackiej. Byłem tam w niedzielę. Chciałem z bliska przyjrzeć się radości, z jaką wspólnota sióstr franciszkanek Służebnic Krzyża przeżywała rocznicę ogłoszenia błogosławioną tej niezwykłej kobiety, swojej duchowej matki i mistrzyni. Widziałem tę radość, radość ewangeliczną, prawdziwą i „zasłużoną”, bo popartą pracą dla najbardziej potrzebujących i bezradnych: niewidomych i niedowidzących dzieci. Wiara bez uczynków jest martwa – do Lasek można przyjeżdżać po to, żeby zobaczyć żywą i przekonać się, jakie wydaje owoce.
Urzekający jest tamtejszy spokój, ujmujące uśmiechy sióstr franciszkanek – skromnych, ale i dumnych jednocześnie, że doczekały beatyfikacji swojej założycielki. Cieszą się, że mogą przyjmować gości, cierpliwie oprowadzają ich po Izbie Pamięci – prostej, jak w Laskach wszystko. I pokazują: to fotografia ojca, a to mama Róży, to jej klęcznik, a to różaniec, habit, pióro, łóżko, maszyna do pisania brajlem… Jakby wciąż tu była. Tylko usiąść i słuchać. Co powiedziałaby nam dziś, rok po swojej beatyfikacji, w którym to czasie wydarzyło się tak wiele?
Może, uradowana ze skali pomocy, jaką świadczymy zaatakowanym sąsiadom, zachęcałaby, żeby wciąż pamiętać o niewidomych dzieciach z Ukrainy, których wojna wypędziła z ich ojczyzny i w Laskach znalazły schronienie? Bo w swoim swoistym „hymnie do miłości” i nieformalnej konstytucji swojego dzieła pisała: „Miłość, która z serdecznością potrafi smutnych pocieszać, dodając im sił i odwagi do życia”.
Może, dowiedziawszy się, że wciąż – w telewizji, mediach społecznościowych, a nawet przy wspólnym stole – z powodu różnic politycznych życzymy sobie nawzajem jak najgorzej, zachęcałaby swoim cichym głosem do opamiętania? Bo przecież notowała z myślą o wszystkich ludziach dobrej woli: „Miłość, która nie toleruje w sobie albo w innych sądów, krytyk, obmów, plotek, bolesnych żartów”.
Może, pomna świetnych doświadczeń swojego duchowego przyjaciela, ks. Korniłowicza, którego osobowość przyciągała do Lasek także wielu niewierzących i poszukujących, zachęcałaby dzisiejszy Kościół w Polsce do intensywnego kontynuowania pracy księdza Władysława, kandydata na ołtarze? Bo przecież i ta część jej duchowego testamentu obowiązuje nas tu i teraz: „Miłość, która stara się wchodzić w potrzeby wszystkich, dbając o to, by każdemu było jak najlepiej”.
Niezwykły, choć tak prosty „manifest” Błogosławionej, z którego pochodzą powyższe słowa, nosi tytuł „Miłość zawsze”. Fakt, że Matka Czacka, jak ufamy, wstawia się za nami, powinien nas koić. Ale ten jej testament – niepokoić. Bo pokazuje, jak wiele jeszcze przed nami. I każe pytać, czy w ciągu minionego roku coś zmieniło się na lepsze – w Polsce, w tutejszym Kościele, w nas samych. Co odpowiemy?
Dzieło Lasek wciąż emanuje. Miejsce służące niewidomym – pomaga widzieć widzącym. Przywraca umiejętność właściwego widzenia świata i tego, czym żyjemy na co dzień. Pomaga zrozumieć, co w istocie zasługuje na naszą uwagę, a co było mamidłem przesłaniającym obraz prawdziwy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki