Logo Przewdonik Katolicki

Ławeczkowy wstyd

Michał Szułdrzyński
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Widać musimy nadganiać nie tylko zapóźnienia technologiczne, ale musimy też popracować nad symboliką, by stała się dla nas powodem do dumy, a nie zawstydzenia

Niestety można się było tego spodziewać. Po pierwszym deszczu straciły swój – skądinąd wątpliwy – blask. Złuszczyła się farba, a sklejka od wilgoci przestała być sklejką, tylko luźnym związkiem części drewnopochodnych. Nie mogło być zresztą inaczej z ławeczkami, które w różnych miejscach polski postawiła Kancelaria Premiera wspólnie z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
Na Campusie Polska jako dobry żart instrukcję obsługi instalacji ławeczkowej, ku uciesze zgromadzonych, deklamował Donald Tusk. Ale absurd tej inwestycji wyśmiewała nie tylko opozycja. Przeciwnicy premiera Morawieckiego z wewnątrz obozu władzy pokładali się ze śmiechu, opisując ten projekt, tradycyjnie uderzając w nielubianego szefa rządu i jego ego – takie tam polityczne animozje i interesiki.
No to skoro wszyscy są tacy mądrzy teraz, po fakcie, to dlaczego w ogóle ktoś na ten pomysł wpadł, ławeczkową instalację zbudował? Szefowa banku BGK Beata Daszyńska-Muzyczka była gotowa do końca tego projektu bronić, przekonując, że potrzebujemy symboli: usiądź, zostań w Polsce. Instalacja więc miała promować... inwestowanie w Polsce.
Czy jednak inwestowanie w Polsce musi kojarzyć się z tandetą? Internet obiegły zdjęcia niedokładnie dociętych płyt, niedokładnie zrobionego profilu, ostrzegano, że sklejka nie jest wytrzymała na deszcz. Ale mimo to za kilka milionów złotych postawiono w Polsce kilkanaście instalacji jakby zadaszonych ławeczek na podwyższeniu, a cała budowla wpisana była w obrys Polski. Być może ktoś miał i nawet szczytne idee, chciał ozdobić polski krajobraz konturem Polski. Wszystko raczej przywodzi na myśl to, co w polskiej gospodarce najgorsze, przekręty, taniochę, cwaniactwo, a nie wiarygodność czy odpowiedzialność.
Skądinąd ciekawy jest wątek wypowiedzi szefowej BGK o potrzebie symboli. Owszem, potrzebujemy symboli, jesteśmy narodem bardzo do nich przywiązanym. Tylko czy potrafimy symbolami operować? Podtrzymywać stare i tworzyć nowe? I co właściwie tymi symbolami chcemy o sobie powiedzieć? A może postsymbolika ma przykryć brak treści, pewne polityczne wyczerpanie? Nie wiem, co chcemy po sobie zostawić, to niech będą chociaż ławeczki. Albo jak w słabej literaturze, gdy symbolika i zbytnie bogactwo form literackich mają maskować miałkość przesłania. I właśnie tym różni się dobra literatura od grafomanii.
By pogrążyć nas jeszcze bardziej, popatrzmy na niezwykłą symbolikę uroczystości pogrzebowych po śmierci królowej Elżbiety II. Stroje, gesty, ruchy, wszystko tam miało swoje znaczenie. Symbolizowało trwałość monarchii, symbolizowało jakiś inny, większy porządek. To gorzkie porównanie nie daje mi spokoju: symboliki patriotycznej instalacji ławeczkowej, która nie przetrwała nawet miesiąc, z wielowiekową symboliką pogrzebów monarchów brytyjskiego imperium.
To jednak poważna lekcja. Widać musimy nadganiać nie tylko zapóźnienia technologiczne – by zbudować instalacje, które będą w stanie wytrzymać trochę dłużej – ale musimy też popracować nad symboliką. By stała się dla nas powodem do dumy, a nie zawstydzenia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki