Logo Przewdonik Katolicki

21 dni bez narzekania

Piotr Kwiatek OFMCap
il. Agnieszka Sozańska

Narzekanie bywa nazywane naszą wadą narodową – i niekoniecznie chcemy z nią walczyć. Ale wyzwolenie z malkontenctwa jest możliwe. Kuracja nie jest łatwa i szybka, jednak każdy może z niej skorzystać.

Dlaczego palacz nie czyta wielkiego napisu umieszczonego na opakowaniu papierosów „palenie zabija?”. A jeśli czyta, to i tak nie wierzy w to, co napis komunikuje? A jeśli jednak wierzy, to dlaczego tę informację ignoruje i w konsekwencji dalej pali? Nie wszystko, co wydaje się logiczne i spójne w teorii, jest takie w praktyce.
Już od wielu lat popularyzuję wiedzę na temat tego, czym jest, a czym nie jest narzekanie. Zajmuję się tym, jakie potrzeby społeczne i indywidualne stoją za tendencją do chronicznego niezadowolenia i jakimi metodami można sobie i innym pomóc. Wszystko dość jasno zostało opisane w książce Sztuka życia bez narzekania. Jednak znowu pojawia się pewna szczelina, a może i przepaść między ładnie podaną teorią a konkretnym życiem. Dlaczego nie jesteśmy zainteresowani zwalczaniem tendencji do narzekania? Oto trzy kluczowe powody, które blokują wyzwolenie się z nałogu narzekania.

Trudno jest się przyznać
Przede wszystkim nie chcemy dostrzec realnego problemu narzekania w naszym życiu i relacjach międzyludzkich. Strategia typu „nie widzę, nie słyszę, nie mówię” działa również w tym obszarze. Jeśli ktoś jest już zdolny dostrzec problem, to raczej nie u siebie, ale u innych. „Tak, mój mąż, żona, koleżanka z pracy, szef, sąsiad dużo narzekają, ale nie ja”. Bez rozpoznania problemu u samego siebie trudno będzie szukać rozwiązań. Jeśli ktoś nie czuje, że jest chory, to nie będzie szukał lekarza.
Kiedyś podjąłem się wyzwania, aby przeżyć bez narzekania 21 dni. Mój pierwszy dzień wyglądał następująco. Rano wstałem, pomodliłem się psalmami, a potem poszedłem na śniadanie, zapominając o moim postanowieniu. Kiedy w gościach kroiłem ziarniste, miękkie pieczywo, moje pierwsze słowa były następujące: „A u nas takiego chleba nie ma”. Dość szybko złapałem się na malkontenctwie. Co dziwniejsze: ja, który przecież nie zgadzałbym się z twierdzeniem, że problem mnie dotyczy. Jeśli uważasz, że choroba malkontenctwa ciebie nie dotyczy, to spróbuj przeżyć tylko trzy tygodnie ciągiem bez utyskiwania, marudzenia, użalania się, krytykowania itd. Choć od wielu lat dzielę się tym wyzwaniem, jeszcze nie spotkałem Polaka, który by podzielił się ze mną sukcesem nienarzekania przez wspomniany czas.
Z narzekaniem jest podobnie jak z każdym uzależnieniem. Ludzie obok problem dostrzegają i odczuwają, ale nie osoba zainteresowana bezpośrednio. Księga Mądrości Syracha mówi: „ten, który posiada wiedzę, nie będzie narzekał” (Syr 10, 25). Nie chodzi o wiedzę deklaratywną, teoretyczną, a raczej poznanie siebie, własnych oczekiwań, świadomość słów wypowiadanych i tych, którymi codziennie się karmię.

Trudno jest zrezygnować z korzyści
Trzymając się porównania narzekania do uzależnienia, to warto również podkreślić, że – jak w każdym nałogu – i tutaj występuje forma pozytywności. Między innymi narzekanie pośrednio odpowiada na potrzeby psychiczne i interpersonalne, jak autoprezentacja – przedstawianie się w korzystnym świetle bez narażenia na krytykę, skupienie na sobie uwagi, doświadczenie ulgi i oczyszczenia się z negatywnych emocji, budowanie więzi i doświadczanie solidarności itd. Niestety problem polega na tym, że za wspomniane korzyści płacimy zbyt wygórowaną cenę. Iluzja pozytywności zasłania nam ogromne negatywne skutki narzekania, jak na przykład osłabienie relacji, nastroju, potencjału, zdolności rozwiązywania problemów, osłabienie zdrowia, które stają się udziałem nie tylko naszego życia osobistego, duchowego, ale również bezpośrednio wpływają na innych. Narzekanie z natury jest relacyjne i jak wirus destrukcyjne w przestrzeni społecznej.
To prawda, że kiedy narzekamy, możemy doświadczyć pozornego wsparcia czy zainteresowania ze strony innych. Jest takie powiedzenie, że w grupie raźniej, nawet jeśli jest to grupa skupiona wokół beznadziei i bezradności. Ale inna maksyma przypomina: kto z kim przestaje, takim się staje. Bardzo to prawdziwe w kontekście emocji negatywnych i ciągłego ich „przeżuwania”. Ponadto jest prawdą, że narzekając, odczuwamy częściowo ulgę, jednak efekt oczyszczenia (katharsis) działa bardzo krótko i prawie nie daje korzyści, kiedy narzekamy nieustannie. Stałe komunikowanie niezadowolenia już nie przynosi pozytywnych benefitów, nie rozwiązuje problemu i co więcej – nie wprowadza nas w poczucie ulgi. Warto pamiętać, że samo mówienie o problemach jeszcze ich nie rozwiązuje. Tak jak deszcz jest potrzebny, aby nawodnić glebę czy pola uprawne, ale jeśli zamienia się w potok czy ulewę albo powódź, wszystko potrafi zniszczyć. Podobnie jest z kompulsywnym czarnowidztwem.
Krótkowzroczność i odczuwanie pozornych korzyści sprawia, że nasza wada narodowa dobrze się ma na salonach, rodzinnych imprezach i okazjonalnych spotkaniach. Realnie utrudnia wejście na drogę wolności i radości życia. Problem ten dobrze widać w historii Izraela. Pomimo wielkiej interwencji Boga, polegającej na cudownym wyprowadzeniu ludu z niewoli egipskiej, przeprowadzenia przez Morze Czerwone, obdarowania wodą i manną na pustyni, Izraelici stale byli niezadowoleni i koloryzowali swoje doświadczenie niewoli: „Wspominamy ryby, które za darmo jadaliśmy w Egipcie, jak również ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. A teraz wysycha nam gardło, gdyż nie widzimy nic innego prócz manny” (Lb 11, 5–6). Ludzie, którzy stale narzekają, nie potrafią dostrzec obiektywnego dobra, obrazowo mówiąc, wolą czosnek, cebulę niż prawdziwą wolność i to, co ona przynosi. Być może dlatego Naród Wybrany musiał wiele lat przebywać na pustyni, aby wyjść z niewoli własnych umysłów, w których nawet nie dostrzegał, że stale się znajdował.

Trudno zmienić nawyki
Każdy nawyk ma swoją historię i jest jak drzewo zasadzone w ziemię: może mocno trzymać się fundamentu. Im dłuższe i starsze przyzwyczajenia, tym niekiedy trudniej je zmienić. Irracjonalnie czasem chcemy w jeden dzień zmienić tendencję określonego sposobu myślenia i funkcjonowania, która została ukształtowana pod wpływem wielu lat. Trochę jak z chudnięciem. Dlaczego po tygodniu zmiany żywienia nie chudniemy 20 kg, no albo chociaż 10kg?
Z dobrze utrwalonych przyzwyczajeń i nawyków jest niezmiernie trudno zrezygnować, jednak można je zastąpić czymś, co jest ich odwrotnością. Dlatego najlepszym lekarstwem na chroniczne malkontenctwo jest praktykowanie wdzięczności. Dostrzeganie i docenianie dobra w sobie, obok siebie i komunikowanie go innym. Nie chodzi o pozytywne myślenie, czyli wprowadzenie się na siłę w iluzję, ale realne dostrzeganie tego wszystkiego, co jest rzeczywiście dobre i pozytywne. Walka z nawykami wymaga czasu i zaangażowania. I tutaj pojawia się kolejna przeszkoda utrwalona w kulturze i mentalności współczesnego człowieka. Dzisiejszy człowiek chce osiągać wszystko szybko, przyjemnie i bez wysiłku. Niestety wiele wartości, takich jak np. wychowanie dziecka, troska o relację małżeńską czy życie duchowe, a także zmiana nawyku, kosztuje czas i energię. Tworzenie nowych rytuałów i nawyków wymaga zwyczajnie poświęcenia – i warto o tym pamiętać. Udając się w tę długą i niełatwą podróż, warto wyposażyć się również w mądrość przeżywania porażek, bo na sto procent one się pojawią. Jednak perspektywa wolności, jakości życia i radości powinny być nam nie tylko siłą, ale i nadzieją w tym dążeniu do zmiany.

Jasna strona ciemnej rzeczywistości
Jaka jest jasna strona nieba pokrytego ciemnymi chmurami, mówiąc metaforycznie? Po pierwsze, wyzwolenie z malkontenctwa jest możliwe. I choć kuracja nie jest łatwa i szybka, jest ona dostępna dla wszystkich. Po drugie, dysponujemy konkretnymi lekarstwami na tę chorobę. Niektóre leki, jak antybiotyk, działają po określonym czasie. Polecam praktykowanie wdzięczności, pracę z wewnętrznym narratorem, troskę o dobry humor, czytanie słowa Bożego jako Dobrej Nowiny, rezygnację ze źródeł frustracji, np. z częstego oglądania programów informacyjnych. To tylko niektóre cenne recepty, które mogą być pomocne w zwalczaniu tendencji do kompulsywnego narzekania. Pamiętajmy jednak, że nie wystarczy otrzymać od lekarza czytelnie wypisaną receptę, aby poczuć się lepiej.
We wspólnocie jest łatwiej nie tylko narzekać, ale również wyzwalać się z malkontenctwa. Warto z kimś podjąć się wyzwania 21 dni bez narzekania. Trzeba być otwartym na doświadczenia innych i mieć odwagę dzielić się tym, co nam pomaga w zmniejszaniu szkodliwości narzekania. Pamiętam i do dziś wspominam niesamowicie inspirującą historię. Mój znajomy, jeżdżąc do pracy, często narzekał na dziury w drodze, które musiał omijać szerokim łukiem. Po zapoznaniu się z tematem szkodliwości narzekania i poznaniu sposobów na wyjście z tej niewoli, zaczął szukać pozytywnych rozwiązań. Zadzwonił do dyrekcji dróg i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu w tydzień zostały załatane dziury, na które narzekał od miesięcy.
Po trzecie, znając trudności w procesie wychodzenia z nawyku utyskiwania, możemy na nie się przygotować. Innymi słowy: nastawić się i wyposażyć w coś, co nam będzie pomagało je pokonać. Po czwarte, nie trzeba osiągnąć całkowitego sukcesu, aby nim się cieszyć. To tak jak z wejściem na górę: nie trzeba być pierwszym, aby czuć radość wchodzenia i widzieć piękno przyrody, nie trzeba nawet zdobyć szczytu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki