Logo Przewdonik Katolicki

Wstyd

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Wstyd mi z powodu tego, jak bardzo zaczęliśmy się już przyzwyczajać do wojny, do potwornych strat, do obracania sąsiedniego kraju w perzynę.

Patrzę na facebookowy wpis księdza Andrzeja Lutra, warszawskiego duszpasterza środowisk twórczych. Nad zdjęciem młodego przystojnego mężczyzny, z mojej perspektywy chciałoby się rzec chłopaka, kilka zdań. „Andrij Liubka wybitny poeta ukraiński, pisze na swojej stronie: Piękny jak młody Bóg. Charyzmatyczny intelektualista. Ukraiński. Bohater. Syn mojego przyjaciela. Wkrótce miał skończyć 25 lat. Zginął za nas, za Ukrainę. Роман Ратушний pomóż nam z nieba!”.
Dalej też kilka zdań Grzegorza Gaudena, człowieka ideowo ode mnie odległego, które tym razem wciskają mnie w fotel. „Brak słów. ROMAN RATUSZNY. Sam zgłosił się do wojska, by bronić Ukrainy przed Rosją. By bronić wolności. Syn poetki i dziennikarki. Wybitnie uzdolniony. Przyszłość ukraińskiej kultury. Los Baczyńskiego, Gajcego, tamtej generacji polskich patriotów. Zginął przez chory rosyjski imperializm”.
Właśnie, „wciska mnie w fotel”. Ja o tym czytam w wygodnym fotelu. I cóż z tego, że jestem poruszony. Wstyd mi z powodu tego, jak bardzo zaczęliśmy się już przyzwyczajać do wojny, do takich ofiar, do potwornych strat, do obracania sąsiedniego kraju w perzynę. Systematycznego, dzikiego, a jednak dokonywanego z rozmysłem. Bo istniało coś takiego jak rozmysł mongolskich hord.
Jak bardzo ja sam zacząłem się przyzwyczajać do wygodnej perspektywy? Piszę to 114. dnia wojny. Oglądam na ekranie ludzi bez jedzenia i wody, chowających się w piwnicach, wspominających swoje spalone domy. I zaraz potem (albo przedtem) konferencje prasowe, dyplomatyczne salony, pocałunek prezydenta Francji Macrona składany na policzku prezydenta Ukrainy Zełenskiego. Memy zdążyły go już zestawić z pocałunkiem Judasza.
Wizyta przywódców Francji, Niemiec i Włoch (do których dołączył się prezydent Rumunii) przyniosła wzmocnienie obietnic przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej. Oznacza to pewną zmianę stanowiska Berlina i Paryża, co jest dobrą wieścią. Co oczywiście zarazem jest zapowiedzią wieloletniego procesu, nawet jeśli szefowa Komisji Europejskiej uroni łzę nad tym, że Ukraińcy „giną za europejską perspektywę”. Tymczasem bowiem były prezydent Rosji Miedwiediew zapowiada zniknięcie Ukrainy z mapy świata. To zależy nie od papierowych deklaracji, a od dostaw broni. Niemcy z nimi w oczywisty sposób zwlekają. Francja ogłasza wielomiesięczne terminy.
W Polsce opozycja chwyta się każdej okazji, żeby tłuc rząd. Tym razem Donald Tusk ma pretensję, że polskich przywódców nie było w Kijowie razem z tamtą czwórką. Zarzut jawi się jako absurdalny – Morawiecki przypomniał cała sekwencję wypraw Polaków do stolicy Ukrainy, w czasach, kiedy Scholz z Macronem nie kwapili się tam jechać. I wybrzydzanie na te wyprawy opozycji.
Ale tak naprawdę w tych zarzutach Tuska czy Grzegorza Schetyny kryje się coś innego. Mamy tam jeździć „razem z wielkimi”, bo tego podobno wymaga europejska jedność. Czy liderzy PO naprawdę sądzą, że to pomoże naszej reputacji w oczach Ukraińców? Już raczej zaszkodzi. Zełenski przyjmuje uściski Macrona, ale przecież mu nie ufa.
Jest pytanie jeszcze poważniejsze. Czy naprawdę w kontekście tej wojny jedność, a w przyszłości federalizacja Europy jest czymś, czego powinniśmy wyglądać? Czy wspólna europejska polityka zagraniczna (nie jej namiastki, jak dzisiaj) miałaby więcej z nas czy z Macrona z Scholzem? Podejrzewam, że raczej to drugie. Naprawdę panowie Tusk i Schetyna sądzicie, że to by pomogło tym ludziom kryjącym się po piwnicach? I powstrzymało śmierć kolejnych ukraińskich Baczyńskich? Ja sądzę, że raczej nie. Bardzo to smutne, ale nietrudno o dowody.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki