Jesteśmy często bardzo podobni do uczniów wpatrujących się nostalgicznie – i może także trochę z wyrzutem – w niebo, o których wspomina początek Dziejów Apostolskich. Dlaczego Jezus odszedł? Dlaczego zmartwychwstanie, które jest przecież końcem czasów, nie przeszło od razu w paruzję? Wszystko przecież, wydaje się, byłoby łatwiejsze. O tyleż cierpienia byłoby mniej na ziemi. Czy Jezus zmartwychwstały nie mógł pozostać na zawsze ze swoimi uczniami?
Nowy Testament podpowiada, że odejście Jezusa wiązało się ściśle z posłaniem Ducha. Widać to w historii formułowania się chrześcijańskiego wyznania wiary, które nauczyliśmy się przez uważne analizy wydobywać z Biblii: to właśnie czas po odejściu Chrystusa pomaga uczniom dostrzec i opisać tajemnicę Ducha. Widać to jednak także w logice Bożego wychowywania.
Duch Święty prowadzi nas do dojrzałości. A z dojrzałością jest tak, że pewnego jej progu nie osiągniemy, jeśli nie zdobędziemy się w którymś momencie na samodzielność. Dobry rodzic to z pewnością nie taki rodzic, który wszystko robi za swoje dziecko. Raczej jest to ktoś, kto potrafi dziecko przygotować do tego, że w którymś momencie przestanie już mu być potrzebny. Dziecko przecież kiedyś też samo ma stać się rodzicem.
Odejście Jezusa to taki gest mądrego rodzicielstwa. Przy czym chodzi o coś naprawdę wielkiego i ponad naszą miarą. Trzeba to określić dosadnie: Jezus odchodzi, abyśmy to my zajęli Jego miejsce. Jeśli bowiem naprawdę mamy stać się synami w Synu, czy w języku św. Jana dziećmi Bożymi, to ma to znaczyć coś naprawdę konkretnego i wielkiego.
Co jest tym konkretem? Jezus przyniósł słowo miłości światu, sam zresztą przecież jest Słowem Miłości, wypowiedzianym do nas przez Ojca. W Nim i dzięki mocy Jego Ducha mamy więc uczyć się nieść dalej Jego słowo światu.
Zamiast więc nostalgicznie patrzeć w niebo, rozejrzyjmy się wokół. Odejście Jezusa przypomina nam o naszej odpowiedzialności za słowo, które ma budować, a nie niszczyć, nieść życie, a nie uśmiercać, rodzić do wolności, a nie zniewalać. Oczywiście, takiego słowa nie będzie w nas bez Ducha. O Ducha więc też w ciągu najbliższych dni wołajmy.