Maj to radosny czas nie tylko z uwagi na Pierwsze Komunie. To właśnie w tym miesiącu odbywają się święcenia diakonatu i prezbiteratu. Dla lokalnego Kościoła to zawsze wielkie święto.
Jednak radość mącą informacje o coraz mniejszej liczbie mężczyzn, którzy po wstąpieniu do seminariów docierają do tego momentu, który wieńczy ich formację. Dwa tygodnie temu głośno zrobiło się o archidiecezji warmińskiej. Rektor tamtejszego seminarium w liście, który przeczytano wiernym w Niedzielę Dobrego Pasterza, poinformował, że do święceń prezbiteratu nie dotrwał żaden z kandydatów, którzy sześć lat temu rozpoczęli formację. Ta historia to punkt wyjścia dla ks. Artura Stopki (s. 22), który szuka odpowiedzi na pytanie, czy mamy do czynienia z kryzysem powołań, kryzysem powołanych, a może… powołanymi w kryzysie? Zdradzę tylko, że odpowiedź na to pytanie wcale nie musi być dla nas pesymistyczna.
Diagnozując powyższy temat, warto podejść do zagadnienia nieco szerzej i przyjrzeć się sytuacjom rodzin, z których przecież wszyscy wyrastamy. Bo jeśli w kryzysie znajdują się powołani – i to bez względu na to, czy powołanie dotyczy życia kapłańskiego, zakonnego czy rodzinnego – w pierwszej kolejności powinniśmy się przyjrzeć ich naturalnemu środowisku. Dobrą okazją jest nadchodzące Światowe Spotkanie Rodzin. Odbędzie się ono w drugiej połowie czerwca w Rzymie, ale zorganizować je można na poziomie każdej diecezji, a nawet parafii (materiały można znaleźć na stronie internetowej Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin – kodr.pl).
Organizatorzy Światowego Spotkania Rodzin nie chcą lukrować rzeczywistości ani przymykać na nią oczu. Dlatego w programie wydarzenia znalazły się bardzo konkretne, dotykające życia tematy. Przykłady? Podczas panelu „Miłość rodzinna w przeżywaniu trudności” uczestnicy będą mówić m.in. o zdradzie i przebaczeniu, trudności pierwszych lat małżeństwa czy porzuceniu. W panelu „Drogi do świętości” poruszone zostaną zagadnienia: „Rozeznawanie w codziennym życiu rodzinnym”, „Kierownictwo duchowe nowych związków” czy „Gdy jedno z małżonków jest osobą niewierzącą”. Wreszcie w trakcie panelu „Małżonkowie i kapłani razem w budowaniu Kościoła” znalazły się takie tematy, jak: „Dwa powołania uzupełniające się i współodpowiedzialne” czy „Rodziny i duszpasterze razem na misji”. To tylko kilka bardzo konkretnych, bliskich życiu przykładów. Co ważne, nie jesteśmy skazani na nasłuchiwanie wieści z Rzymu – o tych i innych nurtujących nas zagadnieniach możemy porozmawiać w swoich diecezjach i w swoich parafiach.
Cieszy mnie nazywanie rzeczy po imieniu. Dobrze, że organizatorzy nie unikają trudnych tematów. Bo nie można obrażać się na to, jak jest. Nie można udawać, że takie problemy nas nie dotyczą. Takie podejście należy zastosować na każdym polu: nie tylko w tematach dotyczących rodzin. Tylko wtedy będziemy w stanie zaproponować jakieś rozwiązanie, jeśli przeprowadzimy rzetelną analizę. Do tego zachęca nas rzeczywistość. Jeśli chcemy ją zmieniać, musimy się z nią zmierzyć. To pierwszy krok. Bez tego nie ma co marzyć o ruszeniu do przodu.