Logo Przewdonik Katolicki

Powołani w kryzysie

ks. Artur Stopka
Czy w nadchodzących dziesięcioleciach jesteśmy skazani na powołaniową klęskę i brak kapłanów? Święcenia kapłańskie w lubelskiej katedrze, Lublin, 30.05.2020 r., fot. LUKASZ KACZANOWSKI/East News

Fakt, że w jednej z diecezji w Polsce nie zostanie w tym roku wyświęcony ani jeden ksiądz, jest poważnym sygnałem dotyczącym kwestii powołań kapłańskich i zakonnych. Czy jesteśmy skazani na powołaniową katastrofę?

Dokładnie w tegoroczną Niedzielę Dobrego Pasterza wierni archidiecezji usłyszeli smutną i niepokojącą wiadomość. Z odczytanego w kościołach listu rektora Hosianum, Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej w Olsztynie, dowiedzieli się, że w tym roku w ich lokalnym Kościele nie będzie uroczystości święceń kapłańskich. „Z kilku kandydatów, którzy się zgłosili sześć lat temu, nie pozostał ani jeden” – napisał ks. Hubert Tryk. Żaden nie doszedł nie tylko do święceń prezbitaratu, ale nawet do diakonatu. 

Bóg nie skąpi powołań
W swoim liście rektor Hosianum poruszył kwestię spadającej w naszym kraju liczby kandydatów do kapłaństwa. Szukając przyczyn tego zjawiska, napisał m.in.: „Wydaje się, że następujący w ostatnich latach spadek powołań kapłańskich to nie jest przejaw Bożego skąpstwa, ale przejaw «kryzysu powołanych», którzy z różnych przyczyn nie odpowiadają na Boże wezwanie”. Dodał, że być może często nawet nie są w stanie tego powołania usłyszeć, a nierzadko brakuje im odwagi, by zdecydować się na tak radykalny krok, którym jest poświęcenie swojego życia, poprzez np. rezygnację z rodziny. Zdaniem ks. Tryka świadczy to o tym, że nie tylko sama umiejętność rozeznania powołania i decyzja o wstąpieniu do seminarium jest trudna. Także proces późniejszej formacji wymaga dużo dyscypliny i poświęcenia.
Rektor warmińskiego seminarium duchownego zadał też bardzo ważne pytanie: „O co właściwe powinniśmy się modlić, prosząc o nowe powołania?”. Postawił je w kontekście słów Jezusa „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Łk 10, 2), a także głębokiego przeświadczenia, „że Bóg jest hojny i nie skąpi nam powołań”.

Ilu z nich wytrwa
W Kościele w Polsce w ostatnich latach słowo „kryzys” w odniesieniu do liczby kandydatów do kapłaństwa przebijało się powoli. W medialnych doniesieniach skupiano się głównie na tym, ilu młodych mężczyzn zgłaszało się do seminariów. Tylko niektórzy komentatorzy zwracali uwagę, że takie podejście do sprawy może być mylące. Tegoroczna sytuacja w archidiecezji warmińskiej pokazuje, na czym polega zwodniczość koncentrowania się wyłącznie na liczbie rozpoczynających pierwszy rok formacji seminaryjnej.
Na to, ilu będzie nowych księży, wpływa nie tylko liczba wstępujących do seminariów czy zakonów, ale także to, ilu z nich wytrwa, pokona kolejne etapy przygotowania i dotrze do święceń. Równocześnie jest oczywiste, że im mniejsza grupa kandydatów rozpoczyna formację, tym większa możliwość, że nikt z nich do zostanie kapłanem. Niekoniecznie dlatego, że nie mieli powołania.

Nie ma kryzysu powołań
Rektor Hosianum w liście do wiernych archidiecezji warmińskiej użył określenia „kryzys powołanych”. O wiele częściej w ostatnich latach można było usłyszeć i przeczytać o „kryzysie powołań” w Kościele w Polsce. To istotna różnica, związana z Bożą hojnością, o której pisał ks. Tryk. Dla wierzących jest oczywiste, że Bóg wzywa do kapłaństwa tylu, ilu Kościół potrzebuje. Nieprecyzyjne jest więc mówienie o niedoborze powołań. Problem leży po stronie tych, którzy dar powołania otrzymują. Żadne „Pójdź za Mną” nie łamie wolności człowieka. Bóg nikogo nie zmusza, aby został księdzem lub zakonnikiem. To od człowieka zależy, czy i w jaki sposób odpowie na głos powołania.
Sformułowanie „kryzys powołanych” nie jest tak nowe, jak mogłoby się wydawać. Już jedenaście lat temu „Przewodnik Katolicki” cytował na swych łamach ks. Marka Dziewieckiego, ówczesnego krajowego duszpasterza powołań, który powtarzał niezmiennie „Nie ma kryzysu powołań, jest jedynie kryzys powołanych”. W jednym z wywiadów w zeszłym roku ks. Dziewiecki zwrócił uwagę na coś jeszcze. Powiedział, że mamy nie tylko kryzys osób powołanych, ale także kryzys wychowawców, którzy powołanym powinni pomagać w odkryciu i realizacji powołania. „Na ile słabnie nasza wiara i nasze świadectwo życia zgodnego z Ewangelią, na tyle stajemy się współodpowiedzialni za to, że coraz mniej nastolatków ma odwagę pójść za Jezusem” – wyjaśnił.

Wyczucie mieli sąsiedzi
Swoiste „rozszerzenie” zakresu kryzysu, dokonane przez ks. Dziewieckiego, jest bardzo istotne. Wskazuje, że „wina” za niewystarczającą odpowiedź na głos powołania leży nie tylko po stronie tych, którzy go bezpośrednio słyszą, ale w co najmniej podobnym stopniu spoczywa na środowisku, w którym potencjalni księża i potencjalne osoby konsekrowane się kształtują.
Dwa lata temu ukazał się artykuł ks. Mariana Salamona poświęcony genezie i motywacjom powołań kapłańskich na terenie obecnej diecezji ełckiej w latach 1945-1998. Wynika z niego, że na zainteresowanie się kapłaństwem wpłynęły głównie rozmowy z kapłanami i częściowo religijność w rodzinie. W młodszym pokoleniu wpływ miał też pontyfikat Jana Pawła II. „Rozeznanie powołania dokonywało się przez przynależność do grup religijnych, największe oddziaływanie przypisuje się ruchowi oazowemu «Światło-Życie»” – stwierdził autor. Odnotował również, że wśród praktyk religijnych najbardziej „powołaniotwórcza” jest Msza św. i nabożeństwa adoracyjne, w nieco mniejszym stopniu kult maryjny oraz pielgrzymki. „Dobre wyczucie w rozpoznaniu powołania respondentów mieli sąsiedzi i kapłani parafialni” – zauważył ks. Salamon. Zwrócił też uwagę, że w wyborze kapłaństwa kierowano się motywami religijnymi i częściowo religijno-społecznymi.

Gdy spada odsetek wierzących
Zakres zaprezentowanych w artykule analiz nie obejmuje ostatniego ćwierćwiecza. Istotnie, tak to kiedyś, nie tylko na terenie dzisiejszej diecezji ełckiej, wyglądało. Czy nadal takie są najważniejsze motywacje i mechanizmy rozeznawania głosu powołania do kapłaństwa w Kościele w Polsce? Czy przez ostatnie ponad dwie dekady nie nastąpiły w tej sferze poważne zmiany? Badania pokazują przecież, że mamy do czynienia z wyjątkowo szybko postępującą laicyzacją młodego pokolenia Polaków. „Gdy spada odsetek wierzących i praktykujących młodych ludzi, to w naturalny sposób nie mają gdzie rodzić się powołania, a gdy laicyzują się także starsi, wiara przestaje być przekazywana dalej. I to jest podstawowy problem polskiego Kościoła w tej chwili” – napisał niedawno Tomasz Terlikowski w „Rzeczpospolitej”.
Czy wobec tego jesteśmy skazani na powołaniową klęskę i brak kapłanów w nadchodzących dziesięcioleciach? Czy rację miał Tomasz Krzyżak, który w październiku ubiegłego roku napisał w portalu Deon.pl, że w kwestii powołań mamy nie kryzys, lecz katastrofę? Wcale tak być nie musi.

Nie tylko sprawa księży
Troska o rozeznawanie oraz pielęgnowanie nowych powołań kapłańskich i zakonnych nie jest tylko sprawą księży. To misja w równym, a może nawet w większym stopniu, świeckich z rozmaitych środowisk w Kościele. Jezuita Dominik Dubiel napisał jakiś czas temu w mediach społecznościowych, że sama modlitwa o dobre powołania (nie tylko do stanu duchownego, ale do wszystkich rodzajów życia), choć niewątpliwie niezbędna, łatwo może zamienić się w pustosłowie, wykorzystywane do tłumaczenia własnego braku zaangażowania.
Jak zwracają uwagę eksperci, kryzys jest nie tylko wyzwaniem, ale także szansą na rozwój. Wiele wskazuje na to, że w Kościele w Polsce mamy nie tyle kryzys powołań lub kryzys powołanych, ile powołanych, którzy znaleźli się w o wiele szerszym kryzysie. Sposób i stan, w jakim z niego wyjdziemy, jako wspólnota uczniów-misjonarzy, wpłynie również na sytuację w sferze powołań. Rosnąca liczba powołań do diakonatu stałego wskazuje, że coś istotnego się pod tym względem dzieje. Nie trwamy w stagnacji. Zmiany się dokonują. Nie jesteśmy skazani na katastrofę.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki