Monika Białkowska: Da się jakoś streścić nauczanie Jezusa? Zrobić taką syntezę dla opornych, żeby w jednej małej pigułce dostali nie całość – bo to niemożliwe – ale to, co jest sednem?
Henryk Seweryniak: Święty Marek to sedno tak ujmuje: „Czas się wypełnił, bliskie jest królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
MB: To są w ogóle pierwsze słowa, jakie Jezus u św. Marka wypowiada. „Królestwo Boże” – to ono jest tutaj tym najważniejszym, programowym wręcz motywem.
HS: Ciekawe, że Marek, a pewnie również i Jezus, używa tu słowa, które oznacza, że zapowiadane królestwo Boże już się zaczyna, już jest pośród ludzi, wraz z przyjściem Jezusa stało się na ziemi – choć swoje ostateczne wypełnienie znajdzie na końcu czasów.
MB: Potem rzeczywiście królestwo Boże będzie się pojawiało u Jezusa wielokrotnie. Najwyraźniej widać to w przypowieściach: o ziarnku gorczycy, o zakwasie.
HS: Charakterystyczne jest, że choć pojęcie królestwa Bożego w Ewangeliach pojawia się bardzo często, to już w Dziejach Apostolskich czy w listach Pawłowych nie ma go prawie wcale. Wygląda na to, że było specyficzne dla samego Jezusa i tylko dla Niego. Zwróciłaś kiedyś na to uwagę?
MB: Przyznaję, że nie! Ale rzeczywiście… Choć dużo bardziej intryguje mnie, co Jezus miał na myśli, mówiąc tak często o królestwie Bożym, jaka rzeczywistość się za tym kryła.
HS: Nam się czasem wydaje, i przyzwyczailiśmy się tak myśleć, że królestwo Boże to jest coś, co przyjdzie. Może do niego trafimy, ale dla dużej grupy ludzi jest to rzeczywistość z gatunku fantazji albo i prostej wiary, jednak pozbawionej przełożenia na tu i teraz.
MB: Jeśli ma przełożenie na „tu i teraz”, to tylko na tej zasadzie, że wiemy, że na królestwo Boże trzeba zasługiwać. A ono już jest!
HS: Jezus wyraźnie mówi, że ono już jest. Przychodzi jako maleńkie, ale pozostaje dynamiczne, w ciągłym ruchu: wzrasta, rozszerza się, przekształca świat. Teraz jest wiosna, łatwo jest zaobserwować, jaki wielki kwiat może wyrosnąć z jednego nasionka. To jest taka dynamika. Myślę, że Jezus mówiąc o królestwie Bożym, próbuje nam pokazać, że świat, jaki znamy, ten widzialny, to nie jest świat cały, kompletny i skończony. I nasze człowieczeństwo rozumiane w kategoriach fizycznych nie jest kompletne. A potem wprowadza w ten świat i człowieczeństwo zasiew królestwa Bożego, to małe, ale silne ziarno królestwa, swoją naukę. I w ten sposób redefiniuje świat, pokazuje tę jeszcze jedną i niezbywalną jego perspektywę. Nie mówi, że świat jest czymś złym. Nie każe nam się z niego wyzwalać, jak to robił Platon. Pokazuje, że świat jest dobry, jest ciekawy – i że jest w nim miejsce na naukę, która uczyni go jeszcze lepszym, pełnym.
MB: Dla mnie ciekawe jest, w jaki sposób ma się odbywać ta przemiana świata. I myślę, że chodzi o to, żeby chrześcijanie żyli w tym świecie, ale posługując się prawami ze świata królestwa Bożego: czasem wbrew logice wybierając miłosierdzie zamiast sprawiedliwości. Jakby nie do końca byli stąd, jakby ich wewnętrzna kultura nakazywała zachowania szlachetniejsze niż kultura świata, w którym zostali postawieni.
HS: Trochę się boję takich stwierdzeń, że „nie jesteśmy stąd”. Bo masz rację, że kierujemy się innymi prawami, ale jednocześnie uznajemy, że świat, w którym żyjemy, jest światem Bożym. Po prostu nie da się go sprowadzić do czystej materialności, do zaspokajania swoich instynktów i pragnień. Jest w tym świecie również Bóg, i On już tu działa.
MB: Mnie właśnie o to chodzi: rozumiem królestwo Boże jako rzeczywistość, która istnieje równolegle do naszego świata – istnieje w swojej pełni, a my mamy do niej ograniczony nieco dostęp, w Kościele przez wiarę i jeszcze niejasno. Ale ona do naszego świata przenika i działa. Jeśli żyjemy prawami tego królestwa, to sprawiamy, że ono się w tej naszej przestrzeni umacnia. Nie chciałabym tego porównywać do wojny hybrydowej, bo w kontekście dzisiejszej wojny to źle brzmi. Ale trochę o to właśnie chodzi: ludzie królestwa Bożego żyją w materialnym świecie, żyją prawami królestwa, a ono dzięki temu rozszerza się, przez swoich wyznawców. I ono w ten sposób zaprowadzane jest na ziemi i zmienia świat – przez nasze działanie. I myślę, że takiego właśnie sposobu przenikania królestwa Bożego na świat chciał Jezus.
HS: To królestwo może prześwitywać w najdrobniejszych naszych działalnościach. W rodzinie, w pracy, w prowadzeniu biznesu. To wszystko jest przecież dobre, Jezus tego nie odrzuca. Ale jednocześnie konfrontuje nas z ostatecznym wymiarem tych wszystkich aktywności. W momencie kiedy wiemy, że życie nie kończy się na ziemi, zaczynamy inaczej myśleć o tym, co na ziemi, zmienia się nam perspektywa.
MB: Swoją drogą to jest zabawne, że dziś w wielu dyskusjach o Kościele czy o religijności ludzie wierzący obrywają, uważa się wielu z nich za radykałów albo wręcz zakałę społeczeństwa. Tymczasem chrześcijaństwo w swojej istocie to nie jest ani formalna przynależność do instytucji, ani obrzędy religijne. To życie w świadomości, że nie kończymy się tutaj – w związku z tym żyjemy tak, żeby spotkać Jezusa w królestwie Bożym. Jeśliby się skupić na tym sednie, chrześcijanie w żaden sposób nie zakłócaliby porządku tego świata, ale sprawiali, że były ciekawszy, wrażliwszy, zauważający biedę, przytulający niekochane.
HS: I nie byłoby w tym nic z przymusu. Jezus ani nie przejął władzy w Świątyni, ani nie wypędził Piłata. Królestwo Boże nie ingeruje w porządek tego świata, ono ingeruje, dotyka tylko ludzkich serc. I to ci ludzie, zachwyceni Ewangelią, będą swoim życiem zmieniali świat. To jest ta dynamika królestwa Bożego i jego wzrastania, które się nie skończy. I odważę się powiedzieć, że to królestwo Boże wzrasta nie tylko w formach religijnych, nie wyłącznie w ramach Kościoła katolickiego. Ono rozsiewa się w innych rzeczywistościach, nawet w innych religiach. Kiedy mówił o tym Sobór Watykański II, o pierwiastkach prawdy również w innych religiach, to była rewolucja. Ale przecież Kościół wiedział to od początku, pisało się o tym od II w., od św. Justyna! Prawda. Piękno. Gesty miłości. Nikt nie ma na to monopolu, zna te wartości cała ludzkość, a one przecież pochodzą od Boga! Promienie królestwa Bożego w ten sposób sięgają też tam, gdzie byśmy ich nie szukali.
MB: Może właśnie w powtarzaniu, że to Królestwo można znaleźć tylko w Kościele katolickim, jest zamaskowana niewiara w jego moc? Owszem, Sobór powie, że Kościół przez Chrystusa jest germen et initium – zalążkiem i początkiem tego Królestwa – i jest nim na pewno! Ale Bóg przecież się nie ogranicza. Nie powie, że stworzył wprawdzie piękny świat dla miliardów ludzi, ale tylko niektórzy poznają jego piękno. To nie byłby Bóg! Redukować Boga w ten sposób to jak próbować zamknąć ocean w plastikowej misce albo powiedzieć wiatrowi, że nie wolno mu przekroczyć granic. Nie da się. Bóg jest wielki i piękny – i tego się nie ukryje. To dobro i piękno w różnych okruchach – filtrowane przez własną kulturę – ale rozpoznają bardzo różni ludzie. Tego po prostu nie da się przeoczyć!
HS: I takie właśnie jest królestwo Boże. Jeśli jest w świecie jakieś dobro, piękno i miłość, które nas poruszają i zachwycają, i pociągają, żeby za tym iść – to właśnie to jest królestwem Bożym, które już jest na ziemi, i przedsmakiem tego, jak żyć w nim będziemy kiedyś.