Logo Przewdonik Katolicki

Krzyżowanie

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. VanderWolf Images/Adobe stock, wikimedia

Z wściekłości i nienawiści żołnierze bawili się, przybijając swoich więźniów w różnych pozycjach, a ich liczba była tak duża, że nie można było znaleźć miejsca na krzyże.

Monika Białkowska: Dziś kary śmierci nawet dla największych zbrodniarzy – tam, gdzie w ogóle są jeszcze dozwolone – stara się przeprowadzać humanitarnie. Chodzi o to, żeby człowiek umarł szybko i bezboleśnie, żeby go dodatkowo nie torturować, nawet psychicznie. Jezus nie tylko nie był zbrodniarzem, ale w ogóle nie popełnił najmniejszego przestępstwa. Mimo to nałożona na Niego kara to nie była sama tylko śmierć. To było potworne cierpienie ukrzyżowania. Starożytni niespecjalnie przejmowali się tym, co dziś nazywamy humanitaryzmem.

Ks. Henryk Seweryniak: Starożytność rzeczywiście, jeśli chodzi o zadawanie komuś śmierci, była wręcz dramatycznie okrutna. Nie było ważne, czy chodziło o zabijanie na wojnie, czy o traktowanie śmierci jako kary w czasie pokoju. Jezus w tym świecie żył, więc to Go nie ominęło.

MB: Nie ominął Go krzyż, ale powiedzmy wyraźnie: Jezus nie był jedynym, któremu śmierć zadano w tak bestialski sposób.

HS: Przyzwyczailiśmy się mówić o krzyżu Jezusa, ale musimy wiedzieć, że kara ukrzyżowania była zastosowana wobec setek tysięcy ludzi. Powszechnie przyjmuje się, że Rzymianie przejęli ją od Fenicjan. Nawiasem mówiąc, rzadziej wspomina się, że sami Żydzi też ją przyjęli i chętnie stosowali. Początki trudno tu ustalić. Wiadomo, że Rzymianie zasadniczo nie krzyżowali obywateli rzymskich. Mówię, zasadniczo, bo Tacyt wspomina, że zdarzały się krzyżowania Rzymian, jeśli popełnili oni zbrodnię zdrady.

MB: Ten, kto zdradza, wypiera się swojego państwa i władcy, więc trochę tak, jakby sam rezygnował z tego obywatelstwa.

HS: Wiemy, że w Izraelu prokurator Florus, znany nam z Dziejów Apostolskich, zastosował krzyżowanie wobec Żydów, którzy byli obywatelami rzymskimi, ale obywatelami niższej kategorii. Więc i takie rzeczy się zdarzały. Natomiast rabusiów, dezerterów, zdrajców i banitów krzyżowano bez wahania, to właśnie dla nich przede wszystkim przeznaczona była ta upokarzająca kara. Więcej, wiemy też, że istniało prawo, według którego jeśli właściciel majątku został zabity, a mordercy nie można było znaleźć, wówczas krzyżowano jego niewolników. Dziwne, niemające nic wspólnego z naszym rozumieniem sprawiedliwości – ale tak się działo.

MB: Co więcej, wykonywanie tej kary odbywało się – chciałoby się powiedzieć – wręcz hurtowo. To nie było jakieś specjalne wydarzenie, wyjątkowe, które kazało wstrzymywać innym oddech z przerażenia. Ot, pewna standardowa procedura, do której wielu pewnie wręcz przywykało. Przynajmniej w niektórych okresach.

HS: Największe masowe krzyżowanie odbyło się w 71 r. przed Chrystusem. To wtedy wybuchło największe w starożytnym Rzymie powstanie niewolników, na czele którego stanął Spartakus. Spartakus zginął, powstanie upadło, a tych niewolników, którzy ocaleli z przegranej bitwy, ukrzyżowano wzdłuż głównej drogi prowadzącej od południa do Rzymu. Na krzyżach zawisło wtedy sześć tysięcy ludzi, którzy umierali długo, powoli i w wielkich męczarniach na oczach innych. Co ciekawe, na tych innych śmierć tysięcy zdawała się nie robić wielkiego wrażenia. Marek Licyniusz Krassus, który wydał rozkaz tego krzyżowania, przez społeczeństwo cesarstwa był za ten czyn głośno wychwalany!

MB: Niepojęte dla nas czasy. To jednak pokazuje, jak dużo robi z nami kultura, w jakiej żyjemy. Ale wróćmy do krzyżowań. One za czasów Jezusa przestały być tak powszechne.

HS: Krzyżowania na terenie Ziemi Świętej skończyły się mniej więcej w czasie nastania prokuratorów rzymskich. Jezus jest pierwszym ukrzyżowanym w tym okresie i po Nim i jego dwóch współtowarzyszach znów długo nie było nikogo. Krzyżowania wróciły powszechnie dopiero w czasie wojny żydowskiej w latach 66–73. Wtedy Rzymianie z Wespazjanem na czele znów zaczynają ludzi wieszać na krzyżach. Józef Flawiusz w Wojnie żydowskiej opisywał oblężenie Jerozolimy w 70 r.: „Z wściekłości i nienawiści żołnierze bawili się, przybijając swoich więźniów w różnych pozycjach, a ich liczba była tak duża, że nie można było znaleźć miejsca na krzyże, ani ciał nie można było chować”.

MB: Skoro te krzyżowania się odbywały i przed Jezusem, i po Nim, to nie mogę nie zapytać: co na to archeologia? Ciała Jezusa nikt nie znajdzie, to jest jasne. Ale możemy się przyjrzeć szczątkom innych ukrzyżowanych?

HS: Mamy różnych ukrzyżowanych w różnych częściach świata, ale nas oczywiście interesuje to, co znajduje się w Ziemi Świętej. Najważniejszym znaleziskiem jest dla nas ukrzyżowany mężczyzna, znaleziony w Giv’at ha-Mivtar, w południowowschodniej Jerozolimie, w pobliżu Góry Oliwnej. Tam archeolodzy odkryli trzy jaskinie grobowe, a w nich ossuaria. I właśnie w jednym z ossuariów znajdowały się kości mężczyzny, który bez wątpienia był ukrzyżowany.

MB: Niejeden zatrze tu ręce i powie: Jezus! A mówiliście, że zmartwychwstał!

HS: Na pewno nie Jezus. Ten mężczyzna nazywany jest Jehohanan. W chwili śmierci miał około 24 lat, może ciut więcej. Mierzył 167 centymetrów. Nie pracował ciężko fizycznie, nie był niedożywiony, nie chorował. Może należał do uprzywilejowanej grupy, może był kapłanem? Jednak jego oba piszczele i lewa łydka były złamane, a prawa pięta przebita  gwoździem. Gwóźdź miał około 11 centymetrów długości. Zakończony był drewnianą płytką, która uniemożliwiała przerwanie tkanek i uwolnienie stóp. Gwoździem przebite było również prawe przedramię. Kości nóg oprócz złamania mają również ślady bicia. I z tego, co wskazują ślady, wynika, że żeby łatwiej było zdjąć zwłoki z krzyża, nogi po prostu odcięto, a potem pochowano z resztą ciała.

MB: A kiedy był ukrzyżowany? Możemy to określić?

HS: Badania wskazują, że to ukrzyżowanie musiało mieć miejsce za czasów prokuratora Feliksa, w latach 52–60 po Chrystusie. To o tym czasie Flawiusz pisał, że ludzi krzyżowano niemal codziennie.

MB: Od ukrzyżowania Jezusa dzieli go sporo, przynajmniej trzydzieści lat.

HS: To z jednej strony dużo, ale z drugiej pozwala zdobyć pewność, że krzyżowania rzeczywiście odbywały się tak, jak opowiadają o tym Ewangelie. Że przybijano do krzyża ręce w nadgarstkach. Że przybijano również nogi i że robiono to jednym gwoździem. Że skazańcom łamano nogi.

MB: To łamanie nóg paradoksalnie było aktem miłosierdzia, przyspieszeniem momentu śmierci. Skazaniec nie mógł się unosić, podparty na sedulum, i przestawał łapać oddech, dusił się.

HS: Jezusowi nóg nie połamano, bo zdążył umrzeć wcześniej. Ale jest też drugie, obok człowieka z Giv’at ha-Mivtar, ciekawe, acz również przerażające świadectwo krzyżowania. W tekstach z Qumran, w komentarzach do Księgi Nahuma znajdujemy zapis, że „Lew Gniewu wiesza żywych ludzi na drzewie, jak to się działo w Izraelu od dawna”. Tym „Lwem Gniewu” prawdopodobnie był arcykapłan i król Judei Janneusz, który zmarł w 76 r. przed Chrystusem. Wiemy z historii, czego się dopuścił: kazał ukrzyżować ośmiuset faryzeuszy. A kiedy oni jeszcze żywi wisieli na krzyżach, kazał na ich oczach podcinać gardła ich żonom i dzieciom. W tym samym komentarzu jest przypomniany zapis z Księgi Powtórzonego Prawa o tym, że ciało nie będzie wisiało na drzewie przez noc, aby nie skazić ziemi Izraela. I znów widać, że potem, już w czasach rzymskich, ten przepis nadal stosowano w odniesieniu do ukrzyżowanych. I wobec Jezusa również został zastosowany, Jezusa z krzyża zdjęto zaraz po śmierci.

MB: I z tym zostańmy, i z tym idźmy w Wielki Tydzień. Ja tu już nic więcej nie będę dodawać…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki