Kłamstwo tyranów natychmiast obnażone – oto fenomen czasów wojny na Ukrainie. Fenomen krzepiący, pomimo mrocznych myśli, jakie towarzyszą nam w ostatnich tygodniach. Otóż to, czy Rosja popełnia zbrodnie wojenne, czy też nie, nie może być przedmiotem jakiejkolwiek dyskusji, bo na tysiącach filmików i zdjęć, robionych przez ofiary agresji, utrwalono niezbite dowody takich przestępstw. Z czymś takim nie mieliśmy dotąd w historii do czynienia. Zbrodnie popełniane przez Hitlera, Stalina i podobnych typów nie stawały się jednak czymś oczywistym natychmiast i dla całego świata. Wiedziały o nich ofiary, oficerowie, żołnierze, wywiady. Do szerszej opinii publicznej wieści te przenikały częściowo, stopniowo, po czasie, zaś przestępcy mogli zdecydowanie bardziej skutecznie niż dziś podważać dowody zbrodni. Choćby dlatego, że nie były one udokumentowane tak wszechstronnie i bezdyskusyjnie.
O zbrodniach popełnianych na Ukrainie dowiadują się setki milionów ludzi, i to niemal natychmiast. To, że niemal każdy dysponuje dziś smartfonem, a utrwalone w nich treści można rozsyłać po całym świecie, jest niezwykłym fenomenem, a przy tym dla polityków-zbrodniarzy czymś, co budzi jednak ich lęk. Co było widać na przykład podczas wystąpienia szefa rosyjskiego MSZ Ławrowa, który zaprzeczał, jakoby wojska okupacyjne zbombardowały szpital położniczy w Mariupolu. Zausznik Putina utrzymywał, że to nie był szpital, lecz kryjówka ukraińskich wojsk. Ale wyraźne zdenerwowanie, które próbował nieudolnie maskować, głosząc swoje tezy, wynikało właśnie ze świadomości, że dzięki rozpowszechnionym już w świecie obrazom ciężarnych kobiet uciekających spod ostrzału jego kłamstwo jest widoczne dla wszystkich. Innymi słowy, Ławrow doskonale wiedział, że cały świat wie, że on właśnie kłamie. Że to kłamstwo nie wyjdzie na jaw kiedyś tam, lecz w chwili, gdy mówi, jest oczywistym dla wszystkich kłamstwem.
Tak, wiem – nie dla wszystkich. Niestety, także przeważająca część mieszkańców Rosji ulega propagandzie Kremla i zgadza się z jej narracją o „specjalnej operacji wojskowej”. To przerażające, że – pomimo tego smartfonowego fenomenu – można jednak utrzymywać masę społeczeństwa w propagandowej bańce i skutecznie izolować od źródeł prawdziwej informacji. Wierzę jednak, że wiedza o tym, co naprawdę dzieje się na Ukrainie i do czego posuwa się Putin i jego wojska, będzie docierała także do zwykłych Rosjan. To bardzo ważne, bo ich postawa może okazać się kluczowa dla dalszego przebiegu wojny oraz tego, jakimi torami potoczą się losy ich ojczyzny w kolejnych latach.
Ale jak na razie wierzę, że jeśli zbrodniarze wojenni z Rosji zostaną kiedyś pociągnięci do odpowiedzialności, to sprawa udokumentowania ich poczynań nie będzie procesem żmudnym i szczególnie czasochłonnym. Nie trzeba będzie tysięcy świadków, zeznań i dociekań, bo utrwalone na tysiącach filmów i zdjęć bombardowanie szkół, szpitali czy cywilnych schronów (w dodatku przy pomocy zakazanych rodzajów broni) będą przemawiały same za siebie. Drżyjcie, tyrani.