Z całego tego rozważania możemy wyciągnąć najprostszy wniosek, że gdy się modlimy słowami: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” –
to w naszej chrześcijańskiej postawie musi być coraz większa wrażliwość na ludzkie potrzeby. Piszą w prasie o setkach milionów ludzi w świecie głodujących i niedożywionych. Wszystko jedno, czy piszą o tym komuniści, czy kapitaliści – gdy tamci są głodni! Są na świecie ludzie głodni i cały wysiłek świata chrześcijańskiego musi iść w kierunku uwrażliwienia siebie i innych na to zagadnienie. Jest rzeczą pewną, że większość ludności Chin, Indii, Indonezji i krajów afrykańskich nie dojada, więcej – głoduje.
Człowiek Chrystusowy, chociaż przede wszystkim woła do nieba: „Święć się Imię Twoje!”, to jednak nie może stracić z oczu wszystkich głodnych i potrzebujących. Musi w nas być głód sycenia głodnych. Musi w nas być taka postawa wewnętrzna w czasie modlitwy i pracy, aby w zasięgu i w granicach naszych możliwości nie było głodnych, nędznych i potrzebujących, których zostawilibyśmy bez pomocy. Musimy dać z siebie bardzo dużo, nawet gdyby przyszło nam podzielić się jednym talerzem zupy. Tylko nie trzeba dzielić się tak, jak dzielili się „Jaś i Małgosia”, którzy jedli z jednego talerza. Jaś powiedział do Małgosi: ty trzymaj swoją połowę zupy, a ja będę jadł moją połowę. No i oczywiście, wszystko do Jasia… przeciekło. Takie rozwiązanie byłoby kapitalistyczne. Jedzmy razem – to jest rozwiązanie chrześcijańskie! Jedzmy z wielką życzliwością, zwalniając obrót łyżką, gdy ktoś drugi przyśpiesza. Wtedy dopiero można mówić naprawdę o usposobieniu społecznym.
Książkę można kupić tutaj