Dzisiejsza Ewangelia zaskakuje. Wielki Post kojarzy nam się przecież z wyrzeczeniem i krzyżem. A tu opis Przemienienia – chwalebnego ukazania się Chrystusa oczom uczniów.
Pamiętamy zapewne, dlaczego tak jest. Przemienienie ma być umocnieniem uczniów przed męką. Zanim będą musieli się zmierzyć ze śmiercią swojego Mistrza, Jezus chce im dodać odwagi, stworzyć fundament, który pozwoli im przetrwać czas próby i otworzyć się na prawdę o zmartwychwstaniu. W okresie Wielkiego Postu i Wielkanocy jesteśmy zaproszeni, by duchowo wejść na drogę, którą przeszedł Jezus. Kościół prowadzi więc nas w liturgii drogą uczniów. Mamy dorastać do Paschy – umierania, które prowadzi do nowego życia.
Tydzień temu została nam przypomniana na tej drodze scena kuszenia Jezusa. Miało to stać się dla nas szansą na oczyszczenie naszych pragnień, szansą na zmierzenie się z przepaścią, którą – o ile nie będziemy się okłamywać – musimy wcześniej czy później odkryć na dnie naszego serca. Dzisiaj jesteśmy wezwani do zadania sobie pytania o światło góry Tabor w naszym życiu, to znaczy o doświadczenia, które są inspiracją dla naszej wiary, umacniają nas w naszej drodze do Boga.
Bywają zapewne spotkania ze światłem góry Tabor, które są, jak to zrelacjonowane w Ewangelii, spektakularne. Są jednak zapewne i takie, które wydają się całkowicie banalne, trudno byłoby je komuś poza nami samymi zaobserwować. Światło góry Tabor przynoszą nam najczęściej ważni dla nas ludzie, których postawa, słowo i czyn, pozwalają nam spotkać miłość nie z tego świata. Czasem jednak zdarzają się też intymne chwile rozbłysku wewnętrznej jasności, gdy – jak to przed laty pisał Zbigniew Herbert – staje dla nas niebo i ziemia, a „stos pacierzowy wypełnia trzeźwa pewność”.
Jakkolwiek wygląda nasze spotkanie ze światłem góry Tabor, druga niedziela Wielkiego Postu jest szansą, aby o nim z wdzięcznością sobie przypomnieć, nie dziwiąc się, że nie zdarza się każdego dnia i wydaje się ulotne. Przecież i w życiu apostołów Przemienienie nie wydarzało się każdego dnia. Stanowiło relatywnie krótki przebłysk w życiu zdominowanym niespektakularną służbą bliźnim.