Logo Przewdonik Katolicki

Badanie sumienia

Dariusz Piórkowski SJ
Łatwiej przygotować się do spowiedzi w perspektywie wiernej miłości Boga, który „zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Witraż autorstwa ks. Siegera Kodera fot. Zatletic/Adobe Stock

W którym momencie syn marnotrawny zdecydował, że wraca do domu? Gdy śmierć zajrzała mu w oczy i w końcu ponownie otworzyły się oczy jego duszy. Święty Łukasz pisze, że wtedy syn dosłownie „przyszedł do siebie” , to znaczy zaczął rozmawiać z sobą, przypominając sobie o swoim ojcu.

Kluczowy moment w przypowieści o synu marnotrawnym jest wtedy, gdy syn spotkał się ze sobą, przeprowadził wewnętrzny dialog i odkrył w sobie głębszy wymiar, bo wszedł do swego wnętrza, przedarł się do „najbardziej odosobnionej komnaty duszy” (św. Augustyn). W tej przestrzeni serca ponownie zobaczył ojca, o którym przeczuwał, że przynajmniej go nie odrzuci, lecz pozwoli mu zapracować na chleb. W ten sposób syn marnotrawny przygotował się do przyjęcia daru przebaczenia ze strony ojca, w chwili wewnętrznego odkrycia, że z dala od domu ojca ginie. Droga nawrócenia została zainicjowana u niego wglądem w siebie pod wpływem zewnętrznych okoliczności i wewnętrznego dialogu, w którym syn powziął postanowienie o powrocie. Ojciec powie później o swoim dziecku, że w ten sposób odnalazł się, bo był zagubiony. Gdy doszło do spotkania, syn nie przedstawił jednak swemu ojcu całej litanii grzechów, które popełnił, ale wyraził skruchę.

Spowiedź – etap nawrócenia
Spowiedź jest także jednym z etapów nawrócenia, które zaczyna się od ocknięcia się i uświadomienia sobie, że zabrnąłem w ślepy zaułek. Nawrócenie to dzieło Ducha Świętego, który działa w sercu i w wydarzeniach. Aby przebudzić człowieka, który pozostaje oddalony od swego duchowego centrum, Duch Święty nieraz „przymusza” go do tego okolicznościami życia czy cierpieniem, którego sam sobie przysporzył. I w tym miejscu pojawia się rzecz być może dla nas zaskakująca. Jeśli dobrze przyjrzymy się, jak dzisiaj Kościół postrzega sakrament pojednania, przekonamy się, że to nie grzech stoi w centrum tej tajemnicy, lecz akty penitenta i łaska Boża. Materią sakramentu nie jest grzech, bo to żadne dobro, lecz dobre działanie ochrzczonego, które wyraża się w trzech aktach serca i ciała: żalu, wyznaniu grzechów i zadośćuczynieniu (KKK, 1448). Tak rozłożone akcenty zwracają uwagę na to, że najważniejsza jest relacja, a nie to, co służy do jej budowania lub osłabiania. Te trzy akty są jak chleb i wino w Eucharystii albo woda podczas chrztu. Bez nich sakrament nie dojdzie do skutku.
Doświadczenie spowiedników dowodzi jednak, że najbardziej skupiamy się na grzechach. Zdarza się, że spowiadający się strzelają salwą grzechów w spowiednika i milkną. W żaden sposób nie wyrażają żalu ani woli zmiany. Jakby wrzucili brudne ubrania do pralki i wcisnęli przycisk „start”. Ciekawe, że wśród istotnych warunków sakramentu pokuty nie pojawia się to, co nazywamy potocznie rachunkiem sumienia. Nie jest on konieczny do tego, by otrzymać rozgrzeszenie, nie mówiąc już o detalicznym „wyszukiwaniu” wszelkich możliwych grzechów, jakby od drobiazgowości zależało nawrócenie i przebaczenie. Niemniej rachunek sumienia to przygotowanie do przyjęcia łaski sakramentu i środek duchowy do nieustannej pracy nad sobą z Bożą pomocą.

Usunięcie przeszkody
Spowiedź nie polega na cudownej przemianie brzydkiego kaczątka w królewnę, gdy tylko spowiednik udzieli rozgrzeszenia. Jest raczej ponownym otwarciem dostępu do źródła życia i usunięciem przeszkody, by postępować w dobrym. Organicznie wiąże się z innymi sakramentami, modlitwą i czynną miłością. Osobiście nie lubię powiązania słowa „rachunek” ze spowiedzią i relacją, ponieważ wszystko kojarzy mi się tu z ekonomią. Łacińska nazwa examen podkreśla czynność badania i prześwietlania sumienia. Co więcej, Katechizm przypomina, aby do spowiedzi „przygotować się przez rachunek sumienia, przeprowadzony w świetle słowa Bożego” (KKK, 1454). Dlatego niezbyt pomocne w przygotowaniu do spowiedzi są gotowe schematy z pytaniami w książeczkach do nabożeństwa. Najpierw dlatego, że skupiają się najczęściej tylko na skutkach i samych faktach. Rachunek sumienia przeprowadzamy wtedy niczym mechaniczne wypełnianie kwestionariusza z pytaniami, gdzie odhaczamy „tak” lub „nie”. To metoda rozliczania się oparta na rozumie, w którym brakuje zaangażowania całego serca, wejścia do wnętrza. Oczywiście, gdy ktoś długo się nie spowiadał, może się tym poratować. Pisałem wcześniej, że grzech dotyczy przede wszystkim relacji z Bogiem i miłości. To nie „błąd przy pracy”. Lista zebranych naprędce wykroczeń, żeby „coś” powiedzieć, niczemu nie służy, na pewno nie nam i spowiednikowi, jeśli jest tylko formą oczyszczenia się i uzyskania spokoju. Bóg i bez naszych wyznań zna nasze serca.

Przeegzaminować sumienie
Sobór Trydencki wskazuje nam inną drogę. Zaleca, „aby każdy dokładnie przeegzaminował i zbadał wszystkie zakamarki i kryjówki swojego sumienia, a następnie wyznał te grzechy, którymi – jak pamięta – śmiertelnie obraził swego Pana i Boga”. Samo wyznanie grzechów z natury obciążone jest ludzką słabością. I zgoda na to też przynależy do tego sakramentu. Trudności w badaniu sumienia biorą się często stąd, że zło maskuje się. Przybiera postać dobra. „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3, 20). I dlatego tylko słowo Boże jest w stanie je zdemaskować, nazwać i „wykurzyć” z ukrycia. Nie mam wątpliwości, że ten kto modli się i regularnie słucha Pisma Świętego, będzie coraz lepiej poznawał siebie i akceptował także mroczne strony swej osobowości. Gdy słowo Boże odsłania nasze wewnętrzne pogmatwanie, to nie po to, by potępić, lecz ocalić i wyzwolić. Wtedy człowiek wie, z czego się spowiadać.
W badaniu sumienia na modlitwie odsłaniają się korzenie naszych działań. Dlatego mądrze napomina św. Franciszek Salezy: „Nie bądź zadowolony wymienianiem nagich faktów, lecz szukaj także motywów, które doprowadziły do tych grzechów”. Jeśli chcę naprawić jakąkolwiek usterkę w samochodzie albo rozwiązać poważny konflikt między ludźmi, nie mogę skupić się tylko na tym, co widać. Wysypka na ciele może być objawem wielu chorób, podobnie jak podwyższone ciśnienie. Najgorsze rozwiązanie to zatrzymanie się na łagodzeniu symptomów. Czasem konieczne, gdy trzeba szybko ratować życie, ale w normalnych warunkach niemądre.

Uciekajmy od ogólników
Innym unikiem, który stosujemy, jest ucieczka w ogólniki. Pisze św. Franciszek: „Strzeż się bezsensownych samooskarżeń, czynionych pod wpływem zwykłej rutyny takich jak: nie kochałem Boga tak jak powinienem; nie modliłem się z takim oddaniem, z jakim powinienem; nie kochałem bliźniego tak jak powinienem. Takie wyznania są bezużyteczne w przedstawianiu stanu swego sumienia spowiednikowi, ponieważ wszyscy święci w raju i wszyscy żyjący ludzie powiedzieliby to samo”. Diabeł siedzi w szczególe, ale także w ogóle. A przecież grzeszymy konkretnie, nie abstrakcyjnie. Podobnie jak miłość do współmałżonka czy dziecka wyraża się w konkretnych słowach, gestach i czynach, a nie w górnolotnych westchnieniach. Bez konkretnej miłości, poumieralibyśmy z głodu i zimna. Kiedy nazywam rzecz po imieniu i uznaję winę, „otwieram na Boga kawałek mojego życia przeżywanego bez Boga, w zapomnieniu o Nim” (Marko Rupnik SJ).
W końcu św. Ignacy Loyola uczy codziennego rachunku sumienia. Jego bramą jest wdzięczność, a więc zauważenie najpierw tego, co Bóg dla nas czyni, a nie na tego, czego my nie zrobiliśmy lub co popsuliśmy. O wiele łatwiej przygotować się do spowiedzi w perspektywie wiernej miłości Boga, który „zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Takie spojrzenie pozwala spojrzeć na własne grzechy i zaniedbania oczami miłości, a nie rozliczania duchowych zysków i strat.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki