Scena, o której czytamy w Ewangelii św. Marka, rozgrywa się w synagodze w Kafarnaum. Jezus naucza, a Jego słowa budzą zdumienie słuchaczy. Zgromadzeni w świątyni wyczuwają różnicę między uczonymi w Piśmie a Nauczycielem z Nazaretu. Czy była to różnica w treści nauczania? A może w sposobie przekazywania Bożej prawdy? Ewangelista tego nie precyzuje. Czytamy tylko: „uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie”. Jaką władzą mógł dysponować pochodzący z ubogiej mieściny Syn zwykłego cieśli? Dobrze wiemy, że nie była to władza w sensie doczesnym. Przeciwnie – Jezus padł przecież ofiarą rozgrywek ziemskich władców. To panujący nad narodem żydowskim, w sensie prawnym i religijnym, skazali Go na śmierć. A jednak na początku swojej publicznej działalności Mistrz zdumiewa Żydów jako ten, kto posiada władzę. Co to za władza? Skąd pochodzi?
Szybko poznajemy odpowiedź dzięki wstrząsającej konfrontacji Jezusa z opętanym duchami nieczystymi. Złe duchy rozpoznają w Nim Syna Bożego, a On uwalnia od nich człowieka, którego nękały. Jezus nie dyskutuje ze złem. Przyszedł, by je pokonać i ostatecznie zwycięża je swoją śmiercią i zmartwychwstaniem. Od początku jednak wyznacza jasne granice. Nie pertraktuje ze złymi duchami. On im rozkazuje. Warto też zauważyć, że nie poświęca im więcej czasu niż to konieczne. Jego strategia jest jednoznaczna. Przyszedł na świat, by zwalczyć zło, ale Jego orężem jest Dobra Nowina, słowo, które uwalnia i daje nadzieję. Jezus nie koncentruje swojej uwagi na złu, ale na człowieku, który jest tym złem dotknięty. To ważna różnica. Niestety także i dziś zdarza się zapominać o niej wielu tym, którzy z pewną nadgorliwością analizują zło, rozbierają je na cząstki, niemal z fascynacją o nim rozprawiają. A tymczasem zdarzenia w synagodze w Kafarnaum uczą, że zło nie może być przedmiotem medytacji. Złu trzeba postawić tamę.
Jezus w Kafarnaum nie tylko głosi słowo Boże, nie tylko naucza, ale swoją naukę potwierdza czytelnym znakiem, uwalniając opętanego. Teraz początkowe zdumienie Żydów słuchających Nauczyciela przeradza się w fascynację. Mówią o Nim, że głosi nową naukę z mocą. Wieść o Nauczycielu szybko się rozchodzi. Na czym polega nowość Jezusowego głoszenia? Jest ono, o czym wiemy, istotnie różne od nauczania faryzeuszów i uczonych w Piśmie, bo jego treścią nie są przepisy Prawa, ale prawo miłości, które ostatecznie Jezus potwierdził i przypieczętował swoją krwią przelaną na krzyżu. Pan czyni wszystko nowe. Zbawienie, z którym wychodzi do człowieka, oznacza absolutną nowość celu naszego życia, jego nowy sens i jakość. Słowa Jezusa przemieniają ludzkie życie. Tak stało się w Kafarnaum, gdy wypędzając duchy nieczyste dał nowe życie człowiekowi, którego nękały. Ale tak dzieje się za każdym razem i w każdym miejscu, gdzie Ewangelia jest przyjmowana ze zdumieniem i zachwytem, nie jak oczywistość, do której się przyzwyczailiśmy, ale jak wspaniałe orędzie, odnawiające naszą rzeczywistość, przywracające życiu właściwą miarę, sens i wartość.
Na koniec zauważmy i to, że takie owoce przynosi słowo głoszone z mocą. To nie jest moc pochodząca z naszych przymiotów, charyzmy, pociągającej osobowości czy erudycji. Nie zdołamy głosić Dobrej Nowiny własnymi siłami. Uczeni w Piśmie mieli kompetencje, rozległą wiedzę, byli ludźmi religijnymi, jednak ich nauka nie zrewolucjonizowała świata. Moc Jezusa pochodziła od Ojca, Jego słowa i czyny były pełne Ducha Bożego. Nauczyciel z Nazaretu żył w bliskości z Najwyższym, był z Nim zjednoczony, całe Jego życie o tym mówiło. Jeśli nie nosimy w sobie doświadczenia Boga żywego, jeśli nie jest On naprawdę, realnie obecny w naszym życiu, wszystkie nasze słowa, choćby najpiękniejsze, wypowiadane uroczystym tonem, nie będą miały żadnego znaczenia. Żadnego. Może za dużo w naszym Kościele pięknych słów, a za mało świadectwa. Może zbyt łatwo ulegamy złudzeniu, że pustosłowie ma moc przemiany. Nic bardziej mylnego. Żadne słowo nie jest w stanie zastąpić ani przyćmić świadectwa, które wypływa z przemieniającego spotkania z Bogiem.
Czy o naszym przepowiadaniu ludzie mogą dziś powiedzieć: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą”?