Czym różniła się nauka głoszona przez Jezusa, nieznanego jeszcze Nauczyciela z Galilei, od nauczania, które mieszkańcy Kafarnaum słyszeli zwykle od uczonych w Piśmie? Ewangelista Marek notuje, że Jezus mówił jak ten, który ma władzę. Uczeni w Piśmie i faryzeusze mieli ogromną wiedzę, byli erudytami obeznanymi w szczegółowych interpretacjach Prawa, na wylot znali święte księgi Izraela i potrafili je interpretować na różne sposoby. Jednak wszechstronne wykształcenie religijne dawało im tylko pozorną władzę. Pragnęli jej, oczywiście, próbowali nawet wywierać naciski na ludzkie sumienia i w ten sposób rządzić społeczeństwem. Stosowali duchową przemoc, nie wahali się bowiem sięgać do manipulacji, przewrotnych teorii i mnożenia wymagań, które stawiali przed pobożnymi Żydami. I zapewne byli przekonani, że dzierżą władzę duchową nad narodem wybranym. Ale czy to była realna władza? Taka władza, która daje ludziom wolność i nadzieję i nie ucieka się do ucisku dla osiągnięcia swoich celów?
Nauczanie Jezusa wywołało natomiast zdumienie Żydów. Choć towarzyszyła Mu zaledwie garstka pierwszych uczniów, choć nie wyprzedzała Go jeszcze sława ściągająca tłumy, zebrani w synagodze wiedzieli, że mają do czynienia z Kimś wyjątkowym. W Jego słowach usłyszeli niespotykaną moc. Taką moc, jaką daje słowo Boga, który jest miłością. Tę moc Jezus potwierdził, uwalniając człowieka nękanego przez ducha nieczystego. Słowo Jezusa przyniosło temu mężczyźnie uleczenie i pokój serca.
Komu uwierzymy? Ludziom o szerokiej wiedzy, pięknie nauczających o sprawach, które znają tylko z teorii, czy tym, którzy doświadczają tego, o czym mówią, dzielą się swoim życiem i świadectwem? Kto jest dla nas nauczycielem? Właściciele kwiecistych słów, ale kamiennych serc czy Ten, który mówi z mocą, jaką tylko miłość może dać? Ludzie spragnieni władzy czy Słowo, które stało się ciałem, by oddać się całkowicie w ofierze za nas?
Dobra Nowina jest słowem, które daje życie i przemienia człowieka. Jeśli naprawdę słuchamy Jezusa i idziemy za Jego Słowem, nie musimy szukać w Kościele wymyślnych narzędzi ewangelizacji, które bywają po ludzku atrakcyjne i przyciągające. Pan dał swoim uczniom potężną moc – to jest moc Słowa zmieniającego życie, Słowa, które wyzwala z myśli zatrutych podszeptami złego ducha i rozszerza serca, wypełniając je nadzieją i światłem.
Podszepty złego da się słyszeć wszędzie, nawet w Kościele. Bywają natrętne i pociągające. To ludzkie przywiązanie do władzy, pogoń za zaszczytami i wygodą, pragnienie sławy, niegodne uczniów Chrystusa kompromisy, podwójne standardy życia – wymieniać można wiele. Jednak zawsze mamy wybór, kogo słuchamy, na jakie słowa chętnie nadstawiamy uszu.
Święty Marek zauważa jeszcze jedną rzecz: „wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej”. Głoszenie w świecie Słowa dającego życie jest zadaniem Kościoła. Ale ta misja nierozerwalnie połączona jest z wiarygodnością świadków, która przejawia się w czynach i gestach miłości i dobra. To nie jest misja przeznaczona dla teoretyków Ewangelii. Teoria nie przyniesie owoców, nawet jeśli będzie bardzo wyrafinowana i piękna. Nie wystarczy nawet najbardziej precyzyjne wykładanie norm moralnych i zasad, jakimi w swoim życiu winni kierować się chrześcijanie. Podstawowym źródłem wiarygodności głoszenia jest nasze spotkanie z Panem i nasza osobista przemiana. Jak bowiem możemy obiecywać ludziom, że Ewangelia zmieni ich życie, jeśli sami tego nie doświadczyliśmy? Jak mamy iść do nich z odwagą i głosić z mocą, jeśli tylko siebie głosimy, a nie Słowo Boga, które przynosi wyzwolenie?