Logo Przewdonik Katolicki

Rodzic pro-life: pół kroku za dzieckiem

Magdalena Guziak-Nowak
fot. Materiały prasowe

Co chwilę wraca pytanie, jak zachęcać młodzież do postawy szacunku wobec każdego człowieka: chorego, biednego, upokorzonego, starego i nienarodzonego. Odpowiedź może być jedna: własną postawą i towarzyszeniem z miłością.

Miałam pokusę, by zapytać krócej: jak wychowywać do postawy pro-life? Byłoby to jednak zbyt duże uproszczenie. Bo stosunek do życia, które czasem trudno przyjąć jako dar, nie jest wypadkową tylko atmosfery w domu, tylko szkolnej podstawy programowej czy tylko kondycji Kościoła. Szacunku do życia nie można nauczyć tylko własnym przykładem albo tylko prezentacją katalogu zasad moralnych. Trudno też rozmawiać o tym, jak pokochać drugiego, kiedy… nie kochamy samych siebie.

Jak rozmawiać?
Mam głębokie przekonanie, poparte rozmowami z wieloma specjalistami (psychologami, seksuologami, socjoterapeutami), że każdy rodzic może być najlepszym przewodnikiem dla swojego dziecka po tematach związanych z miłością i seksualnością. Jeśli chce. By mądrze prowadzić dziecko i bez skrępowania rozmawiać „o tych sprawach”, warto pamiętać o kilku prostych zasadach, które w książce Tato, gdzie ja mam te plemniki? podaje Marek Babik, teolog i pedagog, ojciec dorosłych już dzieci.
Po pierwsze, warto rozmawiać od dzieciństwa. Małe dzieci chętnie pytają, są wpatrzone w mamę i tatę i przyjmą ich tłumaczenie. Każda okazja do rozmowy jest dobra, jeśli tylko jest naturalna. Nie ma sensu czekać na szkołę średnią, by wtedy powiedzieć: „Chodź na pogawędkę”. Utrwalanie kulturowego schematu rozmów o tzw. sprawach dorosłych sprawia, że w naszym domu staną się tabu. A jeśli nie można zapytać w domu, dziecko chętnie poszuka potrzebnej mu wiedzy gdzie indziej.
Po drugie, trzeba zawsze mówić prawdę. Z jednej strony nie udzielamy dziecku odpowiedzi wymijających (np. „Co to jest seks? – Seks to płeć” albo „Skąd się biorą dzieci? – Ze ślubu”), ale też nie mówimy wszystkiego, co wiemy. Jeśli czterolatek pyta, jak się rodzą dzieci, odpowiadamy, że każda mama ma dziurkę, którą dzieci wydostają się zewnątrz. Nie musimy serwować dziecku wykładu o porodach indukowanych i przez cesarskie cięcie. Najlepiej odpowiedzieć wprost, jednym zdaniem i bez emocji, traktując te tematy jak każde inne. Pamiętajmy, że dzieci nie mają takich skojarzeń jak dorośli, którzy czasami niemal wszędzie doszukują się podtekstów seksualnych. Dla dziecka pytanie o poród ma taki sam „ciężar emocjonalny” jak pytanie o deser.
Po trzecie, pamiętajmy, że niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytaniem. Mówiąc poważnie, to klasyczna blokada komunikacyjna. Nastolatek pyta o współżycie homoseksualistów, a my zamiast zastanowić się nad odpowiedzią i jej spokojnie udzielić, wpadamy w popłoch i rozpoczynamy śledztwo: „A skąd to wiesz? Gdzie to czytałeś? Kto ci to powiedział? Dlaczego pytasz?”. Przełóżmy tę sytuację komunikacyjną na zwyczajny, stereotypowy obrazek z codziennego życia dorosłych. Mąż pyta: „Jest jakiś obiad?”. Żona: „A zrobiłeś zakupy, żebym miała z czego ugotować? Kiedy miałam to zrobić? Wiesz, ile mam na głowie?”. Po takim wstępie nic nie może się udać, a wystarczyłoby krótkie: „Nie zdążyłam zrobić. Skoczysz do sklepu po ziemniaki i mięso?”. Dziecko wzięte w krzyżowy ogień pytań zwykle tego nie rozumie, ale czuje, że jego pytanie z jakiegoś powodu było złe, niestosowne, niezręczne, może głupie. Następnym razem poradzi się Google’a.
I po czwarte, mówmy o seksualności w kontekście miłości i piękna. To trudne, bo nie dość, że społeczny przekaz jest bardzo zwulgaryzowany, to jeszcze żyjemy w kulturze hejtu, drwin, wyśmiania. Zamiast pokazywać seks w kontekście miłości, w popkulturze łatwiej ograniczyć się do biologiczno-technicznego instruktażu. Zamiast włożyć wysiłek w zrozumienie pewnych mechanizmów, łatwiej sięgać po często tanie (ale skuteczne) emocje.
Czy możemy się łudzić, że nastolatek zechce posłuchać, jaki jest nasz pogląd na temat aborcji albo in vitro, kiedy we wcześniejszych latach zbywaliśmy go, gdy pytał o to, jak się poznaliśmy i czy chcieliśmy mieć dzieci? Czy szesnastolatka powie nam, że myśli inaczej niż katecheta, kiedy zawiedliśmy w odpowiedzi na banalne, ale urastające do rangi pytania za milion: „Skąd się biorą dzieci?”. Jednak nawet gdyby tak było, nawet jeśli na pewne refleksje wydaje nam się za późno, zawsze możemy powiedzieć: przepraszam. „Przepraszam, synu, wiem, że mnie potrzebowałeś, a ja uciekłem, bo się bałem z tobą rozmawiać. Przepraszam, córciu, że zostawiłam cię samą w odkrywaniu twojej kobiecości. Czy dasz mi jeszcze jedną szansę?”.

Wiedza plus przykład
Nadejdzie moment, kiedy nastolatek zada pytanie, na które nie znamy odpowiedzi. Cieszmy się, że to do nas przyszedł z ważną dla niego sprawą. Takich pytań w ostatnich miesiącach padły dziesiątki. Czy dziecko, które umrze zaraz po narodzinach, cierpi? Czy kobieta odczuwa jakieś skutki aborcji? Po co prawo stanowione – czy nie wystarczy sumienie? Kiedy rozpoczyna się życie człowieka? I czym tak naprawdę jest tzw. przerwanie ciąży?
Żaden rodzic nie jest chodzącą encyklopedią. Kiedy nastolatek nas zaskakuje, wróćmy do zasady drugiej: mów prawdę. „Nie wiem, ale to ciekawe pytanie. Zapytam panią, która się na tym zna, i jutro ci odpowiem. Albo może razem poszukajmy odpowiedzi?”. Takiej obietnicy nie można złamać. Wspomniany już Marek Babik, z którym kilka lat temu rozmawiałam dla „Przewodnika”, mówił, że rodzic nie może nie wiedzieć. Jeśli nie zastanawiał się wcześniej nad jakąś kwestią, to teraz, kiedy dziecko przychodzi z wątpliwościami, musi to zrobić. Jeśli nie miał poglądów, musi je sobie wyrobić, nie może być „jakiś”, zawieszony w światopoglądowej próżni.
Wiedza – konkretna, potwierdzona – jest ważna szczególnie w rozmowach na tematy, które wrzucimy do worka „pro-life”. Jeśli wiemy, że dziecko rozwijające się pod sercem mamy, nawet z poważną wadą, nie cierpi z jej powodu, a po narodzinach może zostać objęte profesjonalną opieką anestezjologiczną, mamy argumenty do rozmowy o „aborcji z litości wobec tego biednego dziecka”. Kiedy wiemy, że z genetycznego punktu widzenia nie można wskazać innego momentu rozpoczęcia życia człowieka niż zapłodnienie, możemy razem z dzieckiem spróbować stworzyć definicję aborcji – to celowe przerwanie pewnego procesu – życia – na jego wczesnym etapie. A syndrom poaborcyjny? Niektórzy twierdzą, że to katolicki zabobon, podczas gdy prestiżowe czasopisma medyczne (choćby „The Lancet”, „The British Journal of Psychiatry”, „British Medical Journal” itp.) szeroko opisują zaburzenia psychiczne, dysfunkcje seksualne, zaburzenia zdrowia prokreacyjnego i inne powikłania, będące wprost następstwem aborcji. Trudne pytania padają też w obszarze in vitro, antykoncepcji, HIV czy metod rozpoznawania płodności. Nie musimy mieć tego wszystkiego w głowie, ale warto postawić na półce dwie dobre książki, do których będzie można sięgnąć. Można też zaproponować dziecku rozmowę z fachowcem – pod warunkiem że mamy do niego pełne zaufanie i że nie będzie to z naszej strony zwykła ucieczka.
Trzeba też być gotowym na skonfrontowanie naszych deklaracji z realnym życiem. Pewna katechetka opowiadała mi, że od pierwszego dnia swojej pracy żyła w nieustannym stresie, bo wiedziała, że wcześniej czy później jakiś śmiałek zapyta: „A pani? Uprawiała pani seks przed ślubem?”. Stało się. „Tak. Ale z perspektywy czasu uważam, że to nie było dobre. Dlatego rozmawiam o tym z wami, żebyście nie popełniali mojego błędu” – odpowiedziała i była pewna, że to koniec świata, kolejnej katechezy nie będzie, a jej zdjęcie z opisem „hipokrytka” zaraz trafi do internetu. Tymczasem w klasie zapadła cisza jak nigdy dotąd. Cisza wypełniona prawdą, autentycznym, a nie lukrowanym świadectwem. Od kolejnej lekcji było tylko lepiej. Uczniowie zaczęli traktować ją poważniej, zwierzali się jej się ze swoich problemów. Każda relacja karmi się zaufaniem. A zaufanie karmi się prawdą.

Podążać, nie wyprzedzać
Z tą prawdą jest jedno małe „ale”: zawsze trzeba ją przekazać z miłością. Jeżeli pragniemy, by dziecko wpuściło nas do swojego świata, jeśli chcemy rozmawiać z nim o najtrudniejszych dylematach bioetycznych, musimy być słuchający i delikatni. Owszem, prawda nie leży pośrodku. Prawda jest prawdą i leży tam, gdzie leży. Nie możemy jej jednak traktować jak narzędzia przemocy, jak kija na drugiego człowieka, który jej nie poznał, więc to my mamy rację. Jeśli ma być przyjęta, nie można nią skrzywdzić.
Zadaniem mądrego rodzica jest towarzyszenie dziecku w odkrywaniu świata. Mając o wiele szerszą perspektywę niż ono, czasem nie idziemy z przodu, ale pozostajemy pół kroku za nim. To wystarczająco blisko, by ostrzec o wystającej gałęzi, i wystarczająco daleko, by nie powiedzieć za dużo. By nie nastraszyć życiem. Problemami, dylematami, zgubnymi modami. By razem z nim poznawać świat, ale w jego tempie.

Rozpoczęła się 18. edycja Ogólnopolskiego Konkurs dla Młodzieży „Pomóż ocalić życie bezbronnemu” o nagrodę im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. „Przewodnik Katolicki” patronuje temu wydarzeniu. Konkurs zachęca młodzież do refleksji nad wartością życia i godnością człowieka. W poprzednich latach zgłoszono na niego ponad 26 tys. prac, organizatorzy dostali świadectwa, że dzięki umieszczeniu w przestrzeni publicznej dwóch z nich udało się uratować przed aborcją dwoje dzieci. Rodzicom i wychowawcom konkurs podpowiada, co młode pokolenie myśli na tematy pro-life, jakich argumentów używa w swoich dyskusjach oraz jak dzieci i młodzież dorastają namysłu nad najważniejszymi zagadnieniami bioetycznymi. W jakim tempie odkrywają prawdę. I tak najmłodsi uczestnicy konkursu (IV klasa) rysują, malują, wycinają, opisują, nagrywają swoich rodziców i dziadków, ciocię w ciąży, rodzeństwo, niepełnosprawną koleżankę z klasy – to jest ich pro-life dnia codziennego i nie ma żadnej potrzeby, by na tym etapie rozmawiać z nimi o aborcji. Uczniowie klas VII czy VIII są już dobrze zorientowani w rzeczywistości społecznej, mają przecież dostęp do internetu, telewizji. Ich prace są nieśmiałą próbą odpowiedzi na ważne dla nich pytania: o bezdomność, rodzicielstwo zastępcze, okna życia, duchową adopcję, głód w Afryce – tam widzą bezbronnych, którym trzeba pomóc. W zeszłym roku częściej niż zwykle interesowali się dzieckiem nienarodzonym – nic dziwnego, mówili o tym wszyscy i wszędzie. Wreszcie prace konkursowe najstarszych uczestników są dojrzałą refleksją, próbą zrozumienia świata, o którym już wiedzą, że nie dla wszystkich jest bezpieczny i przyjazny. Konkurs odbywa się w trzech kategoriach wiekowych i artystycznych (literackiej, multimedialnej i plastycznej). Kluczową rolę mają w nim do odegrania rodzice i opiekunowie – to oni sugerują ujęcie tematu, znając najlepiej swoje dziecko i jego wrażliwość. Prace można przysyłać do 30 stycznia, a już 24 listopada o godz. 19.00 odbędzie się wirtualne spotkanie informacyjno-inspirujące dla zainteresowanych uczestników i ich opiekunów. Organizatorem inicjatywy jest Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka z Krakowa. Regulamin i dostęp do spotkania online na www.pro-life.pl.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki