Niedaleko Werony, na polu po zebranej pszenicy, wyrysowano gigantyczny portret mężczyzny. Oczywiście można go zobaczyć jedynie na fotografiach wykonanych z drona. Wtedy zobaczymy, że to twarz Fiodora Dostojewskiego z podpisem: „Piękno zbawi świat”. Dzieło włoskiego artysty specjalizującego się w land arcie (sztuce, która polega na ingerencji w pejzaż, czasami jest to zmiana fragmentu poprzez wbudowanie w jego przestrzeń obiektu artystycznego) jest nietrwałe, zmiecie je wiatr, deszcze zamienią w błoto. I tylko dzięki dokumentacji fotograficznej będziemy pamiętać, że kilka tygodni temu Dario Gambarin wsiadł do ciągnika i „wyrysował” nim na ziemi portret, świętując w ten sposób dwusetne urodziny autora Idioty.
To właśnie z tej powieści pochodzi zamieszczony nad głową Dostojewskiego cytat. Słowa te wypowiedział książę Myszkin, główny bohater powieści. Gambarin wybrał ten cytat, ponieważ uważa go za najważniejsze przesłanie pisarza. Dodał też od siebie: „Wierzę, że ludzie mogą obejść się bez wielu rzeczy, ale nie bez piękna”. Jak przystało na land artystę, Gambarin zauważa piękno w naturze i to, że możemy je utracić, jeśli nie będziemy chronić środowiska. – Życie to raj, żyjemy w raju, tylko wiedzieć o tym nie chcemy – dodaje, przywołując z kolei jedną z postaci Braci Karamazow.
Nie wiem, czy Dostojewski był ekologiem, ale z pewnością najbardziej interesował go człowiek i jego dusza.
Bohater Dostojewskiego
Jest Bóg czy Go nie ma? – pytają bohaterowie właściwie wszystkich powieści Dostojewskiego, a tych trzech największych zupełnie wprost. To pytanie obrazuje najważniejsze egzystencjalne i ontologiczne zmaganie pisarza. Wielu badaczy jego twórczości uważa, że jest on jednym z pisarzy autobiograficznych – tych, którzy bohaterów obdarzają swoimi rozterkami. Wygląda na to, że to najważniejsze pytanie zadawał sobie każdego dnia, miotając się, jak sam pisał w liście do znajomej, od wiary do niewiary: „Ileż strasznych mąk kosztowało i kosztuje mnie teraz owo pragnienie wiary, które jest tym silniejsze w duszy mojej, im więcej we mnie dowodów przeciwnych”. Czytelnicy Biesów pamiętają pewnie Stawrogina, postać odrażającą, a jednocześnie skomplikowaną. Postać tragiczną, złoczyńcę – jak powiedział wydawcy autor, dodając: „Wziąłem go z serca”. Aż przechodzą ciarki. Ale drugim jego obrazem jest książę Myszkin, dziecięco dobry, powiedzielibyśmy naiwny, obraz chrześcijańskiego miłosierdzia i czystości.
Dostojewski zaglądał w zakamarki duszy ludzkiej i jak nikt potrafił je opisać, unikając prostych ocen. Dobrze wiedział, że człowiek ma w sobie otchłań, ale i potrafi okazać najwyższe dobro. Ukazując to podziemie, piekło, miejsce, które człowiek wybiera, jednocześnie pragnie, by dusza każdego z mrocznej otchłani została wyciągnięta. A jak? Poprzez cierpienie. Na kartach powieści Dostojewskiego spotkamy bohaterów, którzy znają swoją grzeszną naturę, widzą złe czyny, przyznają się do grzechu. Schemat jest podobny: opanowany ideą lub namiętnością bohater podporządkowuje się im, wiedząc, że wymaga to od niego czynów niemoralnych, wstrętnych. W rezultacie przestaje zwracać uwagę na drugiego człowieka, przestają go obchodzić jego uczucia i potrzeby, zło pączkuje, jego dusza się zatraca. Ale przecież w końcu zaczyna się biczować, oskarżać, wie, że jest winny, pragnie odkupienia. Dostojewski biegnie na ratunek swoim postaciom, nie chce ich pogrążyć w tej otchłani zła. Pokazuje ich, gdy robią straszne rzeczy, ale szuka dla nich usprawiedliwienia. Tak jakby mówił: każdy jest zdolny do wielkiego zła, ale istnieje odkupienie. Ludzka natura jest jednakowa, pisał do brata, on jako pisarz tylko pragnie odgadnąć jej tajemnicę. Wszystkie historie opowiedziane przez Dostojewskiego dotyczą dobra i zła, ostatecznych wyborów, które determinują dalsze losy. Nie zawsze musi to być wielka sprawa, często są konsekwencjami codziennych decyzji. Autor Zbrodni i kary demaskuje zło, które zamieszkało świat, które chce zamieszkać w duszy człowieka pod pozorem drobnostek.
Ja grzesznik
Najlepiej można poznać swoją duszę poprzez cierpienie. Fiodor Dostojewski może coś na ten temat powiedzieć po latach spędzonych na katordze, które opisał we Wspomnieniach z domu umarłych. Mógł nie żyć, mógł nie napisać niczego. Miał 28 lat, gdy stał w kolejce do rozstrzelania za udział w spisku przeciw carowi. Spisek polegał na odczytaniu odezwy i uczestnictwie w grupie sprzeciwiającej się caratowi. Nic ważnego. Jednak kara śmierci miała zostać wykonana na Siemionowskim Placu w Petersburgu. Pierwszą trójkę skazańców już przywiązano do pali, on jest następny. Zanim opadła ręka oficera dająca sygnał do strzałów, przybywa ktoś z wiadomością: wyrok śmierci odwołany i zamieniony na lata katorgi. Tego samego dnia pisał do swojego brata: „Bracie! Nie rozpaczałem i nie upadłem na duchu. Życie wszędzie jest życiem, życie jest w nas samych, a nie w tym co zewnętrzne. Obok mnie będą ludzie i być człowiekiem między ludźmi i pozostać nim na zawsze, w jakichkolwiek nieszczęściach, nie rozpaczać i nie upadać – oto na czym polega życie, oto jego zadanie”.
Cztery lata katorgi na Syberii były dla niego udręką, ale dzięki temu czasem samopoznania. To dzięki cierpieniu mógł zanurzyć się w głębię swojej duszy. Rozmyślał o wierze, to wtedy ukształtował w sobie symbol wiary, jak to nazwał: wierzyć, że nie ma nic piękniejszego, głębszego, sympatyczniejszego, rozumniejszego, odważniejszego i doskonalszego od Chrystusa. Co więcej: „gdyby mi ktoś udowodnił, że Chrystus jest poza prawdą i rzeczywiście byłoby tak, że prawda jest poza Chrystusem, to wolałbym pozostać z Chrystusem niż z prawdą”. A więc jest Bóg czy Go nie ma?
Na Syberii nauczył się patrzeć na drugiego człowieka, a nie na jego czyny. Każdy skazaniec, morderca czy złodziej był dla niego po prostu człowiekiem. Kiedy czytałam Wspomnienia z domu umarłych, miałam wrażenie, że to właśnie tam spotkał wszystkich swoich bohaterów. Całe zło, jakie uczynili, zupełnie nie przeszkadzało mu w tym, żeby ich po chrześcijańsku usprawiedliwić, zauważyć dramat ich życia, okoliczności, które ich tam doprowadziły. Widział tragiczne losy i możliwość odkupienia.
Ewangelia zawsze pod ręką
Sam wcale nie był idealny. Istniała w nim ta tragiczna dwoistość. Miał trudny charakter, był uparty, skłócony z wieloma osobami, jego polityczne przekonania wzbudzają wciąż kontrowersje, nie znosił Polaków i katolicyzmu, wreszcie był hazardzistą. Cierpiał z powodu ataków padaczki i uzależnienia od hazardu, z którego zdawał sobie sprawę. Przegrywał pieniądze, zapożyczał się, tracił godność. W 1870 r., już po napisaniu m.in. Zbrodni i kary, Gracza i Idioty, zaczął pracować nad powieścią Żywot wielkiego grzesznika. W zamierzeniach miało to być najważniejsze dzieło jego życia. W notesie zapisał, że tematem ma być „ten sam problem, który dręczył mnie świadomie i nieświadomie przez całe moje życie… Bohater raz jest ateistą, a kiedy indziej człowiekiem wierzącym, raz staje się fanatykiem lub człowiekiem sekty, kiedy indziej znowu ateistą”. A w innym miejscu: „pojawienie się diabła”. Te pomysły zrealizował w kolejnych wielkich powieściach: Biesach i Braciach Karamazow.
W Omsku od żony jednego z uwięzionych dekabrystów dostał egzemplarz Ewangelii. Nie rozstawał się z nim nigdy, zawsze leżała na biurku i Dostojewski często po nią sięgał, zwłaszcza gdy był pełen wątpliwości, i otwierał na chybił trafił. Poprosił o nią w dzień śmierci, mówiąc do swojej żony: „Dziś umrę. Zapal świecę Aniu i podaj mi Ewangelię”. Umarł spokojnie i cicho 9 lutego 1881 r. w Petersburgu.