Maszyna ruszyła. W sobotę 9 października w Rzymie rozpoczął się synod. Jego pierwszy etap przebiegał będzie na poziomie diecezjalnym, a rozpoczynamy go wszyscy właśnie dziś – w niedzielę 17 października. Czasu na świętowanie jednak nie ma, od samego początku trzeba wziąć się ostro do pracy, bo według wstępnych założeń etap diecezjalny ma zakończyć się wiosną przyszłego roku (choć już mówi się, i nic w tym dziwnego, że okres ten powinien zostać wydłużony).
Tak naprawdę wielu z nas chętnie wzięłoby w nim udział. Mamy przecież jakieś spostrzeżenia, opinie, wnioski, pomysły. Widzimy pewne niedociągnięcia, to i owo mogłoby działać lepiej, a do innych tematów powinniśmy podchodzić zupełnie inaczej. Teraz jest ten czas, kiedy zyskujemy możliwość, by te nasze uwagi móc swobodnie wyrazić. Ale sposób, w jaki mamy to zrobić, nie jest wcale taki prosty, choć zawiera się – jak powiedział przy okazji rozpoczęcia tego procesu papież – w zaledwie trzech słowach: spotkać, słuchać, rozeznać. Spotkać – Pana Boga (w modlitwie i adoracji, mówi Franciszek) i drugiego człowieka, z otwartością i gotowością do odrzucenia drogi, którą uważamy za pewną, i wybrania innej, o której do tej pory nawet nie myśleliśmy. Słuchać – pytań, niepokojów i nadziei każdego, także tych, których drogi życiowe są trudne. Rozeznać – zadać sobie pytanie, w jakim kierunku dziś Bóg chce nas poprowadzić. Synod nie ma być, jak powiedział papież, kościelnym „zjazdem”, konferencją naukową czy kongresem politycznym, lecz procesem uzdrowienia prowadzonym przez Ducha. Tak może się stać tylko wtedy, jeśli odrzucimy nasze własne „ja” i skupimy się na tym, by odpowiedzi poszukać wspólnie.
Synod nie jest jednak wolny od pewnych zagrożeń. Papież wspomina o trzech z nich. Pierwszym jest formalizm, czyli skupienie się na fasadzie kościoła, bez wchodzenia do jego wnętrza. Problem ten, zdaniem Franciszka, polega na braku dialogu pomiędzy duchownymi i świeckimi. – Ksiądz staje się w ostatecznym rachunku tym, który rządzi, a nie pasterzem całego Kościoła, postępującego naprzód – mówi papież. Drugie zagrożenie to przekształcenie synodu w rodzaj grupy dyskusyjnej, w której rozmowy toczą się nie wokół konkretnych problemów wspólnot wierzących, a dotyczą raczej abstrakcyjnych wypowiedzi na temat problemów Kościoła. I wreszcie trzecie zagrożenie: pokusa bezczynności. „Zawsze się tak robiło” – to sformułowanie według Franciszka jest trucizną w życiu Kościoła. – Ryzyko polega na tym, że w końcu dla nowych problemów przyjmuje się stare rozwiązania: łatę z surowego sukna, która w końcu tworzy jeszcze gorsze rozdarcie – mówi papież.
Jak to może wyglądać w praktyce? Podpowiedzią mogą być słowa prof. Aleksandra Bańki, delegata z Polski na otwarcie synodu. – Ojciec Święty zachęcił do tego, aby nie tworzyć nowego Kościoła, ale odnawiać ten, który jest, w duchu wspólnej podróży czułości, wrażliwości, bliskości, obecności – powiedział nasz reprezentant, który był bardzo poruszony pierwszym spotkaniem w grupach. – Ludzie z całego świata zbierali się w grupach językowych po to, aby wspólnie rozeznawać. Nie była to akademicka dyskusja czy suchy dialog nad wyimaginowanymi problemami, ale dzielenie się obrazami, intuicjami, poruszeniami. Było to budowanie pewnego wspólnego obrazu tego, do czego zaprasza nas Duch Święty – relacjonował.
A zatem: dobrze wykorzystajmy tę okazję.