Logo Przewdonik Katolicki

Po pierwsze wrażliwość

Anna Druś
fot. Bradenton Herald/Tribune News Service-Getty Images

Duszpasterz to czasem pierwsza i jedyna osoba, do której mogą zwrócić się po pomoc rodzice, którzy utracili dziecko przed urodzeniem. Rozmowa z prof. Moniką Przybysz.

Do kancelarii albo do spowiedzi przychodzi kobieta, mówiąc, że niedawno poroniła dziecko. Co powinna usłyszeć od księdza w idealnym świecie?
– Trudno powiedzieć dokładnie, co powinna usłyszeć, ale na pewno powinna spotkać się z wrażliwością i delikatnością oraz uważnym wysłuchaniem. Pamiętajmy, że gdy do utraty dziecka doszło na samym początku ciąży, to bardzo możliwe, że niewiele z bliskich osób tej pary wiedziało, że są w ciąży. Ciągle przecież funkcjonuje w Polsce taki przesąd, że do trzeciego miesiąca o ciąży nie powinno się nikomu mówić. A to wielki błąd, bo tacy rodzice po stracie nie mają wówczas do kogo się zwrócić. Rola księdza, jako kogoś, kto wysłucha, jest w tej sytuacji bardzo ważna, bowiem jakąkolwiek pomoc rodzice uzyskają tylko u niego. Po drugie ważne jest, żeby kapłan był zorientowany w sytuacji prawnej obowiązującej w Polsce, aby mógł udzielić porady rodzicom po stracie dziecka. Powinien wiedzieć, jakie dokumenty są potrzebne do pochówku, gdzie się je załatwia, co to jest Karta Martwego Urodzenia, kiedy można się starać o akt urodzenia, kiedy o zasiłek czy urlop macierzyński itd.

Dlaczego to jest ważne?
– Przede wszystkim, by ewentualnie pomóc takiej kobiecie czy takim rodzicom radą i przewodnictwem, ale również dlatego, by niechcący nie popełnić fatalnych w skutkach błędów. Jako ludzie Kościoła musimy działać w ramach prawa. Była taka sytuacja, gdy kapłan, nie znając przepisów, dokonał pochówku takiego dzieciątka, mimo braku wszystkich potrzebnych dokumentów. To grozi konsekwencjami prawnymi, choć kierował się on dobrą wolą.

Czy w przypadku pochówku dziecka zmarłego przed urodzeniem powinien Pani zdaniem zrezygnować z wzięcia ofiary?
– Dobrze by było. Także dlatego, że rodzice dzieci zmarłych przed urodzeniem to bardzo często ludzie młodzi, jeszcze bez życiowego doświadczenia, bez dobrze płatnej pracy, z kredytami, i taka sytuacja przerasta ich nie tylko psychicznie, ale i organizacyjnie oraz finansowo. Część z nich rezygnuje z pochówku swojego dziecka dlatego, że nie stać ich na miejsce na cmentarzu, którego koszt w dużych miastach to minimum 15 tys. zł! Wrażliwość duszpasterza, który zaoferuje tu pomoc i nie będzie upominał się o ofiarę za pochówek, jest bardzo ważna.

A jeśli chodzi o wrażliwość duszpasterską?
– To niezwykle ważny punkt, bo osoby po stracie dziecka nienarodzonego doświadczają takiej samej żałoby i bólu, takiego samego kryzysu, jak wszyscy inni po śmierci bliskiego człowieka. Niezwykle ważne jest podkreślanie przez księdza człowieczeństwa nienarodzonego dziecka, przypominanie nauczania Kościoła o losie dzieci zmarłych bez chrztu, mówienie o tym przy różnych okazjach. Otoczenie takich rodziców szeroką opieką, pomoc na etapach żałoby, zaoferowanie kierownictwa duchowego albo wsparcia psychologa. Na pewno nie można tego zignorować, zostawiając ich samym sobie. Może taka mama po poronieniu obwinia się za śmierć swojego dziecka? Może w relacji małżeńskiej nastąpił po tym kryzys? Może wreszcie nie może przebaczyć Bogu tej straty? Pamiętajmy, że duszpasterstwo rodziców po śmierci dzieci jest częścią całego duszpasterstwa rodzin i w związku z tym pomoc powinna być oferowana np. w parafialnych poradniach rodzinnych. Niedobrze, gdyby były one sprowadzane jedynie do roli organu szkolącego narzeczonych na kursach przedmałżeńskich.

A jak to wygląda w praktyce? Na ile zmieniła się już świadomość duszpasterzy, a na ile można jeszcze spotkać się z sytuacją, że kapłan np. odmawia pochówku dziecka utraconego na wczesnym etapie ciąży?
– Wiadomo, że choć świadomość się zmienia, ciągle zdarzają się różne przykre sytuacje. Najczęściej to przypadki niewrażliwości księdza na cierpienie rodziców po stracie takich dzieci, niekompetencje prawne czy duszpasterskie. Przykładem może być przypadek rodziców od lat starających się o dziecko, którzy przeżyli poronienie. I co rok na wizycie duszpasterskiej byli pytani, dlaczego nie mają dzieci.

Niebywałe!
– Stało się tak dlatego, że kapłan, który o tym wiedział, nie odnotował tego faktu w kartotece i jego następcy w parafii po prostu nie wiedzieli. Przy kolejnym takim zapytaniu kobieta po prostu wyszła w trakcie kolędy z mieszkania, nie była w stanie znieść po raz kolejny niewrażliwości i unieść bólu. Niemniej trzeba przyznać, że w ostatnich latach wiele zmieniło się na korzyść. Nie bez znaczenia była zmiana przepisów i podejście ustawodawcy do tego problemu. Wpłynęło to również na zmianę myślenia wielu księży. Dla mnie bardzo ważna jest definicja zwłok – uznaje się za nie każdego zmarłego człowieka na każdym etapie rozwoju już od poczęcia – i w związku z tym każdemu przysługuje prawo do pochówku. To powoduje, że i księża coraz częściej otaczają osoby po stracie dziecka wsparciem.

Jaką przybiera ono formę?
– Coraz częściej na parafialnych cmentarzach kapłani stawiają pomniki poświęcone dzieciom utraconym, czasem nawet są to specjalne kwatery do ich pochówku. Wiem, że takich miejsc jest już kilkaset w całej Polsce. Ponadto, coraz częściej organizują zbiorcze liturgie pożegnalne dla rodziców, którzy nie mogli pochować swojego dziecka. Czasem tylko raz w roku, 15 października w Dniu Dziecka Utraconego, a czasem – jak w Łagiewnikach – to są regularne, comiesięczne nabożeństwa. W Krakowie założono nawet Księgę Dzieci Utraconych, gdzie rodzice mogą je wpisywać – jest już blisko 1000 wpisów dzieci utraconych. Organizowane są też rekolekcje czy dni skupienia dla takich osób. Dużo się dzieje, dużo zmienia, ale wciąż są rzeczy do poprawy, zwłaszcza że problem jest bardzo częsty.

No właśnie, jak duża to skala? Wiem, że rozmawialiście o tym w czasie konferencji.
– Skala jest ogromna. Okazuje się, że w Polsce na 100 poczęć rodzi się jedynie 13 dzieci! Każdy z nas zna przynajmniej jedną osobę, która doświadczyła poronienia. To kolejny powód, dla którego księża w parafiach powinni zacząć szukać takich osób, aby im pomóc. Ale też te dane uświadamiają, jak cennym i nieoczywistym darem jest każde poczęte życie.

Monika Przybysz
Prof. UKSW dr hab.; teolog, medioznawca i ekspert ds. komunikacji w Kościele. Była jednym z prelegentów konferencji „Odeszły, aby żyć wiecznie”, która odbyła się pod koniec września w Poznaniu

---
Dzieci utracone, rodziny otoczone opieką?
Trauma utracenia dziecka – czy to wskutek samoistnego poronienia, czy wskutek śmierci po urodzeniu – dotyka aż 15–20 proc. osób spodziewających się potomstwa. W szpitalach nie znajdują odpowiedniego wsparcia, dlatego ważne, by dostali je od ludzi Kościoła. 15 października będziemy po raz kolejny obchodzić Dzień Dziecka Utraconego. W wielu parafiach odbędą się specjalne nabożeństwa dla rodzin dotkniętych tym dramatem, pod pomnikami takich dzieci na cmentarzach zapłoną znicze. Dla osób, które utraciły wyczekaną ciążę i nie mogły odpowiednio pochować swojego dziecka, będzie to często jedyna okazja, by jakoś przepracować tę żałobę.
Choć świadomość dotycząca stanu psychicznego rodzin po stracie nienarodzonego dziecka zmienia się w ostatnich latach, ciągle jest wiele do zrobienia. Zwłaszcza w szpitalach i placówkach medycznych, gdzie najczęściej rozgrywają się te dramaty. Według opublikowanego w lutym raportu Najwyższej Izby Kontroli we wszystkich zbadanych szpitalach kobiety po poronieniu lub martwym porodzie nie otrzymały właściwej opieki. „Główną przyczyną tego stanu była wadliwa organizacja całego procesu leczenia takich pacjentek oraz nieprzestrzeganie obowiązujących uregulowań, także standardów opieki okołoporodowej” – czytamy w raporcie.
NIK wylicza, że często opieka nad pacjentkami doświadczającymi tych dramatycznych sytuacji ograniczała się do udzielenia tylko niezbędnej pomocy medycznej, nie zapewniała natomiast szerszego wsparcia. Dyrektorzy szpitali, a także personel medyczny nie zawsze dostrzegali specyfikę opieki nad takimi pacjentkami. W wielu szpitalach brakowało odpowiedniej komunikacji z kobietami, które straciły dziecko. Personel medyczny często po prostu nie potrafił z nimi rozmawiać. Ciągle zdarzają się sytuacje, gdy ciało dziecka zmarłego na wczesnym etapie ciąży traktowane jest jak odpad medyczny, a poronienie – jak normalna kolej rzeczy; że utrudnia się rodzicom odebranie go choćby po to, by przekazać do badań genetycznych pozwalających ustalić płeć i przez to uzyskać w urzędzie stanu cywilnego akt urodzenia.
A problem nie jest wcale marginalny. W Polsce, w latach 2017–2019, każdego roku około 1700 kobiet urodziło martwe dziecko, a u blisko 40 tys. kobiet ciąża zakończyła się poronieniem. Szacuje się, że około 10–15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem.
Na szczęście rośnie w Kościele świadomość wagi tego problemu. Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin poinformował tydzień temu, że przy Radzie KEP ds. Duszpasterstwa Rodzin powstaje długofalowa strategia duszpasterstwa osób po stracie dziecka. Wydano również „Kompendium pastoralne o rodzinnym pogrzebie dziecka martwo urodzonego i towarzyszeniu w żałobie osieroconej rodzinie”, nagrodzone nagrodą FENIKS 2021 na Targach Wydawców Katolickich. W listopadzie też rozpoczną się szkolenia dla parafialnych doradców rodzinnych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki