Czy jako społeczeństwo potrafimy mówić o utracie dziecka?
– Rodzice po stracie, z którymi mam kontakt, często powtarzają, że ich bliscy unikają tego tematu. Najczęściej wynika to ze strachu i obawy – po prostu nie wiedzą, jak się zachować. Nie chcą też dodatkowo zranić jakimś niepotrzebnym słowem, postawą czy stwierdzeniem.
Z kolei jeśli chodzi o kwestie bardziej szczegółowe, np. związane z poronieniem, to na pewno jest dużo lepiej. Mamy chociażby Dzień Dziecka Utraconego obchodzony 15 października. Kiedyś tego nie było, a to pokazuje, że świadomość w społeczeństwie jest coraz większa. Oczywiście, nie chcę idealizować, bo braków nadal jest sporo.
Gdzie są te braki?
– Jeśli chodzi o kwestię poronienia, to bardzo często ci, którzy stracili dziecko, są pozostawieni sami sobie. Są zdziwieni, że przysługują im jakiekolwiek prawa. Owszem, są ustawy, które mniej lub bardziej regulują sprawę świadczeń czy pochówku, ale często rodzicom nikt o tym nie mówi. Zdarza się, że o możliwości pogrzebu dowiadują się wtedy, kiedy nie ma już ciała dziecka.
Ten postęp, jaki się dokonuje, jest zdecydowanie zbyt wolny w stosunku do potrzeb, jakie istnieją.
Skąd zatem czerpać informacje o prawach przysługującym rodzicom?
– Pierwszymi osobami, które powinny udzielić takich informacji, są pracownicy szpitala. To oni powinni wyjaśnić, krok po kroku, że rodzice mają prawo do odbioru ciała swojego dziecka, skróconego urlopu macierzyńskiego (8 tygodni) oraz do pochówku. Niestety, nie zawsze personel udziela tych informacji i nie wynika to z niechęci, ale raczej z niewiedzy dotyczącej dalszego postępowania.
Coraz więcej informacji na ten temat pojawia się w sieci. Istnieje m.in. Stowarzyszenie Rodziców po Poronieniu, które ma swoją stronę internetową (poronienie.pl). Tam można znaleźć wszystkie niezbędne i aktualne informacje. Również pomocą prawną służy Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka (www.pro-life.pl).
W krakowskich Łagiewnikach jest Ksiądz nie tylko penitencjarzem, ale także duszpasterzem rodziców dzieci utraconych. W jaki sposób to duszpasterstwo funkcjonuje?
– Duszpasterz rodziców dzieci utraconych to zbyt wielkie sformułowanie. Podobną posługę spełnia wielu kapłanów. Idea pomocy rodzicom po śmierci dziecka zrodziła się dzięki księdzu Krzysztofowi Wieczorkowi, który pracował w naszym sanktuarium kilka lat temu. Ja jedynie kontynuuję to dzieło i stwarzam możliwość pomocy dla rodziców potrzebujących duchowego wsparcia. Chcę bardzo mocno podkreślić, że to duszpasterstwo obejmuje swoją opieką nie tylko tych rodziców, których dziecko odeszło w wyniku poronienia czy martwego urodzenia. Są przecież dzieci, które zginęły w wypadkach, zostały zamordowane, zmarły wskutek choroby… Te historie są różne.
W każdy drugi piątek miesiąca w sanktuarium odprawiana jest Msza św. dla rodzin, które doświadczyły straty dziecka. Dla uściślenia – nie modlimy się o łaskę zbawienia dla dzieci, które zmarły tuż po narodzeniu czy jeszcze w łonie matki, bo wierzymy, że one już są w niebie. Jeśli ktoś z rodziców ma taką potrzebę, może zapisać swoje zmarłe dziecko do Księgi Dzieci Utraconych, która jest dostępna na stronie internetowej naszego sanktuarium. Imiona tych dzieci są odczytywane podczas Mszy św., można też przed Eucharystią na karteczce zapisać imię dziecka i ono także zostanie odczytane. Bezpośrednio po Mszy św. jest wystawienie Najświętszego Sakramentu z możliwością indywidualnego błogosławieństwa. To, co mnie bardzo mocno dotyka w takich chwilach, to widok rodziców, a często i całych rodzin, które podchodzą po błogosławieństwo i trzymają się za ręce. Takie spotkanie z Jezusem Eucharystycznym jest dla nich bardzo umacniające. Przy naszym sanktuarium istnieje także możliwość skorzystania z porad psychologa, zawsze przed tą konkretną Mszą, od godz. 16.30. Ja również służę możliwością rozmowy czy spowiedzi, można do mnie podejść albo napisać mejla. Za nami są też pierwsze rekolekcje dla rodzin, które doświadczyły straty. Pan Antoni Zięba, który bardzo nas wspierał, nazwał je „strzałem w dziesiątkę”. Nie odbyłyby się one, gdyby nie wsparcie Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, zwłaszcza pana Piotra Guzdka.
A już niebawem pielgrzymka.
– Tak. I Ogólnopolska Pielgrzymka Rodzin Dziecka Utraconego odbędzie się 9 czerwca w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Tak naprawdę jest to inicjatywa wspomnianego już wcześniej stowarzyszenia. Eucharystii będzie przewodniczył bp Jan Zając, zaplanowana jest też adoracja Najświętszego Sakramentu, w czasie której rodzice zawierzą swoje dziecko Miłosiernemu Bogu. Będą mogli też przed Mszą na karteczkach napisać imiona swoje i swoich dzieci albo – jeśli jego imię i płeć nie są znane – choćby „dziecko” czy „dzieciątko”. Złożymy je przed ołtarzem w czasie ofiarowania. Rodzice otrzymają także specjalny modlitewnik ze słowami abp. Marka Jędraszewskiego, a także światło przekazane od paschału, dlatego pielgrzymujący proszeni są o zabranie z sobą świec.
Czego potrzebują rodzice po stracie?
– Najczęściej mówią, że czują się stygmatyzowani oraz że ich bliscy ich unikają. Mówią też, że nie potrzebują zbyt wiele, bo tak naprawdę nikt im nie da rozwiązania i recepty na ból. Chcą, by ktoś z nimi był, porozmawiał – i to niekoniecznie o śmierci dziecka. W takich chwilach potrzebna jest zwykła obecność. Czasem przychodzi do mnie para i zwyczajnie pyta o to, co teraz mają zrobić. Wtedy wspólnie podejmujemy odpowiednie kroki np. przy organizacji pogrzebu dziecka.
Jak wygląda towarzyszenie duchowe takim osobom?
– Może to dziwnie zabrzmi, ale w takich chwilach podsuwam rodzicom psalmy żałobne, bo taka forma modlitwy pozwala na wyrażanie emocji. Ważne jest, żeby rodzice nie bali się swoich uczuć. Żal czy rozpacz wypowiedziane w stronę Pana Boga nie obrażają Go. Powiedziałbym, że On wręcz chce to usłyszeć. Często też rodzice z ulgą mówią, że zawierzyli zmarłe dziecko, oddali je Panu Bogu. Na pewno modlitwa, adoracja i Msza św. są ogromną pomocą w żałobie.
A gdy rodzice pytają o to, dlaczego tak się stało, co Ksiądz im odpowiada?
– Najczęściej pozostawiam bez odpowiedzi i pozwalam, aby rodzice wyrazili ten ból, który w sobie noszą. W takich sytuacjach naprawdę pozostaje nam tylko wiara.
Są sytuacje, w których diagnoza lekarska jest bezlitosna. Dziecko jeszcze się nie urodziło, a już nie żyje albo nie ma szans na przeżycie poza łonem matki. Jak wtedy wygląda przygotowanie rodziców do przyjęcia i pożegnania dziecka?
– Gdy dziecko pojawi się na świecie na chwilę, można po prostu z nim być. Tulić, całować, mówić do niego. Tylko tyle i aż tyle. Ludzie wierzący mogą także poprosić o chrzest dziecka. Można także zadbać o pamiątki: wspólne zdjęcie, odcisk dłoni czy stópki dziecka, a dla niego samego przygotować ubranka, żeby nie musiało być pochowane w szpitalnej pieluszce. Jeśli rodzice nie mają na to sił, mogą zwrócić się np. do wolontariuszek „Tęczowego kocyka”, które przygotowują ubranka czy rożki w dowolnym rozmiarze. Czasem dziecko rodzi się np. w szóstym, siódmym miesiącu – dla takich maluszków nie ma żadnych ubranek.
Jeśli rodzice będą mieli trochę czasu na to, by przywitać dziecko, powinni znaleźć się pod opieką hospicjum perinatalnego. Takich ośrodków w Polsce jest kilka. Służą one pomocą kobietom w ciąży i prowadzą przez ten trudny okres oboje rodziców. Tutaj znów ważną, niemal kluczową rolę odgrywa postawa lekarzy i całego personelu medycznego. To od nich rodzice dowiadują się o chorobie czy śmierci dziecka. Niezwykle istotna jest wtedy delikatność, empatia, szacunek do cierpiących. Znam rodziców, którzy mówili o tym, że są wdzięczni za to, że pani anestezjolog głaskała kobietę po ręce albo pani w Urzędzie Stanu Cywilnego ciepło się uśmiechnęła, gdy załatwiali sprawy związane z pochówkiem. To są te drobne gesty, które znaczą wiele więcej niż słowa.
Czego nie wolno mówić rodzicom, którzy właśnie stracili swoje dziecko?
– Nie można bagatelizować cierpienia, bo obojętność bardzo boli. Bolą także słowa „nic się nie stało”, „urodzi się następne”, „to nie było dziecko tylko płód”, „poboli i przestanie”. Nie wolno też nigdy mówić rodzicom o tym, by zapomnieli o dziecku, które odeszło. I to niezależnie od tego, czy zmarło przed narodzeniem czy po narodzinach. Dobrze jest jednak mówić, że życie bez dziecka będzie po prostu inne. Poza tym nie wolno zapominać o łączności duchowej i o obcowaniu świętych. Warto podkreślać, że jeśli dziecko jest w niebie, to ono się modli się w sposób szczególny za swoimi rodzicami. To mały-wielki orędownik w niebie.
Dużo mówi się o potrzebach matki, o przeżywaniu żałoby przez nią, ale zapomina się o ojcach. Co z kolei im jest potrzebne?
– Rzeczywiście ma Pani rację. Niestety, nadal pokutuje mit silnego mężczyzny, który nie okazuje emocji. A przecież Ewangelia jasno pokazuje, że Jezus płakał nad grobem swojego przyjaciela. To, że mężczyzna płacze, jest jak najbardziej ludzkie. Ojciec, podobnie jak i matka, ma prawo do słabości, do łez. Owszem, będzie mu trudniej wyrazić to, co przeżywa. Czasem będzie chciał udawać silnego, by być wsparciem dla żony. Trzeba wtedy delikatnie powiedzieć, że on również ma prawo do wyrażania swoich uczuć, bo on także stracił dziecko. Żałoba nie jest czymś, co omija ojców. Płacz, smutek, a nawet rozpacz nie są przejawami nieudolności, ale wrażliwego serca.
W przeżywaniu żałoby nie można także zapominać o innych członkach rodziny – babciach, dziadkach, o rodzeństwie. Oni także na swój sposób przeżywają stratę.
Ci, którzy stracili kogoś bliskiego, czasem potrzebują pomocy z zewnątrz: psychologa, spowiednika, przyjaciół. To zupełnie normalne i nie możemy, jako społeczeństwo, jako ludzie, dziwić się, że ktoś w takich chwilach szuka wsparcia. Dlatego na nasze Msze św. zapraszamy nie tylko rodziców, ale całe rodziny.
----
Ks. dr Janusz Kościelniak
Opiekun Duszpasterstwa Rodziców po Stracie Dziecka przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Wykłada katolicką naukę społeczną w Wyższym Seminarium Duchownym oo. Franciszkanów w Krakowie oraz w Wyższym Seminarium Duchownym oo. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej