Logo Przewdonik Katolicki

Czytajmy dla naszego wspólnego dobra

Weronika Frąckiewicz
il. Agnieszka Sozańska

Czytając książki, jesteśmy w stanie nadrobić pewne braki wyniesione z domu. To darmowy sposób na niwelowanie różnic statusowych. Czy nie o tym marzą społeczeństwa od wieków? Rozmowa z Marią Deskur

Dlaczego warto czytać, niezależnie od tego, ile mamy lat?
– Powodów jest wiele. Jeśli jednak miałabym wskazać najważniejszy, to powiedziałabym: niezależność myślenia. Należy czytać po to, aby dać sobie radę w życiu. Czytanie rozwija nasz mózg niezależnie od etapu życiowego, w którym jesteśmy, naszą empatię. Wpływa na nasze rozumienie świata, a także w znaczący sposób kształtuje nasze umiejętności społeczne. Patrząc z tej perspektywy, czytanie okazuje się fundamentem wszystkich naszych kompetencji i tego, co decyduje o naszym samorozwoju, a nawet sukcesie życiowym.

Biorąc pod uwagę fakt, że 62 proc. Polaków nie czyta, nieoceniona wartość czytania raczej mnie zasmuca, niż cieszy.
– Rzeczywiście, jeśli rozważymy wszystkie dobrodziejstwa wynikające z czytania, a potem zestawimy to z naszą czytelniczą rzeczywistością, to wyłania się niepokojący obraz. Myślę, że warto mówić o tym w ten sposób i pokazywać, jak jest naprawdę. Każdy z nas został nauczony czytania w szkole, więc wszyscy posiadamy fundamentalne kompetencje, aby rozwijać się czytelniczo, a tym samym pogłębiać umiejętność krytycznej analizy rzeczywistości, oceniania czy coś jest fake newsem, czy nie. Badacze, m.in. neurolingwiści, zajmujący się naukowo wpływem czytania na mózg, dowodzą, że czytanie jest dla mózgu tak samo ważne jak ćwiczenia fizyczne dla naszych mięśni. Jeżeli przestaniemy się ruszać, to nasz stan fizyczny będzie się pogarszał i w krótkim czasie nie będziemy w stanie podejmować najprostszego wysiłku fizycznego.
Naukowcy wyróżniają dwa sposoby czytania: głębokie i płytkie. Głębokie to umiejętność, która pozwala na realnie krytyczną analizę rzeczywistości i głębszą ocenę treści, które są nam proponowane. Płytkie to umiejętność wyłapania nagłówków, najprostszych przekazów. Rozwijamy je np. scrollując internet. Oczywiście w ten sposób także czytamy, jednak tego typu aktywność nie ćwiczy umiejętności dogłębnej analizy tekstu, ponieważ uczy nas szybkiego zrozumienia głównego przekazu bardzo licznych, krótkich wiadomości, a nie wejścia głębiej w którąkolwiek.
Neuronaukowcy podkreślają, że umiejętność czytania nie była w DNA ludzkim od samego początku. Jest to czynność, którą wykształciliśmy w procesie ewolucji i możemy ją stracić, a tym samym możemy pozbyć się umiejętności krytycznej analizy tekstu. Jeżeli myślimy o tym w kontekście społecznym, to proszę pomyśleć, co będzie, jeśli dostęp do książek będzie tylko w rodzinach wykształconych, a reszta rodziców będzie oferować swoim dzieciom tylko telefony komórkowe, bo ,,i tak za pomocą internetu dowiedzą się wszystkiego”. Znajdziemy się w społeczeństwie podzielonym na kastę o bardzo wysokich umiejętnościach analitycznych i resztę, którą będzie można łatwo manipulować. To przerażająca wizja. Dlatego walka o powszechność regularnego czytania książek jest naprawdę walką o naszą wspólną lepszą przyszłość.

Zastanawiam się nad przyczyną niskiego czytelnictwa w naszym kraju. Czy Facebook, YouTube, Netflix i gry komputerowe sprawiają, że niedługo całe biblioteki odłożymy do lamusa? A może przyczyna tkwi gdzie indziej?
– Częściowo udziela odpowiedzi na to pytanie Biblioteka Narodowa w swoich badaniach dotyczących czytelnictwa w 2019 r. Polacy jako główny powód nieczytania podają brak czasu, a obok tego wymieniają konkurencję dla książek w postaci telefonu i telewizora. W szerszych analizach mówi się o II wojnie światowej jako momencie przerwania budowania kapitału zasobów bibliotecznych. Zniknęło wtedy dużo bibliotek publicznych, jak i domowych. To może brzmieć śmiesznie, ale brak książek jest udowodnioną największą barierą dla czytelnictwa.
Wracając jednak do pierwszego aspektu, czyli braku czasu, warto spojrzeć na statystyki mężczyzn, chłopców, ale i kobiet grających w gry komputerowe. Jasno z nich wynika, że nie jest prawdą, iż przeciętny Polak nie ma czasu. Występuje po prostu bardzo silna konkurencja w postaci nowoczesnych rozrywek. Wszystko wskazuje na to, że mimo tej konkurencji w czasie pandemii ludzie po pierwsze kupili więcej książek niż w tym samym okresie rok temu, a po drugie więcej czytali. Oczywiście w tym samym czasie wiele platform internetowych odnotowało nawet kilkusetprocentowe wzrosty użytkowania. Mieliśmy po prostu znacząco więcej czasu.

Rozwój nowych technologii dotyczy różnych krajów, a jednak m.in. w Anglii, Francji czy Szwecji czytelnictwo waha się na poziomie 75-85 proc. O takim wyniku możemy tylko pomarzyć.
– Jedną sprawą, o której mówi się w kontekście tych dysproporcji, są tradycje. Wysokie wyniki czytelnictwa chociażby Szwedów są pochodną faktu, że od XIX wieku tamtejsza szkoła kościelna nakazywała dzieciom czytanie Biblii. W ten prosty sposób przez pokolenia zdołano wytworzyć nawyk czytania. W Anglii, Francji czy Niemczech od dziesięcioleci funkcjonują olbrzymie programy proczytelnicze, prowadzone z funduszy państwowych i prywatnych. Kampanie prowadzone w Europie Zachodniej mają kilkadziesiąt lat i działają w sposób bardzo przemyślany i zaplanowany. Regularnie badana jest ich skuteczność. Przede wszystkim wykazują nastawienie na szerokie dotarcie do różnych warstw społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem rodzin o niskim kapitale społecznym. A zatem, już kilkadziesiąt lat temu dla decydentów w tamtych społeczeństwach stało się jasne, że ten temat jest koniecznym warunkiem rozwoju ich państw. Projekty te nie są zaburzane po wyborach, ponieważ panuje powszechne zrozumienie co do wpływu poziomu czytelnictwa na rozwój gospodarczy, naukowy i osobisty społeczeństw.

W Anglii od blisko trzydziestu lat działa inicjatywa BookTrust…
– Każde urodzone dziecko dostaje książkę, a rodzice wysłuchują miniwykładu o tym, w jaki sposób czytanie wpływa na dziecko i dlaczego jest to tak ważne. Inicjatorzy tej akcji nie wysyłają książek do domów, w których urodziło się dziecko, ale zanoszą je przy pomocy wolontariuszy czy pracowników gminnych. Widziałam działanie tej instytucji – zapiera dech w piersiach. Pracownicy BookTrust mają za sobą wielkie doświadczenie, a cały czas swoje działania udoskonalają. Mówią wprost, że rodziny wykształcone nie są dla nich grupą docelową. Jedna z liderek przyznała w rozmowie ze mną, że gdyby mogli, to nie wysyłaliby książek osobom bardziej wykształconym, bo nie są im potrzebne (ponieważ sami kupują książki dzieciom). Oczywiście nie mogą tego zrobić ze względu na powszechność tego programu. Mają jednak świadomość, że ich grupą docelową są ludzie niewykształceni, w związku z czym broszurka, która towarzyszy tym książkom, jest banalnie prosta, tak aby każdy mógł zrozumieć jej przesłanie. Nie chodzi o to, aby inteligent się czegoś dowiedział, ale żeby osoby, które biorą pierwszy raz do ręki książkę, zrozumiały, że czytanie to istotna rzecz. Mam wrażenie, że kluczem są właśnie działania długofalowe, ponad podziałami. To jest sprawa, w którą dla dobra nas wszystkich trzeba inwestować.
W Polsce od piętnastu lat na ten temat mówi pani Irena Koźmińska m.in. w akcji ,,Cała Polska czyta dzieciom”. Niestety, nigdy nie była wspierana tak znacząco, by zbudować instytucję działającą na skalę ogólnopolską. Instytut Książki od kilku lat rozwija poważną kampanię proczytelniczą, Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa działa nieprzerwanie od 2012 r. Miejmy nadzieję, że to będzie trwało i się rozrastało, ponieważ to zdecydowanie nie są działania wystarczające.

Przyznam szczerze, że gdy natrafiłam na nazwę Fundacja Powszechnego Czytania, pomyślałam sobie, że to bardzo idealistyczne podejście do tematu. Mam wrażenie, że w wielu kręgach, czytanie kojarzy się z lekko ekscentrycznym hobby dobrze wykształconych ludzi.
– Właśnie dlatego nazwaliśmy się bardzo świadomie. Często używa się określenia ,,promocja czytelnictwa”, ale naumyślnie nie nazwaliśmy się Fundacją Promocji Czytelniczych, bo naszym założonym celem jest powszechne czytanie. Chcemy aby naprawdę wszyscy ludzie czytali książki. Podkreślamy też, że to nie powinien być temat dla wąskiej grupy ekspertów czy aktywistów. W rozwój czytania w Polsce powinni zaangażować się także powszechnie biznesmeni, prawnicy, samorządowcy, naukowcy, politycy i każdy, komu zależy na dobrej przyszłości Polski. Wiem, że to górnolotne, ale to prawda.
Fundacja zaczęła od zaproszenia do współpracy lekarzy. Zaczęliśmy angażować pediatrów w to, aby namawiali rodziców do czytania z dziećmi. W USA to wspaniale działa, dając wymierne rezultaty. Amerykanie przeprowadzili badania pokazujące, że wspieranie czytelnictwa powinno być częścią pediatrii, ponieważ decyduje o przyszłym rozwoju dziecka, a nie jest tylko kwiatkiem do kożucha. Na zaproszenie naszej fundacji w 2019 r. przyjechał do Polski prof. Barry Zuckerman, który jako pierwszy pediatra na świecie zaczął ,,przepisywać” czytanie. Dzięki współpracy z „Medycyną praktyczną” wygłosił dwa wykłady na dwóch największych konferencjach pediatrycznych w naszym kraju, w sumie mówił do pięciu tysięcy lekarzy. Uruchomiliśmy program, który nazywa się ,,Książka na receptę, recepta na sukces”. W pierwszym kroku namawiamy lekarzy, żeby mówili o czytaniu, ale z doświadczeń prof. Zuckermana i badań amerykańskich naukowców wiemy, że najlepsze efekty osiąga się, jeśli rodzic dostaje książkę w czasie pierwszej wizyty u lekarza z maluchem. Pozyskaliśmy już pierwsze książki i zaczęliśmy wdrażać nasz plan, jednak w związku z pandemią lekarze nie mogą tego kontynuować.

Czy znaczenie ma to, co czytamy, czy liczy się sam fakt procesu? Czytając bardzo dużo, nierzadko natrafiam na pozycje, które – delikatnie mówiąc – nigdy nie powinny były znaleźć się w drukarni.
– Gust literacki wyrabia nam się w miarę czytania. Nikt nie rodzi się i nie zaczyna czytać literatury pięknej. Zaczynają nam czytać nasi bliscy, a potem czytamy sami sobie. Mam nieodparte wrażenie, choć nie spotkałam się z badaniami dotyczącymi drogi kształtowania się gustu literackiego, że powtarzalność procesu wyrabia w nas smak. Jeżeli rodzina nie jest gotowa przebrnąć przez Emila ze Smalandii Astrid Lindgren, ponieważ jest to książka w pewnym sensie finezyjna, a jest w stanie przeczytać Martynkę czy inną prostą opowiastkę, to niech to czyta, ponieważ operacje myślowe, które dziecko wykonuje w tym procesie, tak czy inaczej zachodzą. Proszę pamiętać, że w kształtowaniu nawyku czytania kluczowa jest przyjemność. Nie należy na zbyt wczesnym etapie zmuszać siebie ani dziecka do czegoś zbyt trudnego, czegoś, co zniechęci i sprawi, że do czytania nie wrócimy. Badania pokazały, że czytanie książek ma większy wpływ na powodzenie w życiu niż niedobory społeczno-ekonomiczne. Oznacza to, że czytając książki, jesteśmy w stanie nadrobić pewne braki wyniesione z domu. Muszę przyznać, że znam te badania od lat, ale nadal to zdanie robi na mnie ogromne wrażenie. Jest to darmowy sposób na niwelowanie różnic statusowych. Czy nie o tym marzą społeczeństwa od wieków? Dlatego szalenie ważne jest, aby nie zniechęcić dziecka do czytania. Wiele państw, uwzględniając wspomniane badania, przebudowało podstawy programowe nauczania pod tym kątem. Należy zrobić wszystko na wczesnym etapie, żeby dziecku czytanie kojarzyło się przyjemnie, gdyż ma to elementarne znaczenie.
Oczywiście, że warto dążyć do tego, żeby jak najwięcej ludzi czytało dobrą literaturę, ponieważ ona nas buduje. Przeczytawszy jednak wiele badań o tym, jak sam fakt czytania nas rozwija, zauważyłam, że nie ma tam mowy o tym, iż musi to być literatura najwyższej próby. Jakiekolwiek czytanie tekstów, które napisał ktoś inny niż my, otwiera nas na sposób myślenia drugiego człowieka, a czytanie o przeżyciach kogoś innego uczy nas, że są różne sposoby przeżywania rzeczywistości, a nasz punkt widzenia nie jest jedynym. Czytanie wzmacnia umiejętności myślenia przyczynowo-skutkowego. Udowodniono, że jest bardzo pomocne także w sukcesach inżynierów i matematyków. W kontekście tego, że w Polsce tak mało się czyta, trzeba od czegoś zacząć. Nie wyobrażam sobie, że komuś kto nigdy nie miał książki w ręce, będziemy proponować Dostojewskiego.

Wspomniała Pani, że ścieżka czytania w mózgu nie jest nam dana w prezencie, ale musimy ją sobie wyrobić. Jak w najprostszy sposób wyrobić nawyk czytania?
– Czytając (śmiech). Kiedy mówimy o osobie dorosłej, która nie czyta, wyrobienie nawyku jest zdecydowanie trudniejsze niż u dziecka. Warto wtedy wziąć do ręki coś, co tematycznie nas zachęci, cokolwiek by to było. Jeżeli ktoś pasjonuje się sportem, a z książką mu nie po drodze, niech weźmie do ręki biografię Messiego. To dobry punkt wyjścia. Niech to będzie pięć minut dziennie, potem dziesięć, później piętnaście. Nie zmuszajmy się do książek, które nam nie pasują. Absolutnie nie bałabym się odrzucać tych, które nam się nie podobają. Odrzućmy i weźmy coś innego. Można pójść do biblioteki, poprosić o radę. W swoim życiu zawodowym poznałam mnóstwo bibliotekarzy, mających niesamowitą wiedzę o książkach. To wspaniali ludzie. Warto kilka razy dziennie, choć na chwilę, usiąść z książką. Przenieś kamyczek codziennie i nawet nie zauważysz, kiedy ruszysz górę.

Maria Deskur
Prezes Fundacji Powszechnego Czytania. Wieloletnia dyrektorka wydawnictwa Egmont. Ekspert ds. badań nad wpływem czytania na rozwój i metodologii upowszechniania czytania

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki