Papież Franciszek podjął decyzję o zmianie prawa kanonicznego i dopuścił kobiety do posługi akolity i lektora. Jakie to ma znaczenie?
– To właściwie formalnie nie jest posługa. Kanonicznie to urząd, który różni się od funkcji w liturgii. Posługa ma trochę inne znaczenie. Funkcją w liturgii jest np. bycie nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii. Urząd to coś więcej. Jest wskazaniem oficjalnego przedstawicielstwa do pełnienia określonych zadań w Kościele. Zamieszanie potęguje fakt, że przez wieki w rzymskim katolicyzmie urzędy akolity i lektora były wiązane z sakramentem święceń jako etap na drodze do święceń kapłańskich. Dziś tak nie jest.
Co robią akolita i lektor?
– Działalność lektora koncentruje się na słowie Bożym. W praktyce jest to oczywiście czytanie czytań biblijnych w czasie Mszy św., ale również na kręgach biblijnych itd. Lektor troszczy się zatem o szacunek dla słowa Bożego w parafii czy w innej wspólnocie. Akolita koncentruje się natomiast na Eucharystii. Może być nadzwyczajnym szafarzem, ale też promuje kult Eucharystii – może np. wystawiać do adoracji monstrancję z Najświętszym Sakramentem. W wielu krajach kobiety od dawna to robiły, za zgodą lokalnego biskupa.
Kiedy oba urzędy zostały oddzielone od święceń?
– W 1972 r. Potwierdził to Kodeks prawa panonicznego z 1984 r. W prawie było jednak dotąd zapisane, że do tych urzędów są dopuszczeni tylko mężczyźni. Papież zamienił „mężczyzn” na „osoby”.
Osoby świeckie.
– Takie, które nie chcą święceń kapłańskich.
Decyzję Franciszka można rozumieć na dwa sposoby. Z jednej strony papież eliminuje z Kościoła grzech dyskryminacji kobiet, który został potępiony przez Sobór Watykański II i posoborowych papieży, z Janem Pawłem II włącznie. Jest wiele funkcji i urzędów, które kobiety powinny pełnić, a zakazywano im tego z powodu uprzedzeń. Z drugiej strony, patrząc na stopniową deklerykalizację urzędu akolity i lektora, uderza zwrot w stronę docenienia świeckich. Mając to na uwadze, widać, że zmiany idą w innym kierunku, niż żądają feministki.
– Ostatnia decyzja Franciszka nie jest otwarciem furtki na sakrament święceń dla kobiet. Zgoda.
Czemu my w Polsce boimy się każdej zmiany, jakby była iskrą zapalną końca Kościoła?
– Lęki dotyczą kilku kwestii. Niektórzy na przykład twierdzą, że została otwarta furtka dla liberalizacji tradycji, dla tzw. progresywizmu katolickiego. Część katolików domaga się przecież kapłaństwa kobiet, błogosławienia związków osób LGBT itd. Są zatem tacy, którzy się boją, iż każda zmiana dokonywana w Kościele w tej materii jest groźna. To często wynika z ignorancji teologiczno-kanonicznej. Jeśli papież pozwolił kobietom na akolitat i lektorat, to już…
…wszedł na złą drogę.
– Tak. A problem jest dużo bardziej złożony (śmiech). Papież zresztą bardzo wyraźnie zaznaczył, że jego decyzja była poprzedzona badaniem teologicznym. Poza lękiem i niewiedzą opór wynika ze stabuizowania pewnych spraw.
Kto i co tabuizuje?
– Tabu w odniesieniu do kobiet jest rozpowszechnione wśród wiernych obojga płci. Rozumowanie jest np. takie: jak kobieta może udzielać Komunii św. jako akolita, skoro nie ma rąk namaszczonych w sakramencie święceń? W quasi-magiczny sposób ręce księdza dla tak rozumujących stają się „święte”, a ręce kobiety takie nie są. I nigdy nie będą, bo są „niegodne dotykania Ciała Pańskiego”.
Taki zarzut kierowany jest też do świeckich mężczyzn. Tyle że kobieta w wielu kulturach jest traktowana jako „nieczysta”. Myślisz, że dla części katolików to „obraza” sacrum?
– Jestem przekonany, że coś jest na rzeczy. Bardzo trudno wyciągnąć podświadome lęki na światło dzienne, ale bez wątpienia problemy z akceptacją ostatniej papieskiej decyzji wiążą się z wielowiekową tradycją przedstawiania kobiet w Kościele jako gorszych, niegodnych – i to mimo rozwiniętego kultu maryjnego. Jakby tylko Maryja była świętą kobietą, a reszta nie dostawała do ideału. Niewiasty muszą znać swoje (podrzędne) miejsce! Jednak to podejście nie jest ewangeliczne. I dzięki takim decyzjom jak dopuszczenie do lektoratu i akolitatu kobiet jesteśmy bliżej Ewangelii.