Logo Przewdonik Katolicki

Świat w sześciu punktach

Monika Białkowska
Sześciopunkt, czyli podstawa alfabetu Braille'a z punktami jak na kostce do gry, dotyk – tylko to odróżnia to miejsce od innych szkół. Dzieci są takie same fot. Tono.Laski-Facebook

W małej kawiarence dla gości oglądam krótki film prezentujący pracę ośrodka. Chłopcy lepią coś z plasteliny. – Zobacz, co zrobiłem! Obaj są niewidomi.

Coś, co nazywa się „ośrodkiem”, w rzeczywistości jest niemal małym miasteczkiem, które wyrosło z myśli Róży Czackiej. W roku szkolnym żyje tam około sześciuset osób: dzieci, młodzieży, wychowawców, sióstr, pracowników administracji. Brajlem potrafią pisać i czytać wszyscy. To pierwsza rzecz, której uczą się i wstępujące do zgromadzenia siostry, i pracownicy. Próbuję wyczuć palcami jakiś porządek na karcie z alfabetem, ale przypomina to próbę czytania z rozsypanej kaszy. Widzący rzadko sobie z tym radzą, brajla czytają wzrokiem. Ale muszą umieć, bo w każdej chwili ktoś z niewidzących dorosłych przyjdzie załatwić jakąś sprawę, bo któreś z dzieci potrzebować będzie pomocy. Siostra Radosława opowiada, że nauka zajęła jej około tygodnia – czytała poszczególne zdania z Naśladowania Chrystusa, a potem przepisywała niewidomej siostrze psalmy.

Sześć punktów
Do czytania brajlem dzieci przygotowywane są już w przedszkolu. Tak jak widzące dzieci w swoich zabawkach otaczane są literkami i cyframi, tak niewidzące dzieci co chwilę natykają się na sześciopunkt. To podstawa alfabetu dla niewidomych, w której kolejne punkty ułożone są jak „szóstka” na kostce do gry. Każdy punkt ma przyporządkowany numer, a litera zależy od tego, który z nich jest wypukły. „K” to punkt pierwszy i trzeci, „o” pierwszy, trzeci i piąty, a „t” – drugi, trzeci, czwarty i piąty. Dzieci są w stanie porozumiewać się szyfrem – osoba widząca za nic nie zorientuje się, że szereg cyfr, który recytują, to po prostu kolejne litery. A kiedy próbują ukryć przed wychowawczyniami czytanie w łóżku, nie muszą kryć się z latarką pod kołdrą: wystarczy, że pod kołdrą są dłonie i książka.

Szum habitu
W sali obok kawiarenki na ustawionych na środku krzesłach siedzą Jadwiga i Tomek, dorosłe rodzeństwo absolwentów. Za chwilę będą udzielać wywiadu dla telewizji. W tym samym pomieszczeniu znajdują się pamiątki po matce Czackiej: m.in. jej włosienica i różaniec, ale też maszyna brajlowska, codzienne naczynia i łóżko. Kiedy wchodzimy, siostra Sara podchodzi do Jadwigi i Tomka, dotyka lekko ramion każdego z nich i wita się, mówiąc swoje imię.
– Osoba niewidoma musi wiedzieć, kto do niej mówi. Musi też wiedzieć, że zwracamy się właśnie do niej – tłumaczy s. Radosława. – Dlatego przedstawiamy się, choć we wspólnocie jesteśmy rozpoznawane po głosie, po szeleście habitu, po skrzypieniu sandałów albo po zapachu dezodorantu.

Laski-2-fot-TOnO-Laski-Facebook.jpg

fot. Tono.Laski-Facebook

Druga strona ulicy
Zasady bycia przewodnikiem osoby niewidomej nie są skomplikowane, ale wymagają uważności. Nie mówi się, że „idziemy tutaj”, ale „na prawo i trzy schodki w dół”. Przewodnik podaje łokieć i idzie pół kroku z przodu, żeby osoba niewidoma po rytmie ciała rozpoznawała teren. W ten sposób można chodzić nawet po górach. Wtedy przewodnik musi mieć nie tylko dobrą kondycję, ale i dużą butelkę wody, bo bez przerwy mówi: wysoki stopień, niski stopień, kamienie, krok w dół. Dlatego jeśli widzący spotka osobę niewidomą zagubioną w mieście, może się przedstawić i zapytać, czy potrzebuje ona pomocy. Niewidomi jednak mają tak opracowaną topografię miasta, że pewniej czują się sami niż z przygodnym i nieprofesjonalnym przewodnikiem. Do częstych ich przygód należy to, że jakaś napotkana po drodze dobra dusza przeprowadza ich na drugą stronę ulicy albo wciąga je do kościoła – bo jak niewidomy, to na pewno upośledzony, głuchy i bezradny, i na pewno „idzie do kościółka”.

Laski-6-fot-TOnO-Laski-Facebook.jpg

Ścianka wspinaczkowa, młotek, strzelanie do tarczy… Strach jest po to, by go pokonać. To dzieci często udowadniają siostrom, że niemożliwe dla nich nie istnieje, fot. Tono.Laski-Facebook

Zapach i dźwięk
Wracam do tematu gór. Jaka jest frajda chodzenia po nich, kiedy się nie widzi? Co jest radością? Samo tylko zmęczenie? – Nic nie widać, ale jest satysfakcja z wejścia, jest inne powietrze, dźwięki, zapachy.
Siostra Radosława prowadzi mnie do kaplicy. Wchodzimy i nawet nie  muszę zamykać oczu, żeby to poczuć. Cisza, ale przyjazna, nie z kamiennym echem, ale przytulna, wśród drewna. Zapach drewna wymieszanego z kadzidłem. I powietrze jakieś takie domowe, przytłumione. Nawet gdybym miała zamknięte oczy, bez pudła odróżniłabym to pomieszczenie od kawiarenki czy dużego refektarza, w którym byłyśmy przed chwilą.
Na ścianie kaplicy po lewej stronie jest małe, drewniane okienko. Za nim kaplica, do której można wejść. W niej drewniany sarkofag z ciałem Róży Czackiej. To przez lata była jej cela. Tu spędziła, leżąc w łóżku, długie lata. Okienko znajdowało się nad jej łóżkiem, było otwierane w trakcie Mszy, żeby mogła w niej uczestniczyć. Za oknem piękny ogród – często przychodzą tu sarny, czasem nawet łosie.

Laski-7-fot-TOnO-Laski-Facebook.jpg

fot. Tono.Laski-Facebook

Długie rączki
Niewidome dzieci nie czują braku. W świecie przystosowanym do osób widzących z pewnością jest im trudniej, ale tak naprawdę nie wiedzą, co znaczy „widzieć”. Te, które rodzą się niewidome, są przekonane, że taki właśnie jest świat, nie są świadome, że ludzie wokół odbierają go inaczej. Jedna z dziewczynek jako 6-latka zorientowała się, że jej siostra w inny sposób czyta książkę, że nie prowadzi dłoni po papierze. Inne z dzieci, gdy usłyszało od siostry, że jego ulubiona wychowawczyni właśnie wychodzi z internatu, zdziwiło się: „To siostra ma takie długie rączki?”. Kiedy robią się starsze i zaczynają rozumieć, próbują odkryć, jak działa telewizor: „Jak to możliwe, że siostra widzi tam całe postaci, skoro telewizor jest mniejszy od człowieka? I skąd siostra wie, że ktoś usiadł, skoro siadanie oznacza inne wypukłości na ciele, a ekran jest płaski?”. Przeniesienie trójwymiarowej rzeczywistości w dwa wymiary albo perspektywa to pojęcia, których bez wzroku zrozumieć się nie da. Jeszcze starsi, zwłaszcza dziewczynki, w okolicach okresu dojrzewania, zaczynają pytać: „Siostro, a co to znaczy, że ktoś jest przystojny? Co trzeba mieć, żeby ktoś powiedział: «jesteś ładna»!? I czy ja jestem ładna?”. Ładna sukienka jest wtedy, kiedy jest z zamszu, jest najprzyjemniejsza w dotyku.

Laski-5-fot-TOnO-Laski-Facebook.jpg

fot. Tono.Laski-Facebook

Dobrze w świecie
Kiedy zaczyna się dojrzewanie, zaczynają rozumieć, że będą żyć inaczej. Martwią się, czy kiedykolwiek znajdą męża, czy będą w stanie wychować dziecko.
Jedna z wychowanek właśnie urodziła drugie, syna. Jest niewidoma, ma niewidomego męża. Oboje dzieci również nie widzą. Kiedy chodziła do lekarza w Polsce, nie chciał przepisać jej badań bez obecności widzącego przewodnika, choć ona sama skończyła studia. Przy pierwszej wizycie u ginekologa w czasie ciąży usłyszała od lekarki pretensje, że przyszła tak późno: „bo za późno na aborcję”. Potem w szpitalu po porodzie pielęgniarki nie podały jej dziecka – uznały, że niewidząca matka jest dla niego zagrożeniem. Dziś mieszka w Belgii, tam przyszedł na świat jej syn i nikt nie zabraniał jej przytulić czy karmić dziecka. Starsza córka ma sześć lat i nigdy dotąd nie była w niebezpieczeństwie, z którym rodzice nie mogliby sobie poradzić. Jej mama mówi, że dziewczynka jest szczęśliwa: bo się dobrze czuje w tym świecie i nie słyszy, jakim dramatem jest to, że nie widzi.

Laski-4-fot-Adrian-Stykowski-TOnO-Laski-Facebook.jpg

Piłka, którą gra się w goalball, zawiera dzwoneczki, a mecze przebiegać muszą w absolutnej ciszy, doping jest dozwolony tylko po zdobyciu bramki. Dla wyrównania szans zawodników gracze mają oczy zaklejone specjalnymi plastrami i noszą nieprzezroczyste gogle. Gra powstała w 1946 r. jako forma rehabilitacji niewidomych, od 1976 r. jest dyscypliną paraolimpijską,
fot. Tono.Laski-Facebook


Podziel pranie
Dla rodziców najważniejsza w Laskach jest specjalistyczna opieka. Niedawno siostry robiły ankietę na ten temat. Ich obecność jest daleko, na dziesiątym miejscu. To z jednej strony może budzić niedosyt, ale z drugiej jest komplementem: że udało się tu zbudować profesjonalne miejsce, w którym to pomoc niewidomym jej najważniejsza.
Rodzice dzieci niewidomych to odrębny temat. Są tacy, którzy wyręczają dzieci we wszystkim, tak że nastolatka może nie umieć posługiwać się nożem i widelcem. Ale jeśli dziecko mieszka w internacie, o niesamodzielności nie ma mowy. Od najmłodszych lat uczą się samoobsługi, ubierania, jedzenia, mycia. Ścielą swoje łóżka, sprzątają pokoje, wynoszą śmieci, gotują, piorą, prasują. I radzą sobie z tym lepiej, niż poradziliby sobie widzący z zawiązanymi oczami, bo jak bez wzroku podzielić pranie na jasne i ciemne albo oddzielić białko od żółtka? Jak nalać sobie wrzątku do kubka, zaparzyć herbatę i wyczuć, że kubek jest już pełen?

Makijaż i piękno
Nauka zaczyna się już w przedszkolu, od chodzenia z hula-hoopem wokół siebie. Potem, na poziomie szkoły średniej, uczą się już wyjazdów do Warszawy. W programie są przejścia podziemne, metro, korzystanie ze środków komunikacji, bankomatów, czytników kodów QR, załatwianie spraw w urzędach, robienie zakupów w marketach. Niewidomi mają być samodzielni i bezpieczni, a jeśli się zgubią na trasie, muszą umieć z tego wybrnąć: zapytać ludzi, sprawdzić GPS. A kiedy już zdobędą umiejętności, zdają egzamin i dostają pozwolenie na samodzielne wyjazdy. – Nasze dzieciaki bardzo się z tego cieszą – mówi s. Jana. – Mogą wspólnie jechać do Warszawy, iść do kina, do galerii. Dziewczyny lubią iść do Galerii Północnej, gdzie wizażystki uczą je robić sobie makijaż albo dobierać ubrania.
Makijaż nakładają zwykle palcami. Kolory ubrań pozwalają im rozpoznać specjalne czytniki. Dziewczyny mają wyglądać pięknie i czuć się pięknie.

Niewidomy strzela
Elektronika bez wątpienia ułatwia im poruszanie się w świecie. Dzięki oprogramowaniu mówiącemu niewidomi mogą korzystać z interentu i komunikatorów, pisać SMS-y, używać emotikonek. Wiele aplikacji mieści się w telefonie, ale specjalistyczny sprzęt jest bardzo drogi. Sama tylko linijka brajlowska, która pozwala palcami „czytać” wyświetlany na monitorze tekst, kosztuje kilkanaście tysięcy złotych.
Niewidomi śpiewają, grają na instrumentach, zajmują się ceramiką, wikliniarstwem, dziewiarstwem. To już w zasadzie nie dziwi. Ale niewidomi grają również w teatrze, jeżdżą na rowerach, hulajnogach i rolkach, uprawiają biegi narciarskie, a nawet biathlon! W biathlonie strzelają, trafiając do tarczy, jeśli na jej środek naprowadza ich częstotliwość dźwięku. Ośrodek w Laskach szczyci się kadrą Polski z goalballu, odmianie piłki nożnej dla niewidomych.

Opowiedzieć kąpiel
Żeby nastolatki mogły grać w goalball, odpowiednią opiekę muszą dostać już noworodki. Siostra Agata zajmuje się w Laskach przedszkolem, ale kontakt z rodzicami i dziećmi ma często zaraz po ich urodzeniu. Zdarza się, że poproszona jedzie do domów, próbuje pokazać, że brak wzroku to nie jest koniec świata, choć rodzice po takiej diagnozie przejść muszą okres żałoby. Potem, kiedy zaufają specjalistom, krok po kroku uczą się nowego życia. W Laskach zostaną wysłuchani, otrzymują wyczerpujące informacje o chorobie dziecka. Uczą się odpowiedniej rehabilitacji ruchowej: to jest ważne od samego początku, bo dziecko, które nie widzi, nie wyciąga rączek i nie kręci głową, wodząc wzrokiem za rodzicami. Dowiadują się, że nie wolno nic robić z dzieckiem, jeśli mu się o tym nie opowiada. Kto z nas by nie krzyczał, gdyby nagle prosto z łóżka wylądował w wannie z wodą? Dzieci wtedy płaczą, to dla nich ogromny stres. Rodzice mogą też zobaczyć świat oczami swojego dziecka – przysłania im się oczy w taki sposób, by odwzorować jego chorobę.

Brajloczki
W Laskach jest jedyne w Polsce przedszkole z internatem. Zamiast kolorowych obrazków na szafkach i przy ręcznikach tu wszędzie wiszą breloczki: siostra nazywa je „brajloczkami”. Ale w sali zabaw w zasadzie trudno już poznać, że bawią się tu dzieci niewidome. Ot, zamiast literek wszędzie są sześciopunkty, i książeczek sensorycznych jakby więcej. W końcu to właśnie dotyk będzie tym dzieciom ocalał świat. – Kiedy zaczynałam pracę, było wiadomo, że sześciomiesięczny wcześniak z niedowagą będzie miał retinopatię piątego stopnia, że nigdy nie będzie widział – mówi siostra Agata. – Dziś medycyna już jest na wyższym poziomie. Lekarze natychmiast podają leki, jest laser, można doprowadzić do retinopatii drugiego stopnia tak, żeby dziecko miało poczucie światła albo resztki wzroku. Samo nie potrafi tego wykorzystywać, nie wie jak. Ale jeśli będzie poddane systematycznej i profesjonalnej rehabilitacji, to nauczy się z tych resztek korzystać. Nie będzie widziało tak jak my, ale dużo łatwiej mu będzie poruszać się i funkcjonować w codzienności. Bywa, że mamy tak dobre tego efekty, że niektóre nasze dzieci po ćwiczeniach są w stanie może nie na co dzień w szkole, ale jednak korzystać nawet z czarnego druku – dodaje.

Laski-1-fot-TOnO-Laski-Facebook.jpg

Każde dziecko od przedszkola ma swój znak w formie breloczka. Dzięki temu znajdują swoją półkę w szatni i od najmłodszych lat uczą się utrzymywania porządku, fot. Adrian Stykowski/Tono.Laski-Facebook

Dom
Siostra Sara przywołuje opowieść swojej dawnej wychowanki. Ta – spełniona dziś mężatka i mama – napisała jej, że nigdy wcześniej ani nigdy potem tak bardzo nie czuła się częścią grupy. Wszyscy wokół byli niewidomi, a to oznaczało, że nikt nie był inny, dziwny czy wymagający specjalnego traktowania. I to był skarb. Zawsze potem, w liceum, na studiach, w dorosłym życiu, była już z boku. Laski nadal pozostają jej domem.
„Zachciało się ślepej babie zakon zakładać” – powiedział jeden z księży jeszcze za życia s. Róży Czackiej, komentując niewybrednie jej pomysł. A ona powtarzała, że Pan Bóg chce od nas wszystkiego, co możemy Mu dać, a sam zapewnia nam wszystko, czego potrzebujemy. Ta ufność połączona z profesjonalną pracą i zrozumieniem realnych problemów osób niewidzących przynosi owoce: samodzielnych i wykształconych ludzi, którzy jeszcze sto lat temu skazani byliby na los żebraków.
Kiedy wsiadam do samochodu, żeby wracać do domu, podwójnie doceniam, że mogę to zrobić, że widzę. Ale też wierzę, że ci, którzy nie widzą, mogą być zwyczajnie szczęśliwi. Może nawet widzą więcej?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki