Podwarszawskie Laski są w Polsce najbardziej kompleksowym ośrodkiem opieki nad ociemniałymi. Przebywają tu osoby sprawne i z większym lub mniejszym stopniem upośledzenia, w różnym wieku.
W niewielkiej auli bawi się pod czujnym okiem pedagogów i psychologów kilkoro dzieci w wieku szkolnym. W niezbyt dużym pomieszczeniu niepewnie pokonują ogromne przestrzenie lęku. Nie wiedzą, jaka odległość dzieli ich od ściany, w którą stronę trzeba się obrócić, nie słyszą zagrożenia. Są niewidome i głuchonieme. Niektóre wprawdzie doskonale słyszą, ale przestrzeń i dla nich jest bezlitosna: niczego nie widzą. Jedne pokonują z odwagą swoje ograniczenie, wiele jednak nie może pokonać dramatu ciemności. Nie są pozostawione samym sobie. Dzięki godzinom ćwiczeń w sali pod kierunkiem opiekunów, a później w terenie, przekonują się, że niewidzenie można pokonać odwagą.
W sąsiedniej sali odbywają się ćwiczenia ruchowe. – Dziecko niewidome nie powinno rozwijać się inaczej niż widzące – tłumaczy pedagog Włodzimierz Samborski. – I można to przeprowadzić, ale trzeba w to włożyć więcej pracy. Dziecko widzące będzie wykonywało wiele czynności, naśladując innych. Niewidome nie ma takiej możliwości. Trzeba więc dać mu pojęcie o kształcie, powierzchni, wyrobić w nim wrażliwość dotyku. Szczególnej opieki wymagają dzieci z dziecięcym porażeniem mózgowym. Ręka takiego dziecka może być zablokowana, więc trzeba wyćwiczyć ją do tak zwanej małej motoryki, np. pisania na maszynie brajlowskiej.
Małgorzata Górecka, tyflopedagog, uczy Julka poznawania kształtów
Lekcja w piekarni
Joanna Celmer-Domańska, tyflopedagog, uczy dzieci głuchoniewidome. Jej praca wymaga wielkiego poświęcenia i oddania, a efekty widać niekiedy dopiero po roku lub nawet później. Pedagog pracuje nad wytworzeniem u swoich podopiecznych „systemu komunikacyjnego”, czyli umiejętności porozumiewania się z najbliższym otoczeniem. – Dziecko, chcąc czegoś, na ogół krzyczy. Zamiast krzyczeć, może porozumiewać się z rodzicami za pomocą języka migowego. Krzyk przeradza się czasem w wymuszanie, a nawet terroryzowanie rodziny – wyjaśnia tyflopedagog. – Dochodzi do niepotrzebnych sytuacji stresowych i nieporozumień pomiędzy głuchoniewidomym a rodziną tylko z tego powodu, że nie są w stanie się porozumieć.
Dzieci głuchoniewidome mają kłopoty ze zrozumieniem pojęć abstrakcyjnych, ale pedagodzy próbują na różne sposoby dotrzeć do ich świadomości, przedstawić różnicę pomiędzy pojęciami: taki sam, inny, podobny.
Niewidomy głuchoniemy Kamil, mimo że ma dwanaście lat, dopiero rozpoczyna edukację. Od lat, poruszając się w codzienności, nie potrafił nazywać podstawowych artykułów spożywczych. Zupełnie nie znał języka migowego i swoje potrzeby wyrażał często nienaturalnym, znerwicowanym wrzaskiem. Dziś już nie ma problemów z robieniem zakupów w osiedlowym sklepie. Umie też dodawać i odejmować do dwustu. Od momentu, gdy rozpoczął naukę w Laskach, stał się innym dzieckiem, spokojnym i wesołym. – Kamil potrzebował pół roku, aby się tego nauczyć – mówi Joanna Celmer-Domańska. – Najważniejszy jest konkret w pracy z takimi dziećmi. Sukcesem jest to, żeby znaleźć jego ośrodek zainteresowań. Dla Kamila są to produkty spożywcze. To one sprawiły, że zechciał uczyć się wchodzenia w relacje z innymi.
W zakładzie w Laskach z dziećmi pracuje się metodą kompleksową. Pokazywany jest na przykład proces związany z produkcją bułki, co się wiąże z pobytem w piekarni. Taka wycieczka czasem zastępuje dwa miesiące pracy teoretycznej. Przed Wielkanocą wszystkie zajęcia dotyczą świąt. Dzieci biorą udział w pieczeniu ciasta, poznają poszczególne produkty: jajko, masło, mąkę itp. Pójście ze święconką do kościoła ułatwia zrozumienie strony duchowej Świąt Zmartwychwstania.
Kamila poznawanie rzeczywistości
Dzieło Róży Czackiej
Historia Lasek sięga początków ubiegłego wieku i wiąże się w nierozerwalny sposób z osobą Róży Czackiej, pięknej i wesołej hrabianki, która w wieku 22 lat bezpowrotnie utraciła wzrok. Przez kilka lat leczyła się za granicą, jednak lekarze nie potrafili jej pomóc. Gdy wróciła do kraju, postanowiła nieść pomoc tym, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. W 1911 r. założyła w Warszawie Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Ideą Towarzystwa była pomoc ludziom niewidzącym w zdobyciu wykształcenia na różnym stopniu edukacji i przygotowanie ich do pracy zawodowej, by nie musieli być zależni od innych.
Jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości Róża Czacka wstąpiła do zakonu franciszkanek. W 1922 r., zakupiwszy wcześniej majątek w podwarszawskich Laskach, przeniosła do niego siedzibę Towarzystwa. Rozpoczęła też starania o utworzenie Zgromadzenia Zakonnego Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które – obok Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi – miało służyć niewidomym. W działaniach tych franciszkankę Różę Czacką wspierał kard. Aleksander Kakowski oraz ówczesny nuncjusz papieski Achilles Ratii, późniejszy papież Pius XI. Matka Czacka stawiała wysokie wymagania zarówno siostrom, jak i nauczycielom. „Jej najgłębszym pragnieniem było, aby niewidomi – tak jak ona sama – w pełni przyjmując swoje kalectwo, stali się apostołami wśród widzących, zwłaszcza «niewidomych na duszy», ludzi oddalonych od Boga”. W tych wszystkich zamierzeniach brał też udział ks. Władysław Korniłowicz, który został kierownikiem duchowym Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, przenosząc się do Lasek w 1930 roku. Jednocześnie, co było uważane za niezwykłe dzieło księdza Korniłowicza, przez lata prowadził apostolstwo wśród ludzi niewierzących, szczególnie w środowiskach lewicowych. Po jego śmierci w 1946 roku dzieło to kontynuowali wśród środowisk lewicujących czy wręcz byłych komunistów księża Tadeusz Fedorowicz i Antoni Marylski.
Prezes Towarzystwa Władysław Gołąb
Potrzebna jest wielka wiara
Laski to rozbudowany ośrodek dla niewidomych, składający się z ponad siedemdziesięciu obiektów położonych na kilkudziesięciu hektarach na skraju Puszczy Kampinoskiej. To specjalistyczne działy dla niewidomych, w tym dział wczesnego wspomagania rozwoju dziecka, gdzie zajęcia z dziećmi prowadzone są już od okresu niemowlęctwa; to także przedszkole, dwie szkoły podstawowe i jedna muzyczna, szkoły zawodowe, dwa technika, liceum, a ponadto szkoły pomaturalne. To wreszcie ciągła praca z osobą niewidomą na każdym etapie jej rozwoju. Towarzystwo zatrudnia kilkudziesięciu wybitnych fachowców z zakresu pedagogiki specjalnej i psychologii. Tutaj nauczyciel i wychowawca jest również głęboko wierzącym świadkiem, dającym na co dzień przykład. – W Laskach ukazujemy, że chrześcijaństwo jest drogą życia. Jeśli rozgraniczamy chrześcijaństwo od życia, to znaczy że nie jesteśmy osobami wierzącymi – mówi Władysław Gołąb, ociemniały adwokat pełniący funkcję prezesa Towarzystwa od ponad trzydziestu lat. – Matka Czacka zawsze podkreślała, że niewidomy, który zaakceptuje swoje kalectwo, może osiągnąć sukces. Musi jednak zaakceptować fakt, że brak wzroku to nie jest nieszczęście, ale zadanie, że to tylko jakieś ograniczenie. Człowiek ma zawsze jakieś ograniczenia. Ktoś chciałby być pianistą i cóż z tego, kiedy nie ma dobrego słuchu, talentu. Brak wzroku jest podobnym ograniczeniem. Człowiek musi to zaakceptować i przyjąć jako zadanie, dar Boży, z którym trzeba się odpowiednio „dogadać”. Ale żeby to osiągnąć, potrzebna jest wielka wiara. To ona pozwala przejść ponad własnymi ograniczeniami i działać.