Wielu z nich rzeczywiście cierpi na zaburzenia depresyjne, inni poprzez demonstrację swoich stanów emocjonalnych przyciągają odbiorców w sieci. Gdzie zatem przebiega granica między realnym problemem a wyłudzaniem współczucia?
Łowienie na smutek
Dla większości dorosłych zjawisko to może być całkowicie obce czy niezrozumiałe. Polega na opisywaniu czy prezentowaniu (zdjęcia, nagrania) wyolbrzymionych problemów emocjonalnych w mediach społecznościowych. Celem tych zachowań jest przyciągnięcie uwagi, uzyskanie współczucia, komplementów i pociechy. Termin „sadfishing” został po raz pierwszy użyty przez amerykańską dziennikarkę Rebeccę Reid, w roku 2019. Dziennikarka użyła tego określenia na opisanie zachowania celebrytki Kendall Jenner, która opisywała na Instagramie swe „traumatyczne” przeżycia związane z trądzikiem.
Dlaczego ludzie to robią? To skomplikowane. Nastolatki od zawsze miały tendencję do intensywnego przeżywania negatywnych emocji. Jest to związane z burzą hormonalną okresu dojrzewania, poszukiwaniem sensu życia i własnej tożsamości. Wielu nastolatków nie potrafi zarządzać swoimi emocjami i gdy pojawi się smutek lub przygnębienie, zanurzają się w nim i rozmyślają o swoim ciężkim losie, potęgując nieprzyjemne doznania. Umiejętność radzenia sobie z niepokojem, przygnębieniem, złością nie przychodzi automatycznie, rozwojowo. Musimy się tego uczyć.
Płacz za pieniądze
Kiedyś przygnębiona nastolatka płakała w poduszkę czy oblewała łzami karty dziennika, co trochę pozwalało rozładować emocje. Dziś pod ręką są media społecznościowe. Można się „wypłakać” online, opisując swe straszne przeżycia, z nadzieją na wsparcie od licznych internetowych znajomych. Czasem u podstaw „łowienia na smutek” nie leżą negatywne emocje, a narcyzm i chęć przyciągania uwagi za wszelką cenę. Czasem nastolatki robią to dla rozrywki, z nudów, a nawet w celach zarobkowych.
Dotyczyło to pewnej dziewczyny o pseudonimie Helena z Twitch.tv sprzed kilku lat. Dziewczyna korzystała z platformy streamingowej, czyli nadawała „na żywo”, jak gra w grę komputerową (dość nieudolnie), a jednocześnie relacjonowała swoje życie. Można to było komentować, jednak aby to zrobić, należało wpłacić choćby minimalną kwotę na rzecz nadającego. Okazało się, że jej płaczliwe zachowania przyciągają zarówno ludzi chcących wykorzystać okazję, by się nad nią poznęcać, jak i pocieszycieli. Ludzie przedrzeźniali ją, śmiali się z niej. Przybierało to czasem bardzo ostre formy. Dziewczyna w odpowiedzi na to płakała, sepleniła, ale nie przestawała nadawać. Równolegle do tego powiększało się grono ludzi, którzy pocieszali ją ciepłymi komentarzami (każdy komentarz to było kolejne kilka centów). Dziś też można spotkać ludzi opisujących online swoje prawdziwe lub zmyślone życiowe dramaty i zbierających pieniądze, by sobie z nimi poradzić. Nie różni się to właściwie niczym poza medium (internet) od klasycznego żebractwa.
Skutki demonstrowania emocji
Opisywanie i demonstrowanie swoich prawdziwych lub wyolbrzymionych problemów emocjonalnych online ma konkretne konsekwencje. Przede wszystkim – przyciąga pedofili, przed czym przestrzega raport z 2019 r. angielskiej organizacji zrzeszającej dyrektorów szkół HMC (the Headmasters’&Headmistresses’ Conference). Pedofile śledzą profile osób nieletnich w mediach społecznościowych właśnie dlatego, że dzieci i nastolatki z problemami emocjonalnymi, poczuciem samotności i niskiej wartości są szczególnie łatwymi celami uwodzenia online.
Inną konsekwencją jest wzmożone cyberprześladowanie. Osoba, która słabo radzi sobie z emocjami, jest szczególną ofiarą prześladowań, gdyż niewiele trzeba, by ją zranić, co daje ogromną satysfakcję prześladowcy. Większość nastolatków (nawet tych, którzy specjalnie wyolbrzymiają swoje przeżycia dla przyciągnięcia uwagi) nie radzi sobie z tym dobrze. W rezultacie z częściowo wyreżyserowanego dramatu może wyłonić się prawdziwe zaburzenie emocjonalne.
Ostatni z problemów to trudność obiektywnej oceny tego, co widać online. Wspomniany już raport (przebadano 15 tys. uczniów z angielskich szkół) opisuje sytuacje, gdy nastolatki korzystające z mediów społecznościowych, by wyrazić swoje autentyczne emocje, wołając o pomoc, zostały zignorowane i wyśmiane jako właśnie „odstawiające sadfishing”.
Jak odróżnić prawdziwe problemy od łowienia na smutek?
Przede wszystkim – nic nie zastąpi rozmowy twarzą w twarz. Owszem, warto zwracać uwagę na to, co nastolatek robi w mediach społecznościowych, jednak trzeba to skonfrontować z rzeczywistością. W internecie brakuje wielu istotnych informacji – kontekstu, w jakim powstał konkretny wpis, trudno nawet poprawnie ocenić, czy na przykład smutne zdjęcie lub film są wyrazem autentycznych przeżyć, czy tylko realistycznym odegraniem emocji. Jednak młode osoby z rzeczywistymi problemami często szukają pomocy online. Z jednej strony starają się znaleźć informacje pomagające w wyjściu z problemu, z drugiej szukają wsparcia (często nie odnajdując go w kontakcie z bliskimi), z trzeciej – sygnalizują swoją depresję i myśli samobójcze online z niekoniecznie uświadomioną nadzieją, że ktoś ich powstrzyma i uratuje. Dlatego nigdy nie należy lekceważyć sytuacji, gdy nastolatek wyraża w internecie myśli samobójcze lub sygnalizuje poważne problemy emocjonalne.
Nie ma jednak co panikować. Jeżeli jest problem i uda nam się go prawidłowo rozpoznać, można dziecku pomóc. Jeśli okaże się, że to rodzaj zabawy czy sposobu wylewania frustracji, warto porozmawiać z nastolatkiem o możliwych konsekwencjach w postaci przyciągania uwagi ludzi lubujących się w cyberprzemocy czy prób uwodzenia.
Symptomy, które mogą sugerować autentyczne problemy emocjonalne w okresie dojrzewania, to pojawiające się problemy z pamięcią, apatia, natrętne myśli o śmierci i umieraniu, przeciągający się zły nastrój – przygnębienie, niepokój, poczucie braku nadziei, niemożność spania w nocy. Inne zachowania, które mogą nam się rzucać w oczy, to odsunięcie od przyjaciół, sięganie po używki (alkohol, papierosy, narkotyki itp.), nagłe pogorszenie ocen szkolnych.
Pomoc dorosłych
Jeżeli obserwujemy przynajmniej część tych problemów, warto zacząć od rozmowy, wysłuchania swojego dziecka. Nawet jeśli z perspektywy osoby dorosłej problemy mogą wydawać się banalne, nie należy ich lekceważyć. Być może jeszcze pamiętamy swoje nastoletnie czasy i niektóre z rzeczywistych wyzwań tamtego okresu życia. Może oczywiście okazać się, że nasz nastolatek nie chce z nami rozmawiać. Być może jednak istnieje inny zaufany dorosły (czasem to babcia czy mama chrzestna), z którym będzie chciał(-a) poważnie porozmawiać. Tak czy inaczej, wysłuchanie z uwagą i wyrażenie empatii może pomóc, o ile złe nastroje są związane z konkretnymi okolicznościami zewnętrznymi (np. kłótnia z przyjaciółką, duża zmiana w szkole itp.). W tych przypadkach może pomóc dobra rada – jak poprawić sobie nastrój, jak rozwiązać konflikt, jak poradzić sobie ze szkolnym wyzwaniem, czy nawet samo wyrażenie zrozumienia dla przeżywanych emocji lub drobny gest miłości.
Rodzice znają swoje dziecko najlepiej. Jeżeli widzimy, że nasze działania nie pomagają naszemu nastolatkowi, warto zwrócić się o pomoc do psychoterapeuty, chociażby po to, by postawił diagnozę, co tak naprawdę się dzieje. Nie lekceważmy symptomów, jednak nie wpadajmy w panikę. Dobrze postawiona diagnoza pozwala na realną pomoc zagubionemu w emocjach nastolatkowi.