Za tydzień w Łodzi (9–11 września) odbędzie się VI Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji pod hasłem „Miasto-rewitalizacja”. Pan Profesor jest ekspertem od socjologii miasta. Kiedy powstała ta dyscyplina?
– Powiedzmy, że polska socjologia miasta narodziła się 120 lat temu. W 1902 r. ukazało się znamienne, pouczające studium Franciszka Bujaka Limanowa. Miasteczko powiatowe w Zachodniej Galicji. Stan społeczny i gospodarczy. To jednak tylko przyczynek. W skali globalnej zaczęła wówczas rozkwitać fundamentalna, kluczowa dla naszej dyscypliny Szkoła Chicagowska (nazwa pochodzi od Uniwersytetu w Chicago w USA), której twórcą był Robert E. Park, autor między innymi publikacji The City. Była to reakcja na określone procesy społeczne. Już w wieku XIX (nie mówiąc o XX i obecnych czasach) nastąpił gwałtowny proces urbanizacji, a co za tym idzie – skupiania w rozrastających się miastach złożonego wachlarza zjawisk społeczno-przestrzennych, poniekąd odzwierciedlających społeczeństwa jako takie.
Dynamika miast ma wielki wpływ na funkcjonowanie społeczeństwa. Cechują je słabsze więzi społeczne, większa anonimowość, anomia, wyobcowanie, ale też duża różnorodność kulturowa. To sprzyja procesowi sekularyzacji. Można go jeszcze jakoś zahamować?
– Anomia, wyobcowanie, to bardzo silne słowa i zalecam ostrożność w ich użytkowaniu. Różnorodność – tak. Jej przejawem są choćby takie, znane mi z ulic amerykańskich miast, obrazki jak usytuowane w bliskiej odległości od siebie: kościół katolicki, dom modlitwy jakiejś niezależnej wspólnoty protestanckiej, żydowska synagoga. I wszystkie są społecznie żywe, aktywne. Sekularyzacja stanowi niejako drugą stroną tej aktywności. Często jest poszukiwaniem (przynajmniej w mniemaniu osób poszukujących) czegoś nowego w obszarze religii. Obie te strony odznaczają się procesami o sporym ładunku żywiołowości, a ich elementem są takie czynniki, jak energia, zaangażowanie, nowe inicjatywy. Tak będzie również w przyszłości.
Czym jest tajemnicza „rewitalizacja”?
– Mamy tu do czynienia z kilkoma znaczącymi, zbliżonymi do siebie ideami, takimi jak „rewaloryzacja”, wspomniana przez Panią „rewitalizacja” czy „gentryfikacja” (przy czym za ostatnią kryją się zapewne najbardziej kontrowersyjne okoliczności). Bez wdawania się w szczegóły, mowa o próbach uzyskania wartości dodanej zarówno w tkance materialnej miasta, jak i w jego organizmie oraz funkcjonowaniu społecznym. Mogą to być bardzo różnorodne przejawy starań i zabiegów, poczynając od kwiatów w oknach czy na balkonach, a kończąc na radykalnie zmieniających daną rzeczywistość inwestycjach. Chodzi po prostu o poprawienie miasta, jego poszczególnych miejsc.
Siłą miast jest między innymi młodzież, która przyjeżdża studiować do ośrodków uniwersyteckich, szuka tu pracy. Jakie błędy najczęściej popełniają katolicy, w wyniku których młodzież odchodzi od religii?
– To bardzo skomplikowane zagadnienie, w odpowiedzi na które tutaj mogę tylko przekazać prosty pojedynczy sygnał. Oczywiście nie jedyny z możliwych, ale moim zdaniem istotny. Zawarty on jest w dwóch, w zasadniczym stopniu odmiennych, a może nawet przeciwstawnych kategoriach: „my” oraz „ja”. Myśląc o właściwych im dylematach, powiem tak: chrześcijaństwo w ogóle, a Kościół rzymskokatolicki być może w szczególności, realizowało się i nadal realizuje przede wszystkim w wariancie wspólnotowym. Wystarczy zasygnalizować zjawisko tzw. katolicyzmu ludowego. Wiążą się z tym mechanizmy całościowej integracji funkcjonalnej oraz normatywnej, by posłużyć się tymi socjologicznymi pojęciami. Natomiast życie we współczesnym dużym mieście, z jego nadzwyczaj rozproszonymi wzorami, osłabia te realia społecznego bycia razem, a także związane z tym mechanizmy kontroli społecznej. Przesuwa akcent na „ja”.
Młode osoby zdecydowanie silniej przeżywają potrzebę indywidualizmu, „bycia sobą”. Nie oznacza to pragnienia samotności, ale narastające przekonanie, że „mam prawo żyć tak, jak chcę” – z innymi, ale na akceptowanych przez siebie warunkach. Pokazanie młodzieży takich perspektyw, zaproponowanie takich możliwości to jeden z kluczy do problemu.