Logo Przewdonik Katolicki

Izrael współczesny

Monika Białkowska, ks. Henryk Seweryniak
fot. imagedb.com/Adobe Stock

My czasem na odbudowę państwowości Izraela patrzymy jak na pewien polityczny akt. Ratzinger podkreślał, że to trzeba widzieć w kategoriach Bożego działania.

MB: Wakacje się kończą, czas tę wyprawę też skończyć. Dokąd docieramy na koniec?
 
HS: Kiedy się pielgrzymuje po Ziemi Świętej, trzeba pamiętać, że zanurzamy się w historię Izraela, opisanego na kartach Starego Testamentu, zanurzamy się w historię Jezusa, ale wchodzimy również w historię Izraela współczesnego. Jedziemy nie tylko do rezerwatu archeologii, ale jesteśmy wśród konkretnych ludzi, którzy żyją tak jak my – a czasem wsiadają rano w samolot do Warszawy, żeby zrobić jakieś fajne zakupy i wrócić wieczorem do domu, bo na przykład babcia nauczyła ich jeść coś jeszcze z polskiej kuchni. I splata się tam i duża niechęć do Polski, i nostalgiczne opowieści…
 
MB: Spotkał się Ksiądz z takimi opowieściami?
 
HS: Zgubiłem się w drodze na górę Karmel, stanąłem w jakimś miasteczku na pograniczu Samarii z Galileą. Ludzie siedzieli w kawiarnianych ogródkach, pili kawę, ja zmęczony, w pełnym słońcu, zawołałem więc głośno, czy ktoś z państwa mówi po francusku? Jak się dostać na górę Karmel? Wtedy jakieś małżeństwo przysiadło się bliżej mnie, mężczyzna zapytał, skąd jestem, bo raczej nie z Francji. Odpowiedziałem, że jestem z Polski. On natychmiast zaczął opowiadać – że jego rodzice pochodzili z miejscowości, która leży kilkadziesiąt kilometrów od mojego Płocka. I zaczęła się piękna rozmowa.
 
MB: Wytłumaczyli, jak jechać?
 
HS: Wytłumaczyli, ale i tak się pogubiłem. Ale to spotkanie było dla mnie ważne. Wzruszam się też, kiedy czytam rozmowy Seewalda z Ratzingerem, gdzie Ratzinger podkreśla, że Żydzi nie lubią nazywać ich „starszymi braćmi w wierze”. W Starym Testamencie „starszy brat” to Ezaw, postać mało chwalebna. I Ratzinger dlatego właśnie mówi o „ojcach w wierze”. To odważne, ale przecież taka jest rzeczywistość: w psalmach, w wielu modlitwach, gestach, nawet w liturgii mszalnej jest wiele pozostałości po synagodze. Ważne jest, żeby to właśnie tam zwłaszcza rozumieć.
 
MB: A kiedy już chcemy zobaczyć i zrozumieć ten współczesny Izrael, do dokąd powinniśmy iść, poza rozmawianiem z ludźmi w kawiarnianych ogródkach?
 
HS: Najważniejsze takie miejsca to Wzgórze Herzla, Yad Vashem i Masada. Wzgórze Herzla jest narodowym cmentarzem, czymś ważniejszym jeszcze niż nasze Powązki. Takim narodowym panteonem? My czasem na odbudowę państwowości Izraela patrzymy powierzchownie, jak na pewien polityczny akt. Ale już Ratzinger podkreślał, że to trzeba widzieć w kategoriach Bożego działania. Izrael był kiedyś maleńkim państewkiem między wielkimi potęgami. I wszystkie imperia wokół niego upadły, Egipt, Mezopotamia, Rzym. A on przetrwał – dla Ratzingera jest to znak, że Bóg jest wierny swojej obietnicy.
 
MB: To jest religijny wymiar – ale przecież nie same modlitwy sprawiły, że powstało Państwo Izrael.
 
HS: Kiedy w 1948 r. Żydzi zaczęli odbudowywać swoją państwowość, zależało im bardzo na tym, żeby miała ona swoje symbole: flagę, hymn. Tworzono wtedy Kneset, czyli parlament, dyskutowano, jaki język ma być w nim językiem dyskusji. I wtedy też w centrum panteonu postanowiono pochować człowieka, który państwa nie doczekał: Teodora Herzla. Sprowadzili jego ciało z Wiednia, gdzie zmarł w 1904 r. Ten ponowny pogrzeb był wielką uroczystością. Herzl był Żydem budapeszteńskim, dziennikarzem, ale też twórcą całej idei syjonistycznej. To on przekonywał, że Żydzi nigdy nie zabezpieczą, nie utrzymają swojej tożsamości, jeśli nie będą walczyć o zbudowanie państwa, jeśli nie wrócą na Syjon – gdziekolwiek ten Syjon będzie, bo przecież myślano nawet o Argentynie. Napisał książkę Państwo żydowskie, w której wyobrażał sobie to, co potem stało się faktem: czym będzie kibuc, czym będzie Kneset, jakie miejsce w państwie będą mieli duchowni. Rozmawiał o swojej idei z cesarzem Wilhelmem, z papieżem. Bez wątpienia był wizjonerem, bez którego Państwo Izrael – choć powstało dużo później – być może by nie powstało. Dlatego ten jego grób, monumentalny, z samym tylko nazwiskiem i datą urodzin oraz śmierci, liczoną w żydowskim kalendarzu „od stworzenia świata” jest poruszający.
 
MB: Ale Wzgórze Herzla nie jest cmentarzem wyłącznie dla Herzla?
 
HS: Oczywiście, że nie. Niedaleko pochowany jest Nahum Sokolow z żoną Ryfką. On pochodził z Wyszogrodu, uczył się w Płocku, ona była z Makowa Mazowieckiego. Nahum był pisarzem, dziennikarzem, sekretarzem generalnym Światowej Organizacji Syjonistycznej. To on tłumaczył książkę Herzla, która po niemiecku dosłownie nosiła tytuł Stara nowa ziemia – a on zatytułował ją Wzgórze wiosny, inspirując się Księgą Ezechiela. To właśnie stąd wzięła się nazwa stolicy Izraela, Tel Awiw, czyli wzgórze wiosny.
Jest tam pochowana Golda Meir, była premier Izraela, która wcześniej zbierała w Ameryce pieniądze na uzbrojenie powstającej armii Izraela. Jest tam pochowany Icchaak Rabin z żoną Leą. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, dwukrotny premier Izraela – zastrzelony przez swojego ziomka w czasie wiecu: był zwolennikiem rozwiązania konfliktu z Palestyną na zasadzie „ziemia za pokój”.
Na Wzgórzu Herzla przejmuje mnie też ta rodzinność, liczni spośród tych wielkich pochowani są z żonami. Kiedy tam szedłem, obok mnie szła młoda rodzina izraelska. On w tradycyjnym codziennym stroju, z cicit, tymi sznurkami wiszącymi spod koszuli, pchał wózek. Obok kobieta w czarnej sukni, w peruce na głowie. Troje dzieci, chłopiec ciągnął jakiś traktorek. To był dla mnie obraz tego Izraela, który nie jest tylko wykopaliskami, który żyje i rośnie.
 
MB: O Yad Vashem już kiedyś rozmawialiśmy. Ale Masada? Mnie kojarzy się tylko z dramatyczną klęską…
 
HS: To była klęska, sięgamy tu najgłębiej w historię. Pałac i twierdzę Masada zbudował Herod. Kiedy w 68 r. wybuchło powstanie żydowskie, Rzymianie je spacyfikowali tak skutecznie, że wtedy przestała istnieć świątynia. Ale ostatni punkt oporu żydowskiego to była właśnie Masada. 
 
MB: Kiedy Rzymianie chcieli zdobyć twierdzę, próbowali wziąć obrońców żydowskich głodem – ale żydzi mieli w twierdzy wielkie zapasy jedzenia i wody. Rzymianie zaczęli więc sypać rampy ziemne, potem skruszyli taranem część muru. Żydzi w tym miejscu natychmiast wznieśli barykadę. Rzymianie chcieli barykadę spalić, ale długo przeszkadzał im wiatr – w końcu jednak się udało. Kiedy rankiem przypuścili atak, nikt się nie bronił. 960 obrońców Masady popełniło samobójstwo. Najpierw każdy mężczyzna zabił swoją żonę i dzieci, potem wylosowano kilku, którzy zabijali mężczyzn, ten ostatni zabił się sam.
 
HS: Wchodziłem tam pieszo. Byłem w połowie wysokości, kiedy spotkałem schodzący z góry cały pluton dziewczyn z karabinami. To właśnie tam, na szczycie, odbywają się często przysięgi armii Izraela. I tam w czasie przysięgi żołnierze wypowiadają słynne słowa: „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”. Kiedy dziewczyny, takie radosne, przechodziły obok mnie, zacząłem głośno śpiewać: „Hevenu shalom alehem”. One natychmiast dołączyły. To była niezapomniana chwila. Gdyby tylko wiedziały, że śpiewają nie tylko z Polakiem, ale z księdzem katolickim... 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki