W tamtejszym muzeum archeologicznym oraz w tbiliskim muzeum narodowym można oglądać skarby tam znalezione świadczące o wpływach greckich wierzeń. Na wystawach znajdują się niezliczone figurki Dionizosa, Pana, Nike, które przez dwadzieścia jeden stuleci leżały w ziemi przygniecione ruinami świątyń zniszczonych podczas wojny w I w. po Chrystusie. Cztery stulecia później Gruzja jako drugi kraj na świecie przyjęła chrześcijaństwo jako religię państwową i jest wierna tej religii.
W średniowieczu Gruzini musieli stawiać czoła najazdom m.in. mongolskim, perskim i tureckim. Bywało, że pozostawali jedyną chrześcijańską enklawą w regionie, będąc ze wszystkich stron otoczonymi przez muzułmańskich sąsiadów. Po podbiciu przez Rosję pod koniec XVIII w. (skądinąd w podobnym czasie utracili niepodległość jak Polska, wtedy też zakończyła rządy władająca tymi terenami przez tysiąc lat dynastia Bagrationów) niezależną dotąd Cerkiew podporządkował sobie patriarchat moskiewski. Z kolei Żydzi sprowadzili się na te tereny jeszcze przed Chrystusem, później do Gruzji uciekło sporo Żydów po średniowiecznych pogromach w Hiszpanii.
Przez wieki był to więc prawosławny kraj, w którym żyli obok siebie wyznawcy islamu, Żydzi, katolicy i wiele innych.
Gdy wojska sowieckie podbijały Tbilisi w latach dwudziestych XX w., było tam pięć czynnych meczetów, tuzin synagog i wielka liczba świątyń chrześcijańskich. Komuniści nienawidzili religii tak mocno, że z dwóch tysięcy cerkwi, które znajdowały się na terenie wcielonej do ZSRR Gruzji, do lat 90 przetrwało w stanie używalności jedynie 170.
W 1991 r., gdy odzyskiwano niepodległość, było kilkaset tysięcy Żydów, którzy jednak w latach 90. wyemigrowali do Izraela bądź USA z powodu biedy, która dotknęła ten kraj. Dziś pozostała ich ledwie garstka. W starej części Tbilisi zachował się jedyny meczet, w którym modlili się zwaśnieni na co dzień szyici i sunnici. Współistnienie tak wielu religii i wyznań jest dla mnie fenomenem.
Dziś ponad 90 proc. społeczeństwa to prawosławni, 7 proc. to wyznawcy islamu. Według szacunków, do cerkwi chodzi regularnie około 60 proc Gruzinów. Na tle kompletnie zlaicyzowanych państw byłego bloku sowieckiego to zupełny wyjątek. Być może ta wyjątkowość bierze się ze świadomości, że większa część historii tego kraju, która liczy sobie ponad trzy tysiąclecia, przypada na chrześcijaństwo.
Wizyta w Gruzji pozwala lepiej zrozumieć Polskę, która również miała piękną tradycję współistnienia narodów, kultur i religii. Wszelako od II wojny jesteśmy krajem niemal jednolitym narodowo i religijnie, choć to raczej wyjątek na tle jego tysiącletniej historii. Dlatego nie powinniśmy zapominać jednak o tym dziedzictwie. Tym bardziej, że dziś większym zagrożeniem dla tej religijnej spuścizny nie jest wielość wyznań, ale raczej postępująca laicyzacja. Ale to już temat na osobny felieton.