Rozeznawanie duchowe nie jest tajemną techniką, którą zdobywamy, wpajając sobie kilka praktycznych reguł. Wypływa raczej dynamicznie z samej istoty chrześcijańskiego życia, w którym dochodzi nieustannie do dialogu z Duchem Świętym i świadomego poddawania się Jego oczyszczającemu działaniu. Dar rozeznawania rozwinie się tylko wtedy, gdy na drodze wiary nie zabraknie głębszej modlitwy – w tym życia sakramentalnego – i stałego kształtowania sumienia. Również w tej sferze bez wyjątku obowiązuje to samo prawo, które kieruje procesem uczenia się. Nikt nie opanowuje języka obcego w parę tygodni. W każdej dziedzinie należy najpierw przyswoić pewien zasób wiedzy, ale też podpatrzeć kogoś, kto już zna się na rzeczy. I ćwiczyć. Motywację czerpiemy z naturalnych uzdolnień. Wszystkie dary drzemią w nas jak w zalążku. Ich uzewnętrznienie i rozkwit wymaga czasu, cierpliwej nauki, odpowiednich narzędzi i pomocy drugiego człowieka.
Modlitwa obdarza poznaniem
Kiedy piszę o modlitwie, nie mam na myśli pospiesznie i niedbale odmawianego pacierza. Chodzi o taki czas, w którym pozwalam, aby Bóg równocześnie udzielał mi duchowego poznania (nie utożsamiać z wiedzą) i oczyszczał wnętrze od tego, co utrudnia rozpoznanie i przyjęcie Jego woli. Chrześcijańska tradycja pozostawiła nam wiele form modlitwy przedłużonej: rozważanie, medytacja, lectio divina, kontemplacja. Modlitwa obdarza poznaniem. Dzięki wiedzy zdobywam tylko informacje. One nie docierają do serca, lecz tylko do umysłu. Serce dotyczy całego człowieka. Poznanie religijne jest zbawcze, to znaczy: oczyszcza, uzdrawia, usuwa przeszkody z samej głębi naszego serca i sprawia, że właściwie postrzegamy Boga, siebie i świat. Dopiero z tego poznania wypływa właściwe działanie. Inaczej będziemy spoglądać na moralność, jeśli będzie nas ożywiać przekonanie, że zachowywanie przykazań jest warunkiem zbawienia, a inaczej, gdy będziemy je wypełniać jako konsekwencję udziału w zbawieniu. Jak wiele więc zależy od tego, czy dobrze interpretujemy to, czego uczy nas Chrystus.
Istnieje wiele innych przeszkód, które utrudniają nam podejmowanie dobrych wyborów i znalezienie woli Boga. Katechizm Kościoła podkreśla, że to „pokora każe nam uznać, że «Ojca nikt nie zna, tylko Syn» i ci, którym «Syn zechce objawić», to znaczy «prostaczkowie» (Mt 11, 25–27)”. Możemy zasklepić się w naiwnym, a czasem pysznym przeświadczeniu, że nasze poznanie Boga jest niemalże doskonałe. Możemy bronić w sobie fałszu, aby nic nie zmieniło się w naszym życiu. Już sam wypaczony obraz Boga, który często latami tkwi w naszej głowie i wyobraźni, może sprawić, że wola Boga będzie się nam kojarzyć np. z jakimś uciskającym jarzmem czy łańcuchami niewolnika. Starszy syn z przypowieści o miłosierdziu Boga postrzegał swego ojca jako oficera i wypełniał wszystkie Jego „rozkazy”. Trudno zbliżyć się do takiego Boga. Ale można też popaść w drugą skrajność, czyli widzieć w Bogu słodko-pobłażliwego pana, który nie stawia nam żadnych wymagań i promuje przeciętność. W obu przypadkach zazwyczaj mamy do czynienia z bożkiem.
Nieprawdziwy obraz Boga
Jednym z pierwszych owoców podjętej przez wierzącego regularnej modlitwy w ciszy jest zmierzenie się z całym bagażem doświadczeń, które nie licują z prawdziwym obliczem Boga. Wspomina o tym Katechizm, kiedy omawia początek znanej nam Modlitwy Pańskiej: „Oczyszczenie serca dotyczy powstałych w naszej historii osobistej i kulturowej wyobrażeń ojca lub matki, które wpływają na naszą relację do Boga. Bóg, nasz Ojciec, przekracza kategorie świata stworzonego”. Bóg nie jest ani starszym panem z brodą, ani kobietą. Ani ojcem, ani matką w naszym znaczeniu tych słów, chociaż oboje odbijają niewyraźnie „coś” z Boga. W życiu startujemy od zaczątków przekazanych przez rodziców lub wychowawców, ich przykład w pewnym sensie wytycza szlak. Jest to jednak pierwszy etap, a nie koniec drogi poznawania Boga.
W znanej scenie spotkania Jezusa z Martą i jej siostrą Marią Ewangelia wskazuje również dobroczynne skutki dla naszego życia, które płyną z zachowania równowagi między przyjmowaniem a dawaniem. Przeciwieństwem Marii nie jest Marta, która obrazuje służbę i zaangażowanie, lecz martwienie się i niepokój. Ci niewidzialni wrogowie świętości pobudzają ją do nadgorliwości i oburzenia nawet wobec Jezusa. Działanie i modlitwa są pewną całością. Nie można też ostro rozdzielać tego, co ludzkie, od tego, co boskie, ponieważ Bóg działa także w tym, co dobre w człowieku. Często, podobnie jak Marta, nie widzimy w sobie tych ukrytych tendencji, które wpływają na nasze zachowanie. Wydaje nam się, że kierujemy się zawsze dobrymi i szlachetnymi intencjami, podczas gdy oddziałuje na nas np. lęk i zamartwianie się.
Bóg daje nam światło
Kluczową formą modlitwy, która wdraża nas w sztukę rozeznawania, jest czytanie i rozważanie słowa Bożego. Dlaczego? Ponieważ tam Bóg udziela nam prawdziwego poznania. Rozpoznajemy Jego kryteria i sposoby działania, Jego spojrzenie na świat i człowieka. Nie polega to jednak na zwykłym zaznajomieniu się z wiedzą jak podczas studiów i czytania książek. Większości tego procesu nie rejestrujemy rozumem ani zmysłami. Zdajemy sobie sprawę, że słyszeliśmy już tysiąc razy o miłości Boga do nas, ale droga z głowy do serca bywa znacznie dłuższa. Coś w nas się wewnętrznie buntuje, chociaż rozum już wie, co należy myśleć i jak działać. Objawienie demaskuje również taktykę złego ducha, który jak pisałem wcześniej, lubi podszywać się pod samego Boga. Tej mądrości nie wysysamy z mlekiem matki. Wbrew pozorom nie jesteśmy żadnymi ekspertami w rozróżnianiu dobra od zła. Bóg daje nam światło.
Św. Ignacy Loyola nieprzypadkowo dokonuje w Ćwiczeniach duchownych pewnej selekcji tekstów biblijnych do modlitwy. Wybiera te fragmenty, które szczególnie ukazują Jezusa działającego, bardziej niż nauczającego. Dzięki rozważaniu tych scen nie tylko uczymy się, „jak to robił” Jezus, lecz równocześnie Duch Święty powoli toruje sobie drogę do naszego serca, porządkuje je, udziela nam tych darów, które potrzebne są do tego, aby żyć i wybierać jak Jezus.
Rozeznawanie jest wymagające
Z modlitwą wiąże się więc także to, co Kościół nazywa formacją sumienia. Każdy człowiek jest dziełem nieukończonym, w trakcie nieustannego modelowania i stwarzania. Przypomina rzeźbę w marmurze, gdzie każde uderzenie młota i dłuta, wprawdzie usuwa zbędny materiał, ale zarazem powoli kształtuje nową formę według pomysłu artysty. W pracy nad sumieniem istotne jest nie tylko pogłębianie intelektualnej wiedzy o wyznawanej religii, lecz również otwartość na naukowe odkrycia, poszerzanie wiedzy o świecie i o człowieku, na szeroko pojęte doświadczenie. Jeśli trzeba, wiele może pomóc psychoterapia, nieodzowne bywa towarzyszenie duchowe, budowanie zdrowych i głębokich przyjaźni. Sumienie, chociaż wiele o nim już wiemy, znacznie więcej w sobie zakrywa. Moim zdaniem nie działa jedynie przez wiedzę, lecz także przez uczucia, wzbudzane określonym poznaniem. I tutaj też Katechizm mądrze przypomina, że „roztropne wychowanie sumienia kształtuje cnoty; chroni lub uwalnia od strachu, egoizmu i pychy, fałszywego poczucia winy i dążeń do upodobania w sobie, zrodzonego z ludzkich słabości i błędów. Wychowanie sumienia zapewnia wolność i prowadzi do pokoju serca”. Wspomniany strach i chore poczucie winy dotyczą najczęściej samego Boga albo pewnych standardów moralnych wmówionych przez wychowanie i wykoślawione nauczanie religijne. Sumienie nigdy nie zmusza jak strażnik ślęczący nad więźniem i poganiający go pejczem. Jak łatwo jednak pomylić Boga z psychologicznym superego i rozminąć się wówczas z Jego wolą.
Rozeznawanie duchowe potrzebuje więc szczególnej gleby, na której może wzrastać. I to prawda, że jest wymagające. Ale w miarę postępów na drodze modlitwy i formacji sumienia Duch Święty ułatwia nam sprawę i czyni cały proces przyjemną przygodą. To również kwestia zaufania i naszej współpracy z Bogiem.
Czym jest duchowe rozeznawanie
Cykl artykułów wprowadzających w Rok Amoris laetitia
Często nie wiemy, co robić, co wybierać, którą drogą pójść, aby rzeczywiście wypełniać w swoim życiu wolę Boga. Jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg nie mieszka gdzieś w odległym „niebie”, lecz ciągle pracuje dla naszego dobra w tym świecie. Bóg nadal przez swego Ducha komunikuje się z każdym z nas. Łagodnie, nie łamiąc naszej wolności, podpowiada nam przez wewnętrzne poruszenia, sumienie, wydarzenia i znaki, a także przez innych ludzi, co dla nas jest najlepsze i jak mamy wypełnić nasze powołanie. Bożym darem, dzięki któremu możemy odczytać i zinterpretować tę boską mowę, jest w Kościele rozeznawanie duchowe. Przez najbliższe tygodnie spróbuję przedstawić jego podstawy, a także „jak to się robi”, opierając się na Biblii oraz doświadczeniu św. Ignacego Loyoli.
Dariusz Piórkowski SJ