Logo Przewdonik Katolicki

Nie pogardzaj

Natalia Budzyńska
fot. Tomasz Wojtasik/PAP

Na fali są obecnie cnoty niewieście, ale przedtem były stwierdzenia o przeznaczeniu kobiet do rodzenia dzieci, a nie do pracy zawodowej na przykład, tak jakby jedno drugie wykluczało. No bo – mówi ten pan – to właśnie z powodu ambicji zawodowych kobiety rodzina przeżywa kryzys.

Dla takiej formy jak felieton wydarzenia w rodzaju wypowiedzi pewnego ministra są jak woda na młyn. Można trochę przesadzić, można się nawet z umiarem wyzłośliwić, zastosować uszczypliwości i ironię. Zaczęłam nawet zbierać materiały. A to minister, który rzecze same mądrości, w coraz bardziej ryzykowny sposób.
Na fali są obecnie cnoty niewieście, ale przedtem były stwierdzenia o przeznaczeniu kobiet do rodzenia dzieci, a nie do pracy zawodowej na przykład, tak jakby jedno drugie wykluczało. No bo – mówi ten pan – to właśnie z powodu ambicji zawodowych kobiety rodzina przeżywa kryzys. Kobieta nie ma czasu rodzić i stąd coraz mniejsza dzietność. Zaraz mnie kusi, żeby sprawdzić, jak dużą rodzinę ma ów minister (dwoje dzieci) i czy jego żona nie pracuje zawodowo (pracuje). Nie na traktorze wprawdzie (też cytat z pana ministra), ale jednak. Bardzo jej kibicuję w jej zawodowych sukcesach i naukowej karierze, naprawdę, bardzo. Potem były jeszcze „idiotyzmy o jakichś prawach człowieka”, no i ostatnio znowu pojawiła się walka o rodzinę zagrożoną przez próżność dziewczęcą i dziewczęce zepsucie moralne, i stąd to wychowanie do cnót niewieścich – jak tłumaczył wypowiedź swojego doradcy minister. A jako wisienkę na torcie usłyszeliśmy triumfalny sąd nad ks. Adamem Bonieckim, który – według pana ministra – nie dość, że nie jest katolikiem, to nawet nie chrześcijaninem. Można złapać się za głowę.
Nie chcę się zamieniać w ministra i rozliczać go z jego chrześcijaństwa, ale to wiem na pewno: brakuje mu zdecydowanie doświadczenia chrześcijaństwa jako wspólnoty, gdzie drugi jest Chrystusem. Kościoła niewykluczającego, praktykującego miłosierdzie poprzez usprawiedliwianie drugiego. Kościoła, którego miłość przejawia się w trosce, w wyciąganiu ręki, a nie rzutami kamieniem do celu. Bez pogardy, bez osądów, w szacunku dla różnorodności ludzkich doświadczeń, w pokorze. Wspólnoty jako miejsca dla wszystkich, a szczególnie dla tych, których nie rozumiemy. Bóg ich kocha, nie mniej niż nas.
Dzisiaj taki Kościół widziałam podczas Mszy św. za zmarłych muzyków, która tradycyjnie jest odprawiana podczas festiwalu w Jarocinie. Przychodzą na nią także ludzie, których w kościele nie było naprawdę od dawna. Doświadczają przyjęcia z otwartymi ramionami. Nie jakiegoś tam bombardowania miłością, ale poczucia przynależności do wspólnoty, którą współtworzą. Mija już dzień, a ja wciąż jestem poruszona tym, co się wydarzyło w Jarocinie. Wdzięczna jestem za o. Cordiana Szwarca i oczywiście za dominikanki z Broniszewic, które również tam spotkałam. To prawdziwy wariat Boży i Boże wariatki, którzy nie tracą czasu na sądy, nie rozliczają nikogo z moralności, ale służą odrzuconym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki