Ministerstwo Nauki i Edukacji za cel nauczania uznało „ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich”. Co to może znaczyć?
– To wielkie nieporozumienie, jakby powrót do myślenia o edukacji kobiet w duchu nawet nie XIX, ale XVIII wieku. Nie rozumiem, dlaczego dziewczęta stały się przedmiotem szczególnej troski ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Wcześniej mówił o tym, że trzeba odchudzić grube uczennice. Nie martwi się o grubych chłopców ani o ich wychowanie do „cnót męskich”?
Jeżeli przyjmiemy, że do cech kobiecych należą: czułość, empatia, troska o innych ludzi – w tym o dzieci – gotowanie, pranie, sprzątanie czy zmywanie, to sadzę, że wielu (zwłaszcza młodych) mężczyzn w dużym stopniu też ma te cechy „ugruntowane”. Są wspaniałymi ojcami, umieją zająć się domem. Potrafią być głęboko współczujący. To, co dawniej uważano za „cnoty niewieście” współcześnie uznano za cenne umiejętności dojrzałej osoby ludzkiej, które umożliwiają stworzenie relacji z drugim człowiekiem. Chłopcy, u których nie kształtuje się tych cech i umiejętności, w przyszłości staną się emocjonalnymi kalekami.
Kościół uczy, że każdy jest zdolny i do miłości, i do poznania prawdy. Istnieje też różnica płci. Niestety zdarzają się klerykalne, subiektywne interpretacje „geniuszu kobiety”. Jaka jest prawda o płci?
– Im dłużej zastanawiam się nad terminem „geniusz kobiety”, tym bardziej mam mieszane uczucia. Kiedyś ta wizja głęboko mnie przejmowała i wzruszała, dziś coraz bardziej widzę w niej paternalistyczny protekcjonizm. Ciąży na nim rozumienie kobiety jako tej, której głównymi zadaniami w życiu jest bycie żoną i matką. Mężczyzna nie jest definiowany jako przede wszystkim mąż i ojciec. W takim rozumieniu kobiecych i męskich ról jasno zostały wyznaczone obszary ich działalności: dla kobiety jest to przestrzeń w domu, dla mężczyzny – życie publiczne.
W „geniuszu” zostały dowartościowane (gloryfikowane) cechy kobiety jako żony i matki, w dość szerokim rozumieniu. Jan Paweł II wszystkie kobiety uważał za zdolne do powołania matki, nawet celibatariuszki. Rola kobiety ogranicza się w ten sposób do bycia matką – wszędzie i zawsze. Obecność kobiety w życiu społecznym, pełnienie przez nią różnych urzędów, sprawowanie władzy itp. widziane jest nie jako coś naturalnego, ale wyjątkowego.
A czym jest „geniusz mężczyzny”?
– Dziś mężczyźni, nie mniej niż kobiety, potrzebują odnalezienia swojej tożsamości. Stoimy przed nowymi definicjami ról, nowym określeniem się zarówno we wzajemnych relacjach, jak i w życiu społecznym. Nie uda się od tego uciec i próbować wskrzeszać stare, nieaktualne już kulturowo i cywilizacyjnie wzorce. Poza tym nie ma jakichś gotowych matryc bycia kobietą i bycia mężczyzną, każdy z nas jest inny. Są bardzo kobiece kobiety i męscy mężczyźni, ale są też męskie kobiety i kobiecy mężczyźni. Istnieją kobiety, które o wiele pełniej realizują się w pracy, w swoich pasjach niż w domu – i mężczyźni, którzy z natury są domatorami, liczą się dla nich dom i rodzina, a praca zawodowa i pełnienie publicznych ról są o wiele mniej istotne. Chodzi o to, żebyśmy najlepiej jak potrafimy byli pełnymi – i coraz bardziej świętymi – ludźmi.
Św. Edyta Stein, feministka i doktor filozofii, twierdziła: każdy jest człowiekiem, kobietą lub mężczyzną, indywidualnością. Bóg chciał różnicy płci. Nie zgadzasz się z nią?
– Oczywiście, że się zgadzam, choć trudno Edytę Stein nazwać feministką. Na jej wizji kobiety mocno ciąży niemieckie 3 razy K (kinder, Kirche, kuchen). Poza tym jest ona wzorcowym przykładem kobiety, której znakomicie zapowiadającą się karierę naukową zablokowali mężczyźni, w tym jej mistrz Husserl, jedynie z tego powodu, że była kobietą.
W kwestii matrycy chodziło mi jedynie o to, że nie wszystkie kobiety są ciepłe, opiekuńcze i empatyczne, a mężczyźni – silni, mężni i władczy.