Logo Przewdonik Katolicki

Treść i forma

ks. Mirosław Maliński
fot. Unsplash

W jakich sytuacjach udało mi się spokojnie wysłuchać i przyjąć uwagi wypowiadane w emocjach, a nawet wykrzyczane? Jakie były tego dobre rezultaty?

Bóg ma sprawę do Helego, sprawę przykrą i trudną. Zamiast bezpośrednio wszystko wyłożyć zainteresowanemu, wciąga w tę historię młodego chłopca, robiąc z niego pośrednika. Dlaczego tak się dzieje? Czym wytłumaczyć takie postępowanie? Czyżby Heli nie potrafił słuchać? Ale chłopca poinstruować, jak to się robi, jednak potrafił. On przecież dobrze wiedział, jak się zachować, gdy Pan się odezwie. Ten trop to zatem niechybnie ślepa uliczka. A może Heli najzwyczajniej nie był ciekaw, co też Bóg ma mu do powiedzenia? Oj, nie może być. Ciekaw był i to bardzo. Przecież kazał chłopcu wszystko opowiedzieć i niczego nie ukrywać: „Niech cię Bóg ukarze, jeśli cokolwiek zataisz…” (1 Sm 3, 17). Zatem dlaczego tak? Czemu nie bezpośrednio? Otóż nie mam pojęcia, dlaczego Bóg wybrał taką a nie inną drogę. Ale wiem, że łatwo jest wpaść w sidła, które samemu się zastawia, i zamiast skupiać się nad treścią Bożej myśli przewodniej, można cały wysiłek włożyć w rozbieranie na części pierwsze formy tego przekazu. Dziwić się, wargi wydymać, miny stroić i niczego nie usłyszeć.
Pytali mnie studenci, co mają zrobić, jeśli do naszego kościoła wejdą ludzie z ulicy i zaczną krzyczeć. Po dłuższym namyśle wyjaśniłem – wydaje mi się, że należy im na to pozwolić (choć w czasie Mszy będzie to nas dodatkowo bolało). Sam nieraz krzyczałem do Boga, a nawet na Boga. Byłem zbuntowany, ba, wściekły na Niego i krzyczałem. Świetnie to pamiętam. Zatem rozumiem tych, którzy są w takiej właśnie sytuacji. A jeśli oni nie Boga się czepiają, tylko mają obiekcje w stosunku do Kościoła? W tej sytuacji nie mogli lepiej trafić. Są u celu, we wspólnocie, której chcą coś zarzucić i to na pewno nie ręce na szyję, ale raczej jakieś oskarżenia, napomnienia, krytykę, a może zwykłe anse lub urazy. Zamiast chodzić po opłotkach, wylewać żale i wypłakiwać się w rękawy sąsiadów, znacznie lepiej powiedzieć prosto w oczy, a nawet wykrzyczeć. A my dobrze jeśli bylibyśmy ciekawi tych uwag i sugestii. Mogą przecież być dla nas niezwykle cenne. Reasumując, może najlepszym przywitaniem nieoczekiwanych gości będą słowa: „Mówcie, a my będziemy słuchać”. Tak jak Heli doradził Samuelowi i obaj na tym dobrze wyszli.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki