Jestem dziś w takim momencie kariery, że za 50 zł zrobię wszystko – tymi słowami Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru zaczął kiedyś wprowadzenie do jednego ze skeczów. Było zabawnie, ale nie odkrywczo, bo motyw biednego artysty, w rozumieniu muzyka, aktora czy pisarza, często pojawia się w skeczach, dowcipach czy scenach filmowych. O wysokie zarobki podejrzewamy raczej tylko znane artystyczne nazwiska, pojawiające się często w telewizji czy reklamach, natomiast zdajemy sobie sprawę, że osoby takie jak muzycy orkiestrowi, aktorzy lalkarze czy organiści kościelni – delikatnie mówiąc – nie opływają w luksusy.
Artyści poza systemem
Według badań przeprowadzonych w 2018 r. przez Zespół Centrum Badań nad Gospodarką Kreatywną Uniwersytetu SWPS, zarobki poniżej średniej krajowej dotyczą aż 60 proc. polskich artystów różnych sztuk i dziedzin. 30 proc. z nich zarabia mniej niż wynagrodzenie minimalne. Drugim czynnikiem powodującym złą sytuację materialną twórców jest sposób ich zatrudnienia: gwarantowany umową etatową stały dochód jest przywilejem mniejszości (14 proc. badanych), dominuje umowa o dzieło bez składek emerytalnych, zdrowotnych oraz praw do urlopu czy zwolnienia (54 proc. badanych). Ich dochody są ponadto trudno przewidywalne i nieregularne, zaś zdecydowana większość artystów pracuje około 45 godzin tygodniowo.
Obie sytuacje, czyli nieobecność w systemie socjalnym oraz biedę, ma ambicje uporządkować Ustawa o zawodzie artysty, której projekt autorstwa Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu jest właśnie w konsultacjach społecznych.
– Nasz system regulacji rynku pracy nie widzi artystów jako odrębnej grupy zawodowej, która funkcjonuje w oparciu o bardzo specyficzne zasady w zakresie np. form zatrudnienia, nieregularności dochodów czy czasu i rytmu pracy – mówi Wanda Zwinogrodzka z Ministerstwa Kultury, zaangażowana w prace nad Ustawą. – Skutkuje to wykluczeniem ich poza obręb elementarnych udogodnień cywilizacyjnych, do jakich należą np. ubezpieczenia społeczne. Jak mawia prof. Dorota Ilczuk, ekspertka w dziedzinie badań środowisk artystycznych, transformacja ustrojowa miała stworzyć w Polsce wolny rynek sztuki, a stworzyła dziki. Najwyższy czas to zmienić – zapowiada wiceminister Zwinogrodzka.
Dopłata do składek na ZUS
Przede wszystkim ustawa – jak sama jej nazwa wskazuje – precyzuje, kto jest artystą w znaczeniu zawodowym i kto ma z tego tytułu określone uprawnienia. Projekt rozporządzenia, dołączony do projektu ustawy, wymienia 89 zawodów, dla „których ustalana jest reprezentatywność”. To innymi słowy te zawody, których wykonawcy mogą udokumentować swój dorobek i potwierdzić go za pośrednictwem wybranego przez siebie związku czy stowarzyszenia twórców. Co ciekawe, na liście widzimy nawet tak współczesny owoc kultury masowej jak artysta wideo, grafik komputerowy czy DJ.
Po drugie, według ustawy tak ustalonym zawodom artystycznym, po spełnieniu odpowiednich warunków, przysługują m.in. prawo do samodzielnego opłacania składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, gdzie podstawą wymiaru jest kwota minimalnego wynagrodzenia, prawo do odliczania 50 proc. kosztów uzyskania przychodu z działalności artystycznej, uprawnienia wynikające z Karty Artysty Zawodowego oraz prawo do tzw. dopłaty.
Zarówno wspomniana karta, jak i dopłata to pojęcia nowe, dotychczas nieistniejące w polskim ustawodawstwie. Karta, zakodowana elektronicznie na urządzeniu mobilnym bądź na plastikowym nośniku jak dowód osobisty, miałaby zapewniać np. zniżki do muzeów czy teatrów bądź dedykowane artystom pakiety usług, np. w zakresie specjalistycznej ochrony zdrowia dla tancerzy czy instrumentalistów dętych. Dopłata jest wsparciem finansowym w opłacaniu składek zdrowotnych i emerytalnych dla tych artystów, którzy zarabiają za mało, by samemu je sobie opłacić. Chodzi głównie o tzw. freelancerów, którzy nie mają innych tytułów do ubezpieczeń (z umowy o pracę czy działalności gospodarczej). Jak za mało? Mniej niż 80 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, co miałoby być dokumentowane PIT-em roku poprzedzającego.
Dopłata taka ma przysługiwać tylko przez rok kalendarzowy, więc aby móc z niej korzystać, co roku należy spełniać warunki i składać wniosek. Do tego dopłata będzie mogła wynieść od 20 do 80 proc. wartości składek na ubezpieczenie, więc brakującą część artysta będzie musiał zapłacić sobie sam.
– Mamy dość sytuacji, w których organizuje się zrzutkę na szpital czy pogrzeb wybitnego artysty. Napisy końcowe w filmie to jeden wielki wyrzut sumienia, który powinni mieć wszyscy dotychczasowi ministrowie kultury. To tysiące ludzi, twórców, których często nie stać na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne – mówiła podczas poświęconej Ustawie konferencji prasowej Joanna Kos-Krauze, reżyserka i scenarzystka popierająca projekt.
Opłata reprograficzna? Płacimy ją od 1996 r.
Pieniądze na dopłaty do składek najmniej zarabiających twórców mają pochodzić z tzw. opłaty reprograficznej, pobieranej od producentów lub dystrybutorów urządzeń umożliwiających zapisanie lub kopiowanie utworów artystycznych. To właśnie ten zapis od początku budzi największe emocje i przedstawiany jest jako dodatkowy podatek, który podwyższy ceny komputerów, tabletów czy smartfonów.
W tym miejscu trzeba uściślić jednak kilka faktów. Po pierwsze, nowa Ustawa o zawodzie artysty wcale tej opłaty do Polski nie wprowadza, a jedynie ją aktualizuje. Opłatę reprograficzną płacimy bowiem już od 1996 r., jednak tamto prawo przewiduje pobieranie jej od takich urządzeń jak magnetowid czy magnetofon kasetowy, po nowelizacji z 2003 r. dopisując do listy również kserokopiarki i skanery. Nietrudno się domyślić, że przychody z tytułu tej opłaty są niewielkie.
Po drugie opłaty reprograficzne funkcjonują w wielu krajach świata, w tym w prawie w całej Europie, różniąc się od siebie rodzajem naliczania czy listą objętych nią urządzeń. Kwestię tę reguluje też dyrektywa Unii Europejskiej, określając opłatę jako „godziwą rekompensatę dla twórców” w sytuacji, gdy kopiuje się ich utwory. Największe kwoty z tego tytułu zbierane są w Niemczech i Francji.
Po trzecie, opłata ta nie może być nazywana podatkiem, ponieważ ani nie płaci jej nabywca (to kwestia sporna, jeśli opłata podwyższy cenę urządzeń), ani nie trafia ona do budżetu państwa czy samorządów. Według projektu Ustawy o zawodzie artysty pobierane tak środki mają trafiać po części do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, a po części do nowo utworzonego Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych, będącego jedynie rachunkiem bankowym powołanej ustawą Polskiej Izby Artystów, obsługiwanym przez BGK. W przypadku gdy wpływy na ten rachunek byłyby mniejsze niż potrzeby wynikające z wniosków o dopłaty dla artystów – środki uzupełniające mają pochodzić z dotacji celowej Ministra Kultury.
Smartfony nie, laptopy – tak
Największe emocje wzbudziła jednak lista potencjalnych urządzeń, od których miałaby być pobierana opłata reprograficzna już od stycznia przyszłego roku. Pojawiają się na niej komputery stacjonarne i laptopy, dyski SSD, karty pamięci, pendrive’y, a nawet telewizory czy dekodery cyfrowe z funkcją nagrywania. Nie ma na niej natomiast smartfonów, mimo że teoretycznie spełniają warunki zapisu z listy o „innym urządzeniu audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych”.
– Zapis o objęciu opłatą także smartfonów wzbudził największe kontrowersje, zdecydowano więc, aby na liście urządzeń ich nie zamieszczać, poddając sprawę debacie publicznej w trakcie trwających właśnie konsultacji społecznych i międzyresortowych, a potem na forum parlamentarnym – wyjaśnia wiceminister Wanda Zwinogrodzka.
Konsultacje zakończą się na początku czerwca, wówczas wszystkie zgłoszone uwagi zostaną przeanalizowane. Tak poprawiony projekt ma trafić pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów już latem, by następnie rozpocząć swoją wędrówkę przez obrady parlamentu. Pomysłodawcy mają nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona jesienią i wejdzie w życie od 1 stycznia 2022 r. W optymistycznym wariancie system dopłat do składek dla artystów miałby ruszyć najwcześniej w połowie przyszłego roku.
___
LICZBY
60 tys. artystów jest w Polsce. Najwięcej pracuje w branży muzycznej (19 tys.), architekturze (12,5 tys.) oraz sztukach wizualnych (12 tys.). Najmniej jest tancerzy (niecałe 2,5 tys.), artystów ludowych (1,5 tys.) i artystów interdyscyplinarnych (350).
Zarobki artystów
10 tys. złotych na rękę miesięcznie zarabiają średnio koloryści. Wśród najwięcej zarabiających są inne zawody związane z filmem, m.in. operatorzy obrazu i dźwięku oraz montażyści
820 zł na rękę w miesiącu zarabiają artyści burleski. Przed nimi w zestawieniu znaleźli się twórcy ludowi (1,5 tys. zł), performerzy (1,6 tys. zł) oraz organiści kościelni (2,1 tys. zł)
źródło: Raport z badania SWPS 2020 „Policzone i policzeni. Artyści i artystki w Polsce”