Logo Przewdonik Katolicki

Twórczość narodu to nie tylko to, co mnie się podoba

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jeśli gdzieś szukałbym odrodzenia, różnorodności, politycznej niepoprawności, to właśnie wśród ludzi niezgarniających największych profitów

Uwielbiam dziennikarstwo Roberta Mazurka. Nie tylko dlatego, że to jeden z najstarszych towarzyszy moich dziennikarskich zmagań. Przesłuchania radiowe Mazurka w RMF nie układają się w ideologiczny schemat. Szuka prawdy kosztem jednych, drugich, a nawet i trzecich. Nie ma dla niego świętości.
Nieraz rozkładał na łopatki aroganckich polityków i celebrytów, przypominając im dawne wypowiedzi, tropiąc niekonsekwencje, przebijając rozmaite balony. Wszystko w stylu drażniącym, a jednak imponującym obywatelską bezkompromisowością.
I oto raz odrzuciło mnie od jego rozmowy z Iloną Łepkowską, sławną scenarzystką. Mazurek rozliczał ją za projekt ustawy o uprawnieniach artystów zawodowych. Przygotowała go wraz z innymi znanymi ludźmi kultury. Dziennikarz ogłosił, że chodzi o wspieranie naszymi pieniędzmi artystów słabych, skoro sami sobie nie radzą.
Dopiero co Mazurek i Łepkowska wspólnie chłostali celebryckie gwiazdy chwalące się sezonem na Zanzibarze. A teraz on wychłostał ją. Nie miał jednak racji i nawet niespecjalnie pozwolił się jej bronić. 
Ustawa przewiduje przede wszystkim objęcie artystów ubezpieczeniami: zdrowotnym i emerytalnym. Rzecz w tym, że malarze, rzeźbiarze, muzycy czy reżyserzy filmowi rzadko kiedy pracują na etacie. Aktorzy teatralni częściej, ale też nie wszyscy. Ich zarobki nie są systematyczne. Nie jest też tak, że okresy posuchy finansowej to dowód, że są „słabi”. Rynek twórczości artystycznej ma swoje wąskie gardła, często niesprawiedliwe. Nie chodzi jednak o to, żeby im rekompensować te gorsze czasy (choć pandemia wymagała i tego, bo im nie pozwolono tworzyć). Jedynie o to, aby im zapewnić elementarne bezpieczeństwo na przyszłość, na starość.
Z tych samych powodów padają zapowiedzi oskładkowania wszystkich umów o pracę. Takie są standardy większości krajów Europy. Mamy wyłączać z tej tendencji artystów?
Kto jest przeciw? Ci, którzy odrzucają wspólnotowe reguły. Kulturę ma regulować tylko prawo popytu i podaży. Ja uważam, że wspólnota ma prawo ją wspierać na różne sposoby.  Pod warunkiem, że nie robi tego stronniczo. Ten projekt czyni strażnikiem bezstronności związki twórcze. 
Niechętni są konserwatyści, którzy postrzegają świat twórczości artystycznej jako coś obcego i wrogiego. Sam mam tysiące zastrzeżeń do współczesnej kultury, tej popularnej i tej udającej wysoką. Ale sądzę, że twórczość narodu to nie tylko to, co mnie się podoba. I zresztą znajduję w niej wciąż sporo zakamarków dla siebie. Słusznie skądinąd przypominają rzecznicy tej inicjatywy, że wielu artystów żyje  bardziej niż skromnie. Jeśli gdzieś szukałbym odrodzenia, różnorodności, politycznej niepoprawności, to właśnie wśród ludzi niezgarniających największych profitów.
Odrzucają takie podejście wszyscy ci, którzy mają twórców za pasożytów. Często z powodu zawiści. Warto w tym momencie przypomnieć, że rząd Morawieckiego wpisał ten projekt do pakietu zwanego Polskim Ładem. Jego rzecznikiem jest zwłaszcza resort kultury. Piotr Gliński, polityk, do którego znana reżyserka odwróciła się ostentacyjnie tyłem podczas festiwalu w Gdyni, może nie zawsze umie z artystami rozmawiać. Ale próbuje robić dla nich więcej w sferze materialnej niż ludzie poprzednich ekip.
Projekt nie jest popularny, bo chce się przeznaczyć na niego specjalną opłatę obciążającą producentów sprzętu elektronicznego. Ludzie boją się, że sprzęt podrożeje, także smartfony. Obawy rozumiem, ale często wyrażają je ci, którzy chcą mieć i mają do twórczości artystów nieograniczony dostęp. Może warto zapłacić za ten dostęp nieco większą cenę?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki