Logo Przewdonik Katolicki

Chrześcijaństwo katedr

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. imagedb.com/Adobe Stock

Ksiądz Janusz Pasierb o tym mówił, że dopokąd sięgały katedry, tam sięga Europa. Jeśli w okresie romańskim i w gotyku katedr powstawało tak wiele, to dlatego, że Kościół się wtedy zakorzeniał.

Monika Białkowska: Pamiętam, że mocno przeżyłam pożar katedry z Gorzowie w 2017 roku. Nie znałam tego miejsca, w Gorzowie Wielkopolskim nigdy nie byłam, ale rozumiałam, co to znaczy, kiedy płonie katedra. Nie jakiś tam kościół, mniej lub bardziej ważny. Katedra! Próbowałam o tym pisać, ale jakoś mało kto rozumiał… Dlatego się cieszę, że tym razem to ksiądz chce o katedrze rozmawiać! 

Henryk Seweryniak: W mówieniu o katedrze ważnych jest dla mnie przynajmniej kilka elementów. Pierwsze – że jest to kościół biskupa. Biskup tu sprawuje swoje podstawowe czynności. Tu naucza: stąd nazwa katedry, początkowo katedra to był tron, miejsce, z którego głosiło się nauki. Dziś tron biskupa stoi w każdej katedrze, oznaczony jego herbem, i nikt inny nie ma prawa na nim zasiadać. A kiedy biskup wyjeżdża na przykład na wizytację, to wtedy tron – już symboliczny – umieszcza się w parafii, niejako „przenosząc” na ten moment katedrę w miejsce, gdzie biskup będzie nauczał. W ten sposób przypomina się Kościołowi parafialnemu, że biskup sprawuje posłannictwo następcy apostołów właśnie w tej cząstce Kościoła. Inną czynnością biskupa jest posługa uświęcania. Ona również realizowana jest przede wszystkim w katedrze. To w katedrze biskup sprawuje Mszę Krzyżma. W katedrze święci kapłanów. W katedrze zwołuje synod diecezjalny. Jest w katedrze i tajemnica, i historia, którą katedra opowiada. Gdzie bardziej niż w niej zachowuje się świadomość sukcesji apostolskiej? Gdzie ta sukcesja jest bardziej widoczna, jak nie nad grobami kolejnych, chowanych w tej samej katedrze biskupów? 

MB: Apostołowie i starsi mieli przechowywać autentyczną Ewangelię – i biskupi od początku w Kościele pilnowali, żeby ta funkcja była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Ignacy Antiocheński pisał więc, że „Niechaj nikt w sprawach dotyczących Kościoła nie robi niczego bez biskupa. Uważajcie za ważną tylko taką Eucharystię, która sprawowana jest pod przewodnictwem biskupa lub tego, komu on zleci. (…) Nie wolno bez biskupa ani chrzcić, ani sprawować agapy”. A potem Ireneusz z Lyonu, że „Możemy wyliczyć biskupów, którzy zostali ustanowieni przez apostołów w Kościołach, i ich następców aż po nasze dni”. To właśnie jest ta sukcesja, to nieprzerwane przekazywanie posłannictwa z biskupa na biskupa przez kolejne pokolenia. I kiedy to człowiek rozumie, to katedra – kościół biskupa – naprawdę nabiera wielkiego znaczenia. 

HS: Jest jeszcze jedna kwestia. Ks. Janusz Pasierb o tym mówił, że dopokąd sięgały katedry, tam sięga Europa. Ta nasza, łacińska Europa. Katedry są w niej ważnym świadectwem Kościoła. Przez X wiekiem nie nazywano katedry „katedrą”, a „ecclesia mater”, czyli „matką kościołów”, i to pokazuje, jak wyglądało w praktyce rodzenie się katedr. Kiedy Kościół zaczynał się rozrastać i obejmować kolejne tereny, to właśnie ten kościół, w którym był biskup, stawał się pierwszym, najważniejszym punktem odniesienia dla wspólnot w okolicy. I jeśli w okresie romańskim i w gotyku tych katedr powstawało tak wiele, to właśnie dlatego, że Kościół się wtedy mocno zakorzeniał. Katedra była orientowana, czyli budowana prezbiterium na wschód – bo ze wschodu przychodzi zwycięski Chrystus Zmartwychwstały. Zwykle na zachodniej ścianie miała scenę sądu ostatecznego. Sama architektura była też ważna. Prezbiterium symbolizowało głowę Chrystusa. Transept, czyli poprzeczna nawa, był jak ramiona Jezusa rozwarte na krzyżu. Nawet nawa poniżej transeptu miała głęboką symbolikę. Słowo „nawa” pochodzi od navis, które oznacza okręt, statek. Chrześcijanin żegluje w stronę centrum swojej wiary, w kierunku Chrystusa. Ciekawą też rzeczą – w Polsce tego nie spotkałem, ale jest choćby z katedry w Chartres – są labirynty, umieszczane na posadzce katedry. To przypomnienie, że ludzkie drogi są kręte, a Chrystus jest drogowskazem, który przez nie prowadzi. Światło wpadające przez witraże było znakiem boskiego światła, w którym oglądamy świat. Sklepienie katedry również mówiło. Często malowano je na niebiesko, z gwiazdami, sklepienie miało być niebem. A że sklepienie było misterne i wyglądało często jak siatka, bp Durant tłumaczył, że to symbol sieci św. Piotra, która miała tylu ludzi łowić. Wszystko w katedrze było ważne i coś znaczyło. Dziś katedr już się nie buduje – częściej zamienia się je w muzea…

MB: Nie buduje się, bo zasadniczo nowe diecezje powstają rzadko. A jeśli powstają, to któryś z istniejących tam już kościołów mianuje się katedrą. Zresztą to nie jest nic nadzwyczajnego. W Polsce mamy tylko sześć katedr – takich, które jako katedry powstały. W Gnieźnie, Poznaniu – w Płocku oczywiście! – w Krakowie, Wrocławiu i we Włocławku. Cała reszta najpierw powstała i służyła ludziom, a potem dopiero dostały godność katedry… 

HS: Nową katedrę widziałem we Francji, w Evry, to katedra Zmartwychwstania. Powstawała między 1992 i 1995 rokiem. Jest z czerwonej cegły, ma kształt uciętego ukośnie walca, a na dachu rosną dwadzieścia cztery lipy, które symbolizować mają życie czy według innych interpretacji – koronę cierniową. 

MB: Urbaniści nie wypowiadają się o niej z zachwytem. W założeniach miała pomóc miastu stać się z powrotem miastem z wyraźnym centrum, sama będąc takim jednoczącym punktem. Okazuje się, że to nie wyszło, choć o dziwo nawet władze świeckie się w to mocno zaangażowały. Owszem, służy ludziom jako dobre miejsce modlitwy. Ale katedry nie da się chyba wybudować sztucznie. Jeśli nie wyrasta z ludzi – z ich pragnienia, talentów i umiejętności, którymi chcą służyć Bogu – to wykalkulowane zaplanowanie nowej katedry jako punktu dla miasta nie zadziała. Co w sumie też jest argumentem za wielkością i za pewną wręcz transcendencją tego zjawiska, które nazywamy „katedrą”. 

HS: Evry jest miastem stosunkowo nowym, wielokulturowym. Sporo tam niewierzących, sporo muzułmanów, są buddyści. A katedrę zbudowano tak jak niegdyś, gdy wznoszono katedry gotyckie: w centrum miasta, blisko ratusza, przy skwerze. I właśnie to spotkało się z ostrą krytyką. Krytykowali tzw. teologowie sekularyzacji, zwolennicy poszukiwania Boga, skrytego za tym światem, a jeśli już Kościoła, to Kościoła mniej widocznego, bardziej wewnętrznego. Jeszcze bardziej krytykowali zwolennicy Francji laickiej. I jedni, i drudzy zgodnym chórem zakrzyknęli: Kościół znowu stawia siebie w centrum, narzuca się, nie zauważa innych. Na czymś jednak, a konkretnie na wartościach chrześcijańskich, ta Francja wyrosła. Łącznie z jej dumnymi ideałami wolności, równości i braterstwa. A takie usytuowanie katedry nie przeszkadza, więcej, zobowiązuje. Choćby obecnego biskupa Evry Michela Pansarda, żeby miał doskonałe relacje z żydami, muzułmanami czy buddystami, żeby szefowie tych wspólnot formalnie i nieformalnie spotykali się. Może nieprzypadkowo właśnie w Evry wystosowali oni kilka miesięcy temu wspólny apel do swoich wyznawców, by w południe lub o godzinie najbardziej stosownej dla swojej tradycji modlili się, prosząc Boga, by zechciał nas wysłuchać w dramatycznym czasie epidemii. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki