Po Wierszach z wojny Borysa Humeniuka (2016) K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów wydało kolejną książkę opowiadającą o wojnie na Ukrainie. Jednak Lato ATO Olafa Clemensena różni się od tej poprzedniej formą. Sam autor nazywa ją mikropowieścią, chociaż w moim odczuciu bliższa jest dziennikowi. Bez wątpienia jest to proza poetycka najwyższych lotów, na miarę – nie waham się użyć tego porównania – prozy Brunona Schulza. Ilość użytych w niej środków stylistycznych, na czele z personifikacją i metaforą, po prostu oszałamia. Nie są one tylko popisem erudycji autora, jego umiejętności pisarskich, ale służą ważnej sprawie. Widząc na okładce nazwisko tłumaczki Anety Kamińskiej (odpowiedzialnej również za wybór tekstów) i znając jej dotychczasową twórczość, oczekiwałam kolejnej zaangażowanej społecznie literatury, ale nie spodziewałam się tego, że zostanę zaskoczona nią aż tak pozytywnie. Szczególnie po lekturze Wierszy z wojny, po której wydawało mi się, że już lepiej nie można opowiedzieć o wojnie na Ukrainie. Tymczasem Clemensen udowodnił, że można opowiedzieć o niej inaczej, nie obniżając jednocześnie poprzeczki, którą zawiesił Humeniuk.
Wyjątkowa wrażliwość
Książka składa się z dwóch części: zapisków uczestnika-obserwatora walk na Majdanie i notatek żołnierza biorącego udział w operacji ATO, czyli antyterrorystycznej operacji Sił Zbrojnych Ukrainy podjętej w kwietniu 2014 r., mającej na celu obronę przed rosyjską agresją hybrydową. Clemensen stawia siebie nie tyle w roli kronikarza, ile raczej portrecisty. Tu warto wspomnieć o wykształceniu autora. Clemensen ukończył teorię i historię sztuki w Narodowej Akademii Sztuk Pięknych i Architektury w Kijowie. Pracuje jako artysta malarz. Wykorzystanie przez niego dwóch talentów – malarskiego i literackiego – dało niesamowity efekt w postaci książki Lato ATO. Jego teksty to portrety ludzi, obrazy miejsc (m.in. z Kijowa), drzew, zwierząt, wśród których szczególną uwagą darzy ptaki.
To, co może najbardziej zaskakiwać w nakreślonej przez niego mozaice obrazów, to przesłanie, że wojna uderza nie tylko w ludzi, ale we wszystkie żyjące istoty. Jego wrażliwość na cierpienie i śmierć zwierząt i roślin, upodmiotowienie ich poprzez częste użycie personifikacji, jest dla mnie czymś zupełnie wyjątkowym. To pokazanie solidarności ze wszystkimi stworzeniami w dzieleniu jednego, makabrycznego losu.
„Drzewa w parku pozakrywały twarze śniegiem jak maskami – przed gazem łzawiącym, ale nie odchodzą.
I wrony zachrypły od krzyku z gałęzi i milczą, pokryte sadzą jak twarze ptaki, jak twarze zmęczone z gałęzi”.
W Lato ATO wybija się obraz człowieka jako sprawcy cierpień i śmierci stworzeń innych niż ludzkie. U Humeniuka też on się znalazł, ale nie na pierwszym planie, za to bardzo mocno wybrzmiał w jednym z wierszy: „Nie da się słuchać jak krzyczą / I spalają się w ogniu susły / Jak rozbiegają się w różne strony myszy / A ogień do pary z wojną / Dogania i pożera je […] / Nie da się patrzeć / Jak nad swoimi gniazdami / Pochłoniętymi przez ogień i wojnę / Krążą przepiórki / Jak krzyczą o pomoc pisklęta / Jak milkną jedne i drugie / Jak w końcu wszystkie spalają się niewinnie / […] ta wojna powinna dotyczyć tylko ludzi / Bo ta wojna dotyczy tylko ludzi / Bo przepiórki nie są winne tej wojnie / Przepiórki niczemu nie są winne” (***[Kiedy pracuje wyrzutnia…], Wiersze z wojny)
Clemensen w swojej empatii idzie dalej niż Humeniuk. Nie tylko wyraża swój żal i współczucie wobec zwierząt, ale przypisuje im najlepsze z ludzkich cech.
„Świerszcze głośno cykają. (…) Jeszcze nigdy tak nie cykały. (…)
Przekrzykują strzały! O to chodzi! – domyślam się. – Pewnie strzały budzą i straszą ich dzieci, więc rodzice, maleńkie owady, śpiewają małym kołysanki, żeby te zasnęły i przez śpiew nie słyszały wojny.
A może starają się ukołysać artylerzystów oraz czołgi i armaty, i nawet granatnik w pobliżu, automat i młody karabin SWD, który zamarł w krzakach naprzeciwko”.
Wojna uderza też w martwe przedmioty, w architekturę.
„Nogi ten budynek ma brudne, niemyte. Paznokcie posiniały od mrozu, a jeden się złamał. Nogi budynku nabite są smarkami, a oczy łzawią. To od gazu. Na głowie i w głowie jego snajperzy, popiskują jak myszy w radiostacji. Z mieszkańców nie został prawie nikt. I gołębie odleciały.
W uszach dudni od huku granatów (…). Swędzi bok, oblany z armatki wodnej.
I chce się dziko spać, ale nie daje rewolucja”.
Przeciwko wojnie
Tyle że to nie koniec tej makabrycznej wyliczanki. Wojna według Clemensona uderza w cały kosmos: „oblane wodą z armatki słońce zawisło nad miastem jak srebrzysta ośmiornica z przedziwnymi soplami-mackami lodowatymi i zerkało na wszystkich czarnymi jak kruk oczyma”. Słońce i niebo zmieniają swój koloryt w zależności od fazy walk. A my dajemy się przekonać tym sugestiom autora.
Clemensen, jak na prawdziwego malarza przystało, zmienia perspektywę, z której opisuje rzeczywistość. Raz jest to perspektywa żołnierza, innym razem – przechodnia, zdystansowanego obserwatora.
„Lipki zasypane są śniegiem. Jeśli popatrzeć w górę – coś niebywale baśniowego. Niżej też niebywałego – jakaś fantastyczna mozaika z pikiet, funkcjonariuszy, demonstrantów, autobusów, barykad, namiotów, tojtojek, beczek z ogniskami. Gdzieś kordony mundurowych nie puszczają tam, ale puszczają tu, przez podwórka jednak spokojnie można ich obejść, co właśnie robią zastępy protestujących”.
Chciałoby się użyć porównania, że lektura tych tekstów przypomina oglądanie fotografii przez fotoplastykon. Czasami między jedną a drugą fotografią brakuje jakiegoś spoiwa, powiązania przyczynowo-skutkowego, ale to nie musi przeszkadzać czytelnikowi w odbiorze wartości poszczególnych obrazów.
Lato ATO jest specyficznym manifestem pacyfistycznym. Specyficznym, bo zbudowanym na metaforycznym przekazie buntu przeciwko wojnie. Wyjątkowość tego przekazu polega na stworzeniu nowych metafor, niezwykłych porównań dla trudnej do nazwania rzeczywistości wojennej.