Watykan publikuje instrukcję o znaczącym tytule „O poufności procedur prawnych”. Podkreślam paradoks tego tytułu, ponieważ to właśnie ten dokument znosi tajemnicę papieską w kontekście przestępstw duchownych przeciwko szóstemu przykazaniu.
– Zadałabym najpierw inne pytanie: dlaczego w ogóle doszło do publikacji tej instrukcji. Sięgając do korzeni jej powstania, zrozumiemy lepiej, dlaczego została zniesiona tajemnica papieska. Otóż w 2014 r. została powołana Papieska Komisja ds. Ochrony Nieletnich, która miała być i rzeczywiście jest „organem doradczym w służbie Ojca Świętego”. Tak jest zapisane w statucie. Zadaniem tej komisji nie jest zajmowanie się sprawami indywidualnymi osób pokrzywdzonych (ta komisja nie jest sądem ani urzędem prokuratorskim). Jest natomiast między innymi proponowanie papieżowi inicjatyw, których celem byłoby zwiększenie odpowiedzialności Kościołów lokalnych za ochronę wszystkich nieletnich i bezbronnych dorosłych. W tym samym roku zostałam powołana w skład tej komisji i ponownie papież Franciszek potwierdził moją w niej obecność w 2018 r., kiedy minął czas pierwszej jej kadencji. Dodam tylko, że komisja działa w kilku grupach. I to grupa prawna, do której należę i której przewodniczyłam podczas pierwszej kadencji, zauważyła, że osoby uczestniczące w procesie kanonicznym związanym z wykroczeniami przeciwko szóstemu przykazaniu mają bardzo ograniczony dostęp do informacji. W czasie naszych prac szybko zrodziła się więc potrzeba, aby właśnie w tym obszarze złożyć papieżowi Franciszkowi odpowiednią propozycję zmian.
Dlaczego właśnie ta sprawa okazała się tak ważna?
– Prawo do informacji jest również prawem do obrony. Zastanawialiśmy się więc, co możemy zaproponować, aby informacja dotycząca procesów kanonicznych była bardziej dostępna. Mieliśmy oczywiście świadomość, że zmiana Kodeksu prawa kanonicznego zajmie wiele czasu. Dlatego szukaliśmy innych sposobów. Jedną z kluczowych kwestii w kontekście dostępu do informacji okazała się właśnie tajemnica papieska. Dotychczas bowiem proces kanoniczny był objęty tajemnicą papieską. A co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim, że nie można o przebiegu procesu informować władz zewnętrznych. Jeżeli więc jakiś proces toczy się w sądzie świeckim, nie można go o pracach w procesie kanonicznym informować. Ale nie można też informować osób uczestniczących w tym procesie. To rodziło napięcia i oskarżenia o brak współpracy władz kościelnych i świeckich.
To znaczy, że nie można było informować stron?
– Nie używam tego sformułowania, ponieważ w procesie kanonicznym osoba pokrzywdzona nie jest stroną. Osoby pokrzywdzone mogą uczestniczyć w procesie tylko w roli świadków. A wiemy przecież, że prawa świadków w stosunku do praw stron są znacznie ograniczone. Właśnie dlatego przed zniesieniem tajemnicy papieskiej można było osobie pokrzywdzonej powiedzieć: ty nie masz prawa do informacji, ty jesteś tylko świadkiem, możesz tylko zeznawać. Osoba pokrzywdzona przychodziła do sądu, zgłaszała sprawę i na tym jej rola się kończyła. Nie mogła być jednak informowana ani o samym procesie, ani o końcowym jego efekcie. Odpowiedź była prosta: obowiązuje nas tajemnica papieska. Osoba pokrzywdzona nie musiała nawet wiedzieć, czy proces został wszczęty albo czy oskarżony, jeśli postawiono oskarżenie, został skazany.
Łatwo można sobie wyobrazić, jak czuła się osoba pokrzywdzona.
– Czuła się po prostu bezradna. Bo z jednej strony tajemnica papieska ograniczała możliwość informowania uczestników procesu, a z drugiej blokowała współdziałanie sądów kościelnych z władzami świeckimi. Nasza komisja nieustannie zwracała uwagę na te sprawy. Mieliśmy więc do przepracowania trzy ważne tematy. Pierwszy to prawo do informacji dotyczącej etapów procesu: co się aktualnie dzieje, czy to jest etap przygotowawczy, czy ruszył proces, jaki był jego finał itp. Drugi temat to obowiązywanie tajemnicy papieskiej na kolejnych etapach procesu. Pytanie dotyczyło poufności, która mogła obowiązywać tylko tam, gdzie jest ona rzeczywiście konieczna. A trzecia sprawa to współpraca sądów kościelnych z władzami cywilnymi.
Do czego doszliście?
– Mieliśmy świadomość, że sprawa ma wymiar globalny, że nasza inicjatywa ograniczenia tajemnicy papieskiej w procesach dotyczących wykorzystania seksualnego – jeśli będzie przyjęta – będzie obowiązywać w całym Kościele. Dlatego w 2016 r. wysłaliśmy ankiety do Stowarzyszeń Prawa Kanonicznego (m.in. Argentyna, Austria, Belgia, Brazylia, Kanada, Wielka Brytania i Irlandia, Indie, Meksyk, Peru, Filipiny, Portugalia, Słowacja, Południowa Afryka, Hiszpania, Stany Zjednoczone). Otrzymaliśmy odpowiedzi m.in. z: Kanady, USA, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Większość z nich była zgodna z naszym myśleniem, a mianowicie: tajemnica papieska bywa zbyt często nadużywana. Mogła być używana jako swego rodzaju zapora: jeśli nie chcesz wyjaśnić, powołaj się na tajemnicę papieską. Jak zwięźle stwierdził prezydent Canadian Canon Law Society: „Kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. nie został napisany dla spraw, które Kościół musi dziś rozważyć. Z tego powodu w latach 2001 i 2010 wydano pewne normy uzupełniające. Niemniej jednak należy uznać, że nasze obecne prawodawstwo jest dość nieadekwatne”. W naszej komisji doszliśmy więc do wniosku, że takie postępowanie jest sprzeczne z ideą transparentności oraz że może ono przeszkadzać w wyjaśnianiu spraw. Mogło sprzyjać „zamiataniu spraw pod dywan”. Prowadzący proces mógł bowiem sam decydować, czy któregoś z uczestników i w jakim wymiarze będzie o postępowaniu procesowym informował.
O takich sprawach zwykle informują też media.
– Brak transparentności może być łatwo wykorzystywany przez media. Nietrudno powiedzieć, że jest coś nie tak, jeśli proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Dlatego nasza komisja konsekwentnie występowała do Ojca Świętego, aby w kontekście wykorzystywania seksualnego pozwolić na wyjątek w jej stosowaniu. Byliśmy przekonani, że taka propozycja wspiera i umacnia stały, silny nacisk Ojca Świętego na znaczenie, jakie Kościół przywiązuje do przejrzystości we wspieraniu dążenia do zerowej tolerancji. Już w 2017 r. przekazaliśmy więc papieżowi Franciszkowi katalog propozycji. Napisaliśmy między innymi: „chociaż ofiara nie jest formalnie stroną w procesie karnym, to jednak powinna otrzymywać listy na różnych etapach każdego procesu kanonicznego, zgodnie z prawem do informacji i do zachowania ich aktualności co do statusu procesu oraz do zapewnienia, że nie zostały zapominanie przez Kościół”.
Jaka była reakcja papieża Franciszka?
– Działania komisji nie pozostały bez odzewu, ponieważ Ojciec Święty zdecydował się na zorganizowanie spotkania przedstawicieli episkopatów w lutym 2019 r. Tam ta sprawa powróciła. Zarówno więc działania komisji, jak i lutowe spotkanie były przełomowe dla zmian w stosowaniu sekretu papieskiego.
Mam wrażenie, że w tym wszystkim przejawia się coraz większa zbieżność przesłania Ewangelii i pewnej naturalnej wrażliwości na tematykę godności człowieka.
– Ojciec Damián G. Astigueta, profesor prawa kanonicznego z Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, słusznie powiedział, że prawo do informacji to przede wszystkim „prawo naturalne, prawo człowieka (…), które ma swoje źródło w podstawowej jego potrzebie, jaką jest poczucie sprawiedliwości”. Odnosząc się natomiast do prawa kościelnego, dodał: „Prawo, które kieruje widzialną strukturą Kościoła, nie jest sprzeczne z Ewangelią, a raczej opiera się na samej Ewangelii. (…) Można więc powiedzieć, że przejrzystość jest tą właściwością działania kościelnego, która służy wiernym w przeżywaniu tego, że są w Kościele i stanowią jego część”. Biorąc pod uwagę powyższe założenia, o. Astigueta stwierdził więc, że musi być wprowadzony prosty mechanizm informowania uczestników procesu. Chodzi o tak ważne sprawy jak weryfikacja prawdziwości faktów. Przecież wnoszący sprawę powinien wiedzieć na przykład, czy został uznany za kłamcę. Każdy ma też prawo wiedzieć, jak oskarżony się broni.
Proponowana przez komisję przejrzystość procesów rodzi więc mnóstwo konsekwencji praktycznych.
– Bo ona jest potrzebna wszystkim: i wnoszącemu sprawę, i też oskarżonemu, aby mógł być jawnie uznany za niewinnego, jeśli niczego złego nie zrobił. To naprawdę działa na korzyść wszystkich. Nie ma żadnych niedomówień czy podejrzeń. Nikt nie powie: no tak, nic mu nie zrobili, bo zakryli się tajemnicą papieską. Podkreślić jednak należy, że instrukcja odblokowuje zaporę braku informacji, ale nadal obowiązuje tajemnica spowiedzi. Ona ma zupełnie inny wymiar. Zniesienie sekretu papieskiego nie jest zniesieniem tajemnicy spowiedzi. Nawet jeśli wyznane grzechy dotyczą wykorzystania seksualnego. Na podstawie tej instrukcji nie można więc domagać się zeznań ze spowiedzi.
Skąd więc była w ogóle potrzeba istnienia wcześniej takiego sekretu?
– Kościół ma zasady ukształtowane w bardzo długim procesie historycznym. Natomiast w tym samym czasie wiele państw przeżywało rewolucje społeczne, które doprowadzały do zasadniczych zmian prawnych i ustrojowych w tych państwach. Kościół dokonuje tych zmian ewolucyjnie. Taką dużą zmianą był nowy Kodeks prawa kanonicznego w 1983 r. Także w czasie pontyfikatu Jana Pawła II w kontekście wykorzystania seksualnego przez duchownych dokonano wielu zmian. 30 kwietnia 2001 r. Jan Paweł II wydał list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela. Określa on wyraźnie tryb postępowania w sprawach o „przestępstwo przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, popełnione przez duchownego wobec osoby młodej, poniżej osiemnastego roku życia”. Dokumentem wykonawczym, używając prawniczego języka, w stosunku do powyższego listu, jest dokument De delictis gravioribus (O najpoważniejszych przestępstwach), podpisany 18 maja 2001 r. przez kard. Josepha Ratzingera, ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Jego celem było umożliwienie praktycznego egzekwowania przepisów zawartych we wspomnianym liście Jana Pawła II. Zachowano jednak wówczas normę tajności postępowania, aby ochronić godność każdej ze związanych z nim osób.
Tajemnica papieska obowiązywała jednak w procesach dotyczących wykorzystania seksualnego, ponieważ tego typu wykroczenia niejako naruszały strefę sacrum. Budziły zgorszenie. Z czasem okazało się jednak, że nie tyle samo występowanie przypadków wykorzystania seksualnego w Kościele jest powodem największego zgorszenia – bo o tym szeroko informują media – ile ich ukrywanie. Transparentność w postępowaniu jest dzisiaj wartością na tyle ważną, że jej brak odbiera Kościołowi wiarygodność. Paradoksalnie więc, zasada, która miała na rzecz wiarygodności moralnej Kościoła w przeszłości działać, dzisiaj zaczęła tej wiarygodności szkodzić. Dobrze ujął to podsekretarz Kongregacji Nauki Wiary ks. Matteo Visioli: „Od najbardziej rygorystycznego obowiązku zachowania tajemnicy papieskiej zawartej w dokumentach św. Oficjum, ewoluowało aż do dzisiaj rozumienie potrzeby jej istnienia, podobnie jak zmienił się kontekst uzasadniający tę potrzebę”.
Kiedyś zgorszeniem było więc wiedzieć za dużo, dzisiaj jest nim wiedzieć za mało.
– Bo głównie z braku wiedzy i przejrzystości działania rodzą się podejrzenia czy nawet oskarżenia skierowane przeciwko Kościołowi. A te czasami idą naprawdę za daleko. Transparentność chroni więc i pokrzywdzonych, i wiarygodność Kościoła, który po stronie pokrzywdzonych chce stanąć. Nie zaniedbując zasady sprawiedliwości i obrony dobrego imienia wszystkich uczestników procesu. Tego chce papież Franciszek i trudno się z nim nie zgadzać.