Logo Przewdonik Katolicki

Polska siła obrazu

Natalia Budzyńska
fot. Krzysztof Wilczyński Muzeum Narodowe w Warszawie

Polskie malarstwo XIX-wieczne służyło narodowi, budując jedność wspomnień, tradycji i kultury. Tęsknota za wolnością wyrażała się w tęsknocie za polskością i nie miała wiele wspólnego z upolitycznioną ideologią.

Wielokrotnie reprodukowane obrazy polskich dziewiętnastowiecznych malarzy mogły nam spowszednieć. Aż kusi, by na wystawie „Polska siła obrazu” zabawić się w zgaduj-zgadulę i potraktować ją bardzo powierzchownie – jako test z historii sztuki. Ale można też spróbować przyjrzeć się tym znanym dziełom w innym kontekście, zobaczyć je na nowo i zrozumieć ducha, którym kierowali się artyści. Przypomnijmy: artyści pochodzący z kraju, który od ponad stu lat nie istniał.
Wystawa ta oprócz celów artystycznych zachęca też do tego, żeby wyjść poza wpojony nam do głowy mit obowiązkowego cierpiętnictwa, którego dziś mamy dosyć. Jesteśmy pokoleniem, które nie doznało niewoli i wojen. Czas zaborów i powstań znamy tylko z lektur, które wydają nam się przesadnie spatetyzowane, a marzenia o wielkiej Polsce to domena członków skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań jedną ręką rzucających petardy, a drugą wymachujących biało-czerwoną flagą. Do tego przymiotniki „narodowe”, „narodowy” i „narodowa” zostały w ostatnich latach upolitycznione i zamiast łączyć wspólnotę, zaczęły ją dzielić.
Myślę, że warto przypomnieć sobie, jakie to słowo wzbudzało kiedyś uczucia, jakie nadzieje i jakie emocje. Jak wielką miało wartość. Wystawa, która właśnie zakończyła się w Warszawie, a której kolejna odsłona ma zostać pokazana w Muzeum Narodowym w Poznaniu, przybliża mentalność trochę inną niż dzisiejsza i zaprasza, by się na nią otworzyć bez uprzedzeń.
 
Polska we Francji
Francuzi mogli mieć trudność: jak wyobrazić sobie ducha Polski, której nie było? Nie przez kilka lat, ale ponad sto! Polacy żyjący w jednym kraju zostali podzieleni między trzech zaborców: żyli, pracowali, rodzili dzieci i wychowywali je w różnych kulturach. Nowe były granice, nowe języki, odmienne prawa i przepisy. Powiedzmy, że po trzech dekadach można się było przyzwyczaić i pogodzić z sytuacją, pół wieku powinno wystarczyć, żeby dać się zdepolonizować, zapomnieć o tym, czym jest duch polski, wyprzeć powiązania z rodakami z innych zaborów, a więc z zagranicy. Tymczasem polska tożsamość przetrwała, a niemały w tym udział odegrali artyści.
Wystawa „Polska siła obrazu” miała swoją pierwszą odsłonę we Francji w zeszłym roku, a Muzeum Narodowe w Warszawie za jej zorganizowanie otrzymało nagrodę Wydarzenia Muzealnego Roku „Sybilla 2019”. Francuska ekspozycja złożona ze 120 obrazów zatytułowana została „Polska 1840–1918. Zobrazować ducha narodu” i pokazano ją w Muzeum Louvre-Lens w północnej Francji. Dlaczego tam? Ponieważ to w tym regionie mieszkało i pracowało kilkuset imigrantów z Polski, którzy przybywali do Francji od 1919 r. na mocy porozumienia dotyczącego emigracji i imigracji. Celem francuskich kuratorów było zadanie pytania: co łączy żyjących obok siebie ludzi, gdy zabraknie oficjalnego czynnika spajającego, jakim jest państwo, i kiedy proces wynarodowienia przyspiesza? Odpowiadają na nie malarze: Jan Matejko, Jacek Malczewski, Maksymilian i Aleksander Gierymscy, Józef Mehoffer, Józef Chełmoński, Julian Fałat, Artur Grottger, Józef Brandt, Ferdynand Ruszczyc, Wojciech Kossak, Leon Wyczółkowski i inni. Prezentują różne szkoły malarskie: od akademickiego historyzmu przez symbolizm po neoromantyzm. Wielu z nich było w Paryżu nagradzanych i docenianych, a historia polska często się z francuską splatała.
„Po utracie przez Polskę niepodległości sztuka stała się substytutem utraconej wolności, depozytariuszką dawnej potęgi państwa. Przekazywała ideę solidaryzmu narodowego oraz była skarbnicą wartości rodzimej kultury i ludowych wzorów. Pełniła funkcję kompensacyjną i rozrachunkową, apologetyczną i profetyczną” – mówią kuratorki wystawy w Warszawie, Iwona Danielewicz i Agnieszka Rosales Rodriguez. Brzmi podręcznikowo? Owszem, dlatego lepiej sztuki doświadczać niż o niej czytać.
 
Kult Matejki
Wystawa z Muzeum Louvre-Lens przyjechała do Warszawy umniejszona o kilka dzieł ze względu na mniejszą powierzchnię wystawienniczą, ale zaaranżowana bardzo podobnie. Zbiór ponad stu płócien i grafik otwiera monumentalny obraz Jana Matejki Reytan – upadek Polski dotyczący wydarzenia z 21 kwietnia 1773 r. mającego miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie. To dokonany pierwszy rozbiór Królestwa Polskiego. Obraz mistrza został pokazany na wystawie w Paryżu w 1867 r. i otrzymał Złoty Medal Salonu, a niedługo potem malarza udekorowano Legią Honorową. Podobnie jak większość artystów, których prace zgromadzono na wystawie, na własne oczy widział tragiczne wypadki powstań narodowych. Pragnienie wolności umacniane kolejnymi klęskami dawało poczucie wspólnoty mimo granic. Matejko, żywo zainteresowany historią i zdający sobie sprawę z popularności tego nurtu w Europie, postanowił zrezygnować z tematyki sakralnej na rzecz historycznej i patriotycznej, a robił to tak doskonale, że został otoczony kultem i uznany za mistrza malarstwa historycznego. Konwencja akademicka wymagała ogromnych płócien i Matejko takie właśnie proponował. Ileż się na nich działo!
Na wystawie, oprócz scen pokazujących wielkość i znaczenie dawnej Polski, historii zwycięstw, które budowały polską wyobraźnię i tworzyły narodową mitologię, pokazane są także obrazy ukazujące klęski, a jednocześnie martyrologię. Realistyczne, pozbawione ideologizacji, heroizmu i patosu, ukazujące prozę powstania 1863 r. obrazy malowali Gierymscy, Chełmoński, a nawet Malczewski (np. rzadko pokazywane sceny z zsyłki). Te płótna są znacznie bliższe naszej estetyce niż ogromne dzieła opowiadające historyczne anegdoty, często nieczytelne bez znajomości kontekstu. Na przykład francuska publiczność Salonu Paryskiego sądziła, że leżący Reytan jest … pijany, ponieważ powszechnie uważano Polaków za nadużywających alkoholu. Żeby uniknąć tego typu nieporozumień, dzieła historyczne miewały długie tytuły o charakterze opisowym.
 
Krajobraz unarodowiony
Mit narodowy można budować na zwycięskiej historii narodu lub na jego klęskach, ale także na innych przestrzeniach. Wystawa „Polska siła obrazu” pokazuje ich kilka i to właśnie obrazy zgromadzone w tej części są najciekawsze. Trzeba pamiętać, że dziewiętnastowieczny patriotyzm był wyrazem ducha, tęsknotą i autentyczną potrzebą niepodległości, a nie politycznie uwarunkowaną ideologią. Artyści wspominali Rzeczypospolitą z jej różnorodnością kulturową i krajobrazową. Chłopi i robotnicy, pasterki i górale, Żydzi i Huculi zaludniają obrazy Gierymskiego, Chełmońskiego, Witkiewicza, Jarockiego. Zainteresowanie folklorem była charakterystyczne dla pierwszej dekady XX wieku, uważano, że to właśnie w ludowych zwyczajach ostały się pierwotne elementy narodu. Badano więc je i tworzono style narodowe na bazie ludowych tradycji. Symbolem polskości i spokoju w czasie historycznych zawirowań stał się typowy szlachecki dworek, który artyści malowali chętnie, tęskniąc za rodzinną ostoją i bezpieczeństwem. W dziewiętnastowiecznej sztuce widoczny jest także rozkwit malarstwa pejzażowego, tak jakby artyści chcieli powiedzieć, że Polska to mazowieckie pole, małopolskie babie lato, litewskie fale morskie i podhalańskie szczyty gór. Rozdzielone przez zaborców, poprzedzielane granicami, ale wciąż stanowiące jedność duchową dla wszystkich Polaków.
Odkąd zamknięto muzea wystawę można było obejrzeć online, pozostaje mieć nadzieję, że poznańska odsłona będzie miała już charakter otwarty. Warto na nią czekać, bo rzadko można zobaczyć ponad sto najważniejszych polskich dzieł zgromadzonych na jednej ekspozycji. Warto się z historią polskiego malarstwa skonfrontować teraz, gdy słowo „naród” jest kojarzone przede wszystkim z polityczną manipulacją.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki