Wszystko zmierza do tego, aby człowiek poczuł się niegodny, odrzucony przez Boga, niedostatecznie doskonały, aby móc przyjąć Jego dary, zwłaszcza Komunię św. Wśród najbardziej znanych świętych, którzy doświadczyli tego cierpienia, można wymienić chociażby św. Ignacego Loyolę czy św. Teresę z Lisieux, która pisze o sobie, że była „wielką skrupulantką”, a same skrupuły nazwała „męczeństwem”. To właśnie im zawdzięczamy nie tylko „diagnozę” tej choroby, ale także lekarstwa, które przepisują na tę przypadłość.
Rozdzierająca niepewność
Święty Ignacy chyba najtrafniej precyzuje, na czym polega problem. Jego zdaniem skrupuł to nie tyle dopatrywanie się grzechu tam, gdzie go nie ma, ile stan wewnętrznego rozdarcia. Jeśli grzechem nazywam to, co nim nie jest, po prostu mogę tkwić w błędzie, w niewiedzy. Natomiast ze skrupułem mam do czynienia wtedy, gdy „przychodzi mi z zewnątrz myśl, żem zgrzeszył, a z drugiej znów strony wydaje mi się, żem nie zgrzeszył. Czuję się tym zaniepokojony, bo równocześnie i wątpię, czy był grzech i nie wątpię. I to jest właściwy skrupuł i pokusa, którą mi podsuwa nieprzyjaciel” (Ćwiczenia duchowe, 347). Głównym symptomem tego duchowego cierpienia jest brak pewności moralnej, niekończące się wątpliwości, płynący stąd ciągły niepokój, który zatrzymuje człowieka jakby na rozdrożu i każe mu godzinami rozważać, w którą stronę pójść. Za żadne skarby nie może się jednak zdecydować. Ignacy uważa, że stoi za tym nieprzyjaciel, czyli diabeł. Nęka w ten sposób ludzi wrażliwych duchowo, postępujących na drodze wiary, którzy nie chcą obrażać Boga. Skrupuły całą swoją siłę czerpią z gnieżdżącego się w otchłaniach serca fałszywego obrazu Boga, pozostałości grzechu pierworodnego, a także z lęku Adama i Ewy, którzy schowali się przed Bogiem w krzakach ogrodu rajskiego. Chrzest nie wykorzenia z nas automatycznie skutków pierwotnego upadku.
Fałszywa nieskazitelność
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, która już jako dziecko nacierpiała się z powodu skrupułów, w jednym z listów udziela na ten temat duchowych porad swojej kuzynce, Marii Guerin. Pod wpływem obawy o to, że nie jest dostatecznie czysta, Maria dwukrotnie nie przystąpiła do Komunii św. Teresa wyjaśnia jej, że gdy diabeł nie potrafi już namówić duszy do wielkiego grzechu, wtedy robi wszystko, by wprowadzić do niej uczuciowy niepokój, gra na nim jak wirtuoz, by docelowo subiektywnie oddalić ją od Boga i odstręczyć od przyjmowania Jego darów. Sama przeżyła to na sobie. W końcu, jak pisze, „Jezus dał jej tę łaskę, że przyjmowała Komunię (…) nawet wtedy, gdy sądziła, że popełnia wielkie grzechy”.
Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że skrupulanctwo i fałszywe poczucie niegodności (względnie winy) ma swoje źródło w tym, co Kościół nazywa dziś jansenizmem. Podczas gdy św. Paweł pisał, że „w Chrystusie mamy śmiały przystęp [do Ojca] z ufnością dzięki wierze w Niego (Ef 3, 12), herezja jansenizmu podkreśla nieskończoną przepaść między świętym Bogiem a niegodnymi ludźmi, nad którą to my musimy przerzucić most w kierunku Boga. Osiąga się to przez samozbawianie, dążenie do maksymalnej czystości duszy, moralny rygoryzm, zewnętrzne umartwienia i dyscyplinę, zwłaszcza w odniesieniu do sakramentów. Diabeł wmawia człowiekowi, że to on musi uczynić siebie nieskazitelnym, aby zbliżyć się do Boga.
Pokusa lęku przed Bogiem
Chyba najczęstszą przeszkodą, która powoduje, że wielu wierzących nie waży się przyjąć Ciała Pańskiego, jest niemożność rozróżnienia, czy popełnili grzech ciężki czy tylko powszedni. Często wiąże się to z niedostateczną formacją sumienia. Innym razem z dość wątpliwymi kryteriami grzechu, na przykład, o jego ciężkości miałaby świadczyć intensywność uczuć, która towarzyszy jakiemuś czynowi. Trudność w rozstrzygnięciu tego dylematu skłania do zaprzestania przyjęcia Komunii św., „na wszelki wypadek”. To jednak nie jest dobre rozwiązanie. Raczej należałoby iść w stronę pogłębienia wiedzy, rozmowy ze spowiednikiem czy kierownikiem duchowym, aby zbyt łatwo nie pozbawiać siebie Bożych darów.
Chociaż skrupuły są wewnętrznym niepokojem, to jednak wywołują je rozmaite powody. Oprócz trudności w rozróżnieniu grzechu ciężkiego od lekkiego może nas sparaliżować nagłe poczucie niegodności na skutek „nagromadzenia” grzechów powszednich. Sądzimy, że skoro tyle ich się już nazbierało, to dla świętego spokoju nie powinniśmy już zbliżać się do stołu Pańskiego. Zapominamy jednak, że każda Eucharystia gładzi wszystkie grzechy powszednie. Chore poczucie winy może też ogarnąć nas na wspomnienie przeszłych grzechów lub dręczące przekonanie, że niektóre z nich jednak nie zostały nam przebaczone.
Czasem zwodzi nas chęć osiągnięcia w wierze matematycznej oczywistości, podczas gdy możemy mieć pewność opartą jedynie na ufności. Lęk przed karzącym Bogiem bierze nieświadomie górę nad miłosierdziem Boga. Nigdy nie uzyskamy absolutnej pewności ani objawienia z nieba. Musimy zaufać.
Grzechy powszednie, jak powiedziałby św. Tomasz z Akwinu, są często po prostu „brakiem miłości”. Z natury się powtarzają i są przejawem naszej niedoskonałości. Popełniamy je, ponieważ nie jesteśmy źródłem miłości, lecz ją stopniowo przyswajamy, między innymi dzięki pełnemu uczestnictwu w Eucharystii. Pokora polega na tym, że uznaję ten brak w sobie i konieczność bycia napełnianym przez Boga.
Niegodne przyjęcie nie występuje tylko wtedy, gdy człowiek wie o tym, że trwa w grzechu ciężkim i nic sobie z tego nie robi. Niegodne jest także podtrzymywanie przekonania, że Komunia św. jest nagrodą, że należy na nią zasłużyć i zapracować. Taka postawa również obraża Dawcę darów. Jest rodzajem fałszywej pokory, oporem przed darmowością miłości.
Jedyne lekarstwo
Nikt z nas nie jest godzien, aby przyjąć Ciało Pańskie. O tym przypominamy sobie podczas każdej Mszy św. tuż przed przystąpieniem do stołu Pańskiego. Powtarzamy wtedy słowa rzymskiego setnika: „Panie, nie jestem godzien”. I równocześnie dodajemy: „Ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Podobnie tylko dzięki temu, że otrzymaliśmy Ducha Świętego, „ośmielamy się” nazywać Boga naszym Ojcem. To nie my czynimy siebie godnym tak wielkich darów. Dlatego święci uczą, że skrupuły są czasem duchowego oczyszczenia. Służą naszemu postępowi, ale tylko wtedy, gdy nie odwracamy się od Boga i stosujemy do zalecenia św. Teresy: „Siostrzyczko droga, przystępuj do Komunii Świętej często. Oto jedyne lekarstwo, jeśli chcesz być uzdrowiona”.